Czym jest dziś "American Dream"? Tom Hanks o głębokich podziałach w Stanach (nie)Zjednoczonych

Monika Piorun
Tom Hanks, który poprowadził wieczorne show "Celebrating America", odwołał się w swoim wystąpieniu do nieco zapomnianych ideałów przyświecających powstaniu USA. Bezprecedensowe zamieszki na Kapitolu pokazały, jak bardzo podzieleni są współcześni Amerykanie, dlatego aktor przypomniał, o co chodziło tym, którzy budowali w tym kraju fundamenty demokracji.
Tom Hanks poprowadził wieczorne show "Celebrating America" w dniu zaprzysiężenia prezydenta Joe Bidena. Jak mu poszło? Fot. Twitter.com/@honest_abe_1865


W momencie zaprzysiężenia 46. prezydenta USA Stany Zjednoczone zdają się być paradoksalnie najmniej zjednoczone od lat. Nie tylko pandemia, ale także poważne zmiany społeczne i gospodarcze, doprowadziły do tego, że nowy przywódca amerykańskiego imperium musi się zmierzyć ze skrajnymi emocjami obywateli, którzy nie wahają się wyrazić swojego oburzenia obecną sytuacją.


Stojąc na tle Mauzoleum Abrahama Lincolna Tom Hanks rozpoczął wieczorny program "Celebrating America" od nawiązania do wydarzeń, do których doszło w Waszyngtonie 6 stycznia, gdy świat przecierał oczy ze zdumienia patrząc na to, co się stało na Kapitolu.

Tom Hanks przypomina podzielonym Amerykanom, czym jest "American Dream" i "Ziemia Obiecana"

— Prawdę mówiąc, Dzień Inauguracji to znacznie więcej niż zaprzysiężenie kolejnych przywódców naszego kraju. W tym dniu chodzi przede wszystkim o to, by utrwalić to, co świadczy o istocie naszych amerykańskich ideałów — zaczął Hanks. — Co cztery lata słyszymy słowa, które dodają nam sił do dalszej wędrówki. Przesłanie, które może nas zjednoczyć, gdy zaczniemy zbaczać z drogi i iść do miejsca, w którym jesteśmy, zamiast podążać tam, gdzie moglibyśmy być — mówił aktor nawiązując do haseł wyborczych demokratów.

"A Promised Land" i wspólna wędrówka do celu, jakim jest "Ziemia Obiecana" to nie tylko klasyczne ideały, do jakich odwołują się coraz częściej politycy w ostatnich kampaniach. Omen nomen taki tytuł nosi też najnowsza książka Baracka Obamy, która bije rekordy popularności.

Czytaj także: 10 najlepszych na świecie książek 2020 roku. Co się znalazło na słynnej liście "The New York Times"?

Jeśli zapomnimy o Amerykańskim Śnie, życie zmieni się w koszmar?

Hanks zaznaczył, że ostatnio Amerykanie doświadczyli głębokich podziałów i niepokojących zmian. Nie powinni jednak zapominać o tym, co najważniejsze. Zwłaszcza w momencie zaprzysiężenia nowego prezydenta.

Myślą przewodnią tego dnia jest wizja, jaką przedstawia on w swojej przemowie — bez względu na to, czy jest demokratą czy republikaninem — oraz zaduma nad demokracją, fundamentami republiki, jednością i wspólnymi marzeniami, które wszyscy dzielimy.

Czytaj także: Lady Gaga z... 26 tys. żołnierzy w tle. Za nami inauguracja prezydentury Joe Bidena (PROGRAM)

Według Hanksa, to czy słowa nowego przywódcy Stanów Zjednoczonych trafią do naszych serc, wcale nie zależy od zdolności oratorskich danego polityka ani od jego poglądów, ale od tego, że wszyscy obywatele dzielą ten sam "American Dream".

Sen o lepszym świecie, pokoju i spokojnej przyszłości zdaje się wykraczać daleko poza granice USA i rezonuje ze wszystkimi, którzy respektują zasady demokracji w tym kraju — nawet jeśli się tu nie urodzili.

Hanks zasugerował, że nie warto zapominać o założeniach amerykańskiej demokracji i dążeniu do budowy wolnego państwa, w którym każdy ma równe szanse na to, by zacząć życie od nowa. Ostatnie wydarzenia na Kapitolu świadczą bowiem o tym, że słynny amerykański sen bardzo szybko może zmienić się w... koszmar, z którego trudno się wybudzić.

Dowiedz się więcej: