Pewność siebie. Jak być asertywnym, pokonać lęk i sięgnąć po swoje?

Wydawnictwo Onepress-Sensus
W swojej najnowszej książce doktor Mateusz Grzesiak zabierze Cię w podróż do prawdziwej pewności siebie. Takiej, której można się nauczyć i o którą warto się postarać, ponieważ da Ci możliwości pozwalające na samorealizację i wielowymiarowy rozwój Foto: Kat Piwecka
– Pokolenie wykształconych, dziś dorosłych Polek często było wychowywane przez niestroniące od alkoholu czy przemocy werbalnej i niewerbalnej rodziny, co oczywiście negatywnie przekłada się na samoocenę. Świadomość społeczna krzywd, które mają miejsce w domu rodzinnym, jest w Polsce niestety nadal na niskim poziomie. A te krzywdy wpływają na całe nasze dorosłe życie – mówi w rozmowie z NaTemat.pl dr. Mateusz Grzesiak, psycholog i wykładowca akademicki, którego najnowsza książka "Pewność siebie. Jak być asertywnym, pokonać lęk i sięgnąć po swoje" właśnie ukazała się na rynku.


Czym jest pewność siebie i od czego zależy?

O tym traktuje cała książka, więc by odpowiedzieć sobie na to pytanie, zachęcam do jej przeczytania! Pewność siebie można rozumieć na różnych poziomach: od emocjonalnego, poprzez podejście do życia, po poczucie własnej wartości. Zależy od czynników osobowościowych, kulturowych, historii osobistej, poziomu kompetencji społecznych.

Kompetencje społeczne zaś to umiejętności zarządzania myślami, emocjami i zachowaniami umożliwiające osiąganie wyznaczonych celów w życiu zawodowym i osobistym. Bazują na teoretycznej oraz praktycznej wiedzy pochodzącej z różnych dziedzin nauk i przyjmują formę konkretnych narzędzi aplikowanych w obszarach marketingu, samorealizacji, zarządzania i duchowości.

We wspomnianej publikacji pisze Pan, że Polacy jako naród nie są zbyt pewni siebie i wynika to zarówno z uwarunkowań historycznych, jak i z wychowania. Czy i jak można nad tym pracować?

Ta zmiana powinna zachodzić na dwóch poziomach – społecznym i osobistym. Poprzez wprowadzenie kompetencji społecznych do szkół, co, mam nadzieję, kiedyś nastąpi. Zajmowałem się tym zjawiskiem naukowo w ramach badań przeprowadzonych do mojej pracy doktorskiej z pedagogiki. Pokazały one, że istnieje wyraźna potrzeba wprowadzania kompetencji społecznych, na przykład poprzez zajęcia z przedsiębiorczości czy inteligencji emocjonalnej, do programów nauczania w szkołach publicznych – aż 80 procent badanych Polaków popiera ten pomysł.

Kwestia osobista natomiast dotyczy pracy ze sobą i nad sobą. Każdy z nas może podnieść poziom swojej pewności siebie dzięki konkretnym ćwiczeniom. Wówczas zmieni się jakość jego życia, bo wykazano korzystny wpływ pewności siebie na wyniki akademickie, w sporcie, zarobki. Osoby pewne siebie wydają się bardziej atrakcyjne również w oczach innych osób.

Przekonuje Pan, że nikt nie rodzi się pewny siebie, ale taki stan umysłu można wypracować. To dość kontrowersyjna teza, zważywszy na to, że niektóre dzieci już od najmłodszych lat wiedzą, czego chcą, z łatwością wypowiadają swoje zdanie i nie boją się próbowania nowych rzeczy. Inne zaś są lękliwe i wycofane. Być może więc pewność siebie jest nam przekazywana w genach.

Nie jest kontrowersyjna, ale oparta na faktach – jeśli rozumieć pewność siebie jako umiejętność i zestaw poglądów na własny temat, to każdy może nad nią pracować. Wspomniane zachowania dzieci, takie jak lękliwość, wycofanie czy banie się próbowania nowych rzeczy, niekoniecznie muszą być wrodzone, ale mogły zostać nabyte w procesie wychowawczym i socjalizacji. Jeśli małe dziecko nie wypowiada swojego zdania, to należy zwrócić się przede wszystkim do rodziców i zanalizować ich sposób komunikacji.

Oczywiście, czynniki genetyczne też odgrywają określoną rolę, ale każdy może i powinien pracować nad wyrabianiem pewności siebie.

Co sabotuje naszą pewność siebie?

Negatywne komentarze rodziców w okresie dzieciństwa, krytyka osób bliskich, czarnowidztwo i pesymizm kulturowy, traumatyczne przeżycia, dysfunkcyjne przekonania na własny temat, kompleksy, złe wspomnienia ze szkoły, toksyczny partner, katastrofizujące doniesienia medialne, nałogi, postępowanie wbrew sobie, wypieranie uczuć i wiele innych.

