Kupiłam negatywny test na covid za 150 zł. Tak kwitnie nielegalny handel w sieci

Monika Przybysz
Równowartość 150 zł w kryptowalucie bitcoin – tyle trzeba zapłacić za fałszywe zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na obecność covid-19. Wszystko można załatwić w 24 godziny, nie wychodząc nawet z domu. Można też wybierać dowolną datę i godzinę "wykonania" badania, które będą widniały na dokumencie. Sprawą zajmuje się i policja, i prokuratura.
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Zagraniczne media już w listopadzie alarmowały: uważajcie, kwitnie handel fałszywymi wynikami testów na obecność covid-19. Oczywiście chodziło o zaświadczenia, które potwierdzają, że pasażer chcący przekroczyć granicę, nie jest zakażony koronawirusem, czyli wynik jego testu jest negatywny.


Na dowód mnożono przykłady ze świata. I tak np. w listopadzie francuska policja aresztowała aż siedem osób za sprzedawanie fałszywych wyników testów na lotnisku Charlesa de Gaulle’a w Paryżu (za "USA Today").

Miesiąc wcześniej w Ameryce Południowej aresztowano brazylijskich turystów, którzy przedstawili fałszywe wyniki testów po przylocie na archipelag Fernando de Noronha.

Test bez wychodzenia z domu

Wraz ze wzrostem liczby krajów otwierających swoje granice tylko dla tych, którzy są w stanie dokumentem z laboratorium zaświadczyć o swoim zdrowiu, zaczął rosnąć nielegalny handel.

W sieci bez trudu można znaleźć ogłoszenia tego typu: "Negatywny wynik testu na covid-19 w 24 h. Bez wychodzenia z domu. Uzyskaj zaświadczenie lekarskie w ramach testu na COVID-19 i bezpiecznie przekrocz granice państwa". Do kontaktu podany jest wyłącznie mail.

Piszę. Odpowiedź przychodzi po trzech godzinach. Dowiaduję się, że zaświadczenie o negatywnym wyniku testu PCR kosztuje 150 zł (w laboratorium zrobienie testu to nawet 500 zł), a placówka, która rzekomo je wykonała, znajduje się na liście Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

By przystąpić do realizacji zamówienia, muszę tylko podać podstawowe dane: imię, nazwisko, datę i miejsce urodzenia, numer dokumentu, z jakim podróżuję. Powinnam także wybrać: datę i godzinę wystawienia zaświadczenia i "wykonania" testu oraz informację, w jakim języku ma być dokument.

Sprzedawca informuje mnie również, że maksymalnie 24 godziny po otrzymaniu danych, dostanę zaświadczenie, ale z ukrytymi niektórymi informacjami (m.in. pieczątkami i nazwiskiem lekarza oraz diagnostów). Jeśli wykonam przelew, wyśle mi pełną wersję.

Zgadzam się i proszę o numer konta. Ale okazuje się, że zapłacić za zaświadczenie można tylko za pośrednictwem kryptowaluty bitcoin. "Tylko tego typu forma płatności zapewnia nam anonimowość" – piszą w mailu autorzy ogłoszenia.
Fałszywe zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na obecność COVID-19.Fałszywe zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na obecność COVID-19.Fot. Screen
Zasypuję ich dodatkowymi pytaniami, m.in. o to, skąd mam mieć pewność, czy otrzymam zaświadczenie i czy będzie ono respektowane przy kontroli paszportowej. "Wszyscy nasi klienci latają ze wszelkiego rodzaju lotnisk bezproblemowo" – czytam w odpowiedzi.

Dokonuję transakcji. Wysyłam potwierdzenie.

Pieczątki i nazwiska

Po kilku godzinach na mailu mam zaświadczenie w języku angielskim. Widnieje na nim logo laboratorium Diagnostyka.

Dr Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu ds. Medycyny Laboratoryjnej Diagnostyki, przekazuje, że o fałszywych zaświadczeniach sprzedawanych pod logo laboratorium, poinformowano już prokuraturę. – Ale sprawa jest wielowątkowa, ponieważ nie tylko jedna firma w ten sposób oszukuje – zaznacza dr Anyszek.

