Mieszkaniec Wadowic rozpoznał w organizatorze orgii swojego wnuka. "Coś mu się w głowie porobiło"
Źródła potwierdzają, że Dawid Manzheley, organizator "gejowskiego gangbangu" w Brukseli, to poszukiwany Polak z Wadowic Dawid Manzheley, wcześniej znany jako Przemysław P. Ten zaprzecza, jednak rozpoznała go rodzina, do której dotarł "Fakt". Z ich relacji wynika, że mają z mężczyzną sporo problemów.
Poszukiwany przez wadowicką policję Dawid Manzheley i David Manzheley, organizator głośnej orgii w Brukseli z udziałem konserwatywnego węgierskiego europosła Jozsefa Szajera, to jedna i ta sama osoba – poinformował portal Onet.pl w czwartek.
Funkcjonariusze z Wadowic szukają mężczyzny o podobnym rysopisie, który urodził się on w 1984 r. i jest zameldowany w Wadowicach przy ul. Sienkiewicza. Rozbieżnością jest w tym przypadku fakt, że Manzheley podawał w wywiadach, że ma 29 lat, a nie 36 jak wynika z akt policji.
Według Onetu mężczyzna jest poszukiwany w Polsce przez komorników, a w jego sprawach toczy się kilkanaście spraw w krakowskich sądach. Miał też nie skończyć nawet liceum. W rozmowie z portalem, w której stwierdził, że w jego orgiach regularnie uczestniczyć miało czterech polityków PiS, zaprzeczał, że jest poszukiwaną osobą, a jego rodzice nie byli Polakami.
Rodzina potwierdza tożsamość Davida Manzheleya
Tymczasem "Fakt" dotarł do rodziny poszukiwanego mężczyzny. Dawid Manzheley, którego szuka policja w Wadowicach, urodził się jako Przemysław P. Dziadek mężczyzny, Stanisław Zguda, właściciel piekarni w Wadowicach, utrzymuje, że organizator brukselskiego seksparty to jego wnuk. – On dla mnie będzie zawsze Przemkiem – mówi.
– To był mądry chłopak, ale coś mu się w głowie porobiło. Mając 16 lat, podrobił pieczątkę mojej piekarni i zwalniał pracowników. Był kochanym wnukiem, nigdy nic mu nie brakowało. Ale gdy 20 lat temu zmarła moja pierwsza żona, pozwał nas do sądu o spadek. A przecież dostał więcej pieniędzy, niż mu się należało. To smutne, ten człowiek kłamie w żywe oczy, nie wiem w kogo on się wdał – mówił mężczyzna w rozmowie z "Faktem".
– Sfałszował też datę urodzenia, odmłodził się, podając inny PESEL urzędnikom. Nie wiemy, jak to jest możliwe. Gdy mieszkał w Krakowie, na rok nawet trafił do więzienia za wyłudzenia, ale to też mu nie przeszkadzało rodzinie spraw sądowych zakładać – opowiadają bliscy mężczyzny.
Organizator orgii w Brukseli to oszust z Wadowic?
Krewni Przemysława P. nazywają go wprost "oszustem i kłamcą, który skarży ich o wydumane odszkodowania". – On przecież ukończył tylko jedną klasę liceum w Andrychowie, nie ma nawet matury, a dyplom z Uniwersytetu w Tel Awiwie rzekomo ze szkoły katolickiej też sobie sfałszował. On nie ma nawet bierzmowania – mówią.
– Zakłada nam sprawy cywilne w sądach, dostaje adwokata z urzędu, podaje zmyślony adres, że mieszka w Izraelu, a to są bzdury. To jest oszust, brał pieniądze za coś, czego nie robił, dlatego jest poszukiwany listem gończym – ciągnie rodzina poszukiwanego mężczyzna z Wadowic.
Czytaj także: Uczestnicy brukselskiego gangbangu mają kłopot. Manzheley: Policja wszystko nagrała
Krewni Dawida Manzheleya nie ukrywają, że są zszokowani doniesieniami o jego udziale w seksparty w Brukseli. – Zawsze lubił być w centrum zainteresowania. On nam wyrządził tyle krzywdy, zszargał opinię i wciąż musimy udowadniać, że nic złego nie zrobiliśmy i nic mu nie jesteśmy winni. Nie rozumiemy, jak to możliwe, że policja tyle lat go poszukuje i wciąż nie może zatrzymać? – zastanawiają się w rozmowie z "Faktem".
źródło: Fakt