Zaskakujące odwrócenie ról na Strajku Kobiet. Z głośników płynie komunikat dla... policji
Na każdym proteście w czasie epidemii koronawirusa policja powołuje się na rozporządzenie premiera, które zakazuje organizowania zgromadzeń publicznych i przypomina o nim protestującym. Sęk w tym, ze rozporządzenie to jest niezgodne z Konstytucją, o czym przypomniał policji Strajk Kobiet.
To odpowiedź na policyjne nagranie, w którym funkcjonariusze nawołują do rozejścia się, ponieważ organizowanie zgromadzeń jest obecnie zakazane w myśl rozporządzenia premiera Mateusza Morawieckiego. Dlatego zdaniem policji każde zgromadzenie jest nielegalne, a jego uczestnicy łamią prawo.
Innego zdania są z kolei sędziowie, którzy orzekają w sprawach złamania tego prawa oraz prawnicy, którzy twierdzą, że skoro rząd nie wprowadził stanu wyjątkowego, to na mocy rozporządzenia czy jakiejkolwiek ustawy nie ma prawa zakazywać czegoś, co gwarantuje obywatelom Konstytucja.
Przypomnijmy, że niedzielny protest kobiet wyruszył z Ronda Dmowskiego i kieruje się w stronę Żoliborza. Policja zablokowała pochód na wysokości metra Świętokrzyska, więc protestujący, żeby ominąć kordon, skierowali się w kierunku bocznych uliczek.
Czytaj także: "Wprowadzili stan wojenny". Strajk Kobiet pokazał, jak PiS szykuje policję na protest