W sieci dostępne są nie tylko oferty fałszywych zaświadczeń, ale i wyniki testów na obecność COVID-19.
Dr Tomasz Anyszek
pełnomocnik zarządu ds. Medycyny Laboratoryjnej Diagnostyki

Oba te dokumenty dla osoby spoza firmy mogą być trudne do rozpoznania jako fałszywe. Nasze zaświadczenia lekarskie wydawane w formie dokumentu elektronicznego mają podpis elektroniczny kwalifikowany. Natomiast mało kto to sprawdza. Wszyscy drukują dokument, który traci tę cechę, i pokazują w formie wydrukowanej – to otwiera furtkę dla fałszywych zaświadczeń. Gdyby celnicy kazali prezentować dokument w wersji elektronicznej, to widzieliby podpis kwalifikowany, którego się nie da sfałszować.

Na fałszywym zaświadczeniu znajdują się także nazwiska i podpisy dwóch diagnostek laboratoryjnych oraz krakowskiego kardiochirurga.

Kontaktuję się z nimi. Doktor Krzysztof Traczyński zgłosił sprawę policji. – Informowano mnie, że wykorzystuje się dane z mojej pieczątki lekarskiej wraz z numerem prawa wykonywania zawodu. W związku z tym zgłosiłem to na policję, zostałem przesłuchany, zaprotokołowany – odpowiada kardiochirurg.

Obie diagnoski do niedawna zatrudnione były w firmie Testdna.pl. – Podpisy te zostały pozyskane w nielegalny sposób – żaden z diagnostów nie złożył ich na tym dokumencie – tłumaczy Elwira Posłajko, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży Testdna.pl.
Elwira Posłajko
dyrektor ds. marketingu i sprzedaży Testnda.pl

Ponieważ nasze wyniki bardzo często są bez naszej wiedzy publikowane przez pacjentki na zamkniętych grupach facebookowych podejrzewamy, że stąd mogła je pozyskać osoba, która dopuściła się stworzenia przedstawionego fałszywego raportu z analiz w kierunku zakażenia SARS COV-19. Sprawa jest aktualnie konsultowana z naszym prawnikiem i złożymy zawiadomienie do prokuratury.


Kim są oszuści?

Trudno ustalić, kim są sprzedający w sieci zaświadczenia o negatywnych wynikach testów, bo dobrze dbają o swoją anonimowość.

Jeśli natomiast spojrzymy na bitcoina, to zobaczymy, że od 8 stycznia na ten adres zarejestrowano 27 transakcji.

Dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant cyberbezpieczeństwa i prywatności: – Nie wiemy, kim są ci ludzie. Jednak samo zaistnienie problemu fałszywych zaświadczeń było jedynie kwestią czasu. W sytuacji, gdy "odblokowują" one dostęp do pewnych dóbr, trzeba było tego oczekiwać i istotnie problem zaistniał już wiosną ub. roku.

Zdaniem Olejnika podobny proces będziemy mogli obserwować w przypadku zaświadczeń na bycie zaszczepionym przeciw covid-19. – Dlatego też tak ważne będzie zbudowanie zaufania dla systemu tzw. "paszportów medycznych". Jeśli coś już powstaje, to lepiej by było to zrobione dobrze – uważa.

Sprawą zajmuje się już policja. Jak informuje nas inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, funkcjonariusze z Biura do Walki z Cyberprzestępczością KGP przy wsparciu policji z Katowic, przeszukali pomieszczenia u mieszkańca Katowic. Oferował on szczepionki na covid-19 oraz zaświadczenia o negatywnym wyniku testów na obecność covid-19.
Mariusz Ciarka
rzecznik Komendanta Głównego Policji

W styczniu br. w trakcie monitorowania sieci Internet pod kątem sprzedaży produktów związanych z COVID-19 funkcjonariusze operacyjni Biura do Walki z Cyberprzestępczością Komendy Głównej Policji natrafili na ogłoszenia związane z oferowaniem „nowej szczepionki na COVID-19 w formie ampułko-strzykawki” oraz „Negatywne testy COVID-19”. Analiza zgromadzonych materiałów pozwoliła wytypować 26-letniego programistę z Katowic.

Czy łatwo będzie namierzyć pozostałych oszustów?

– To zależy od tego, jakie środki i metody wybierają takie grupy w dłuższej perspektywie. W pewnych sytuacjach i po pewnym czasie obserwacji może być możliwe namierzenie zarówno po e-mailu, jak nawet przy użyciu płatności bitcoinami, które przecież zostawiają ślady. To jednak sytuacje szczególne. Wszystko więc zależy od determinacji śledczych oraz od metod i podejścia takich grup – odpowiada dr Łukasz Olejnik.