Ujawniono nową tożsamość organizatora orgii w Brukseli. Teraz nazywa się zupełnie inaczej

Aneta Olender
Zrobiło się o nim głośno przy okazji seks skandalu z udziałem konserwatywnego węgierskiego polityka Fideszu Jozsefa Szajera. Szybko wyszło na jaw, że David Manzheley, organizator orgii w Brukseli, to Polak poszukiwany przez policję międzynarodowym listem gończym. Teraz jednak okazuje się, że mężczyzna ma kolejną tożsamość. Jest Francuzem i nazywa się Adam Borg.
Organizator słynnej orgii w Brukseli ma kolejną tożsamość. Fot. Policja.pl
Do dokumentu potwierdzającego kolejną tożsamość organizator "gejowskiego gangbangu" dotarli dziennikarze "Faktu". Mężczyzna posługuje się francuskim dowodem osobistym, który wydano na nazwisko Adam Borg. Jest to więc już trzecia jego tożsamość.

Z dowodu wynika, że Adam Borg urodził się na Malcie. – Nie mam polskiej narodowości, nie jestem Polakiem – mówił w rozmowie z "Faktem". Zapewniał, że ma dwa nazwiska pierwsze to Borg, drugie Manzheley.

Co ciekawe wcześniej twierdził, że jest obywatelem Czech i nie zna języka francuskiego. – Mam wiele narodowości i wiele dokumentów na różne nazwiska. Ale nie mam polskiej narodowości – zaznaczał.


Czytaj także: Policja z Wadowic sprawdza organizatora orgii w Brukseli. Chodzi o oszustwo

Organizator brukselskiej orgii


Przypomnijmy, że o tym, że poszukiwany przez wadowicką policję Przemysław P. i David Manzheley, organizator głośnej orgii w Brukseli z udziałem konserwatywnego węgierskiego europosła Jozsefa Szajera, to jedna i ta sama osoba poinformował portal Onet.pl.

Funkcjonariusze z Wadowic szukają mężczyzny o podobnym rysopisie, który urodził się w 1984 r. i jest zameldowany w Wadowicach przy ul. Sienkiewicza. Rozbieżnością jest w tym przypadku fakt, że Manzheley podawał w wywiadach, że ma 29 lat, a nie 36 jak wynika z akt policji.

Według Onetu mężczyzna jest poszukiwany w Polsce przez komorników, a w jego sprawach toczy się kilkanaście spraw w krakowskich sądach. Miał też nie skończyć nawet liceum. W rozmowie z portalem, w której stwierdził, że w jego orgiach regularnie uczestniczyć miało czterech polityków PiS, zaprzeczał, że jest poszukiwaną osobą, a jego rodzice nie byli Polakami.

Rodzina rozpoznała Przemysława P.


"Fakt" dotarł do rodziny poszukiwanego mężczyzny. Dziadek Przemysława P., Stanisław Zguda, właściciel piekarni w Wadowicach, utrzymuje, że organizator brukselskiego seksparty to jego wnuk.

– To był mądry chłopak, ale coś mu się w głowie porobiło. Mając 16 lat, podrobił pieczątkę mojej piekarni i zwalniał pracowników. Był kochanym wnukiem, nigdy nic mu nie brakowało. Ale gdy 20 lat temu zmarła moja pierwsza żona, pozwał nas do sądu o spadek. A przecież dostał więcej pieniędzy, niż mu się należało. To smutne, ten człowiek kłamie w żywe oczy, nie wiem w kogo on się wdał – mówił mężczyzna w rozmowie z "Faktem".

Krewni Dawida Manzheleya nie ukrywają, że są zszokowani doniesieniami o jego udziale w seksparty w Brukseli. – Zawsze lubił być w centrum zainteresowania. On nam wyrządził tyle krzywdy, zszargał opinię i wciąż musimy udowadniać, że nic złego nie zrobiliśmy i nic mu nie jesteśmy winni. Nie rozumiemy, jak to możliwe, że policja tyle lat go poszukuje i wciąż nie może zatrzymać? – zastanawiali się.

Czytaj także: Uczestnicy brukselskiego gangbangu mają kłopot. Manzheley: Policja wszystko nagrała

Źródło: "Fakt"