Wiemy, że pewność siebie jest niezbędna w szkole czy w pracy, gdyż ułatwia drogę do zdobycia lepszych ocen i awansu. A dlaczego jest niezbędna w relacjach?

Bo ktoś, kto nie jest pewny siebie, może wątpić w swoje uczucia i decyzje, a to utrudni mu komunikację z innymi. Może nie mówić, co czuje i myśli, co uniemożliwi wspólne podejmowanie decyzji. Może zniekształcać zachowania partnera i widzieć te neutralne jako negatywne, a także uprawiać pesymizm albo czarnowidztwo. Źle wypaść na randce albo w ogóle nie mieć odwagi na nią pójść.
Foto: Kat Piwecka / Grupa Wydawnicza Helion
Pisze Pan również – co jest przerażające! – że 4 miliony kobiet w Polsce pada ofiarą przemocy ze strony swoich partnerów. Większość z nich nie odchodzi i tkwi w relacjach z krzywdzącymi je mężczyznami, ponieważ boją się odejść. Czy to dlatego, że nie są pewne siebie? A może po prostu nie mają dokąd pójść i są zależne finansowo od swoich oprawców?

Powodów jest wiele: ekonomiczne, kulturowe, psychologiczne, rodzinne i inne. Pewność siebie jest jednym z różnych czynników, które wpływają na zachowania w stosunku do partnera i odgrywają określoną rolę w procesie odejścia od oprawcy. To, że kobieta nie korzysta z pomocy ośrodka oferującego schronienie czy policji, będzie wynikać z różnych przyczyn i każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie.

Powszechnie uważa się, że Polki są jednymi z najlepiej wykształconych i zaradnych kobiet na świecie. Niestety, nie wierzymy w siebie i same podcinamy sobie skrzydła. Dlaczego to robimy?

Tylko 12 procent Polaków wierzy w dobre intencje innych i jedynie 16 procent jest przekonanych, że ludzie starają się być sobie pomocni. Ponad 40 procent rodziców nadal uważa, że kary cielesne są odpowiednią metodą wychowawczą. Pokolenie wykształconych, dziś dorosłych Polek często było wychowywane przez niestroniące od alkoholu czy przemocy werbalnej i niewerbalnej rodziny, co oczywiście negatywnie przekłada się na samoocenę. Świadomość społeczna krzywd, które mają miejsce w domu rodzinnym, jest w Polsce niestety nadal na niskim poziomie. A te krzywdy wpływają na całe nasze dorosłe życie.

„Polskie kolektywne DDA to moim zdaniem zbiorowa choroba tego kraju” – mocna teza, na którą pewnie wielu się obruszy. Czy naprawdę w większości jesteśmy narodem alkoholików?

Kolektywne DDA to wniosek dotyczący zachowań określonej części społeczeństwa, prezentującej następujące cechy: krytyczna samoocena, zbyt poważne traktowanie siebie samego, ignorowanie własnych potrzeb emocjonalnych, brak umiejętności cieszenia się życiem, brak zaufania, obawa przed krytyką z tendencją do krytykowania i osądzania innych – myślę, że każdy z nas może odnaleźć w sobie takie cechy i rozpoznaje je u innych.

Nie powiedziałbym, że jesteśmy narodem alkoholików, bo takich mamy w kraju 2 procent. Ale pijemy znacznie więcej niż średnia europejska, jesteśmy w czołówce – 8 procent deklaruje, że pije często. Zdecydowana większość uważa, że pije mało lub bardzo mało, ale badania wskazują na 12 litrów spożycia czystego alkoholu na głowę rocznie. Tak więc subiektywna ocena siebie nie idzie w parze z faktami.

Powiedziałbym natomiast, że dzisiejsze pokolenie 30+ było wychowywane w kraju, który z alkoholem miał duży problem, i w związku tym mogło przejąć pewne cechy charakterystyczne dla DDA.

Przekonuje Pan, że ludzie sięgają po butelkę, bo starają się alkoholem zagłuszyć emocje takie jak stres czy niepewność. A może po prostu piją, by dobrze się bawić, odpocząć po męczącym tygodniu pracy albo lubią smak kolorowych drinków?

Zależy, w jakiej ilości i z jaką częstotliwością. Wino może być OK, ale może też stać się trucizną.

Czy dziecko z rodziny DDA, rozumiane również jako dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej, jest w stanie wyrobić w sobie pewność siebie na satysfakcjonującym poziomie? Co – oprócz terapii – może w tym pomóc?

Autoterapia, sport, coaching, samodzielna praca z książkami, właśnie takimi jak Pewność siebie, o której rozmawiamy – te wszystkie działania mogą w tym pomóc.

Jest Pan niezwykle zapracowanym człowiekiem: szkoli międzynarodowo, prowadzi wykłady, pisze książki. Co pandemia zmieniła w Pana rozkładzie dnia?

Zorganizowałem się na nowo – wiem dokładnie, o której zaczynam pracę i o której ją kończę. Pracuję też całkowicie online, więc mogę funkcjonować, gdzie chcę i o której chcę.

Rozmawiała: Natalia Milewska