Marta L. usłyszała zarzuty. Liderce Strajku Kobiet grozi kara więzienia
Warszawska prokuratura przedstawiła w środę liderce Strajku Kobiet Marcie L. zarzuty popełnienia przestępstwa podczas jednego z protestów. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz poinformowała, że L. grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Czytaj także: "Ona nikogo nie udaje". Stała się twarzą protestów kobiet. Kim naprawdę jest Marta L.?
L. jest oskarżana o wydarzenia, które miały miejsce 28 listopada ubiegłego roku podczas jednej z manifestacji w obronie praw kobiet. Liderka Strajku Kobiet nie przyznała się do zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień.
Skrzyniarz dodała także, że zgromadzony przez śledczych materiał dowodowy wskazuje na to, że podejrzana dopuściła się zarzucanych jej czynów. Grozić jej może kara nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Liderka Strajku Kobiet chyba nie spodziewała się, że usłyszy zarzuty. Widać to po jej wpisie z wtorku, który zamieściła na Facebooku. Zamieściła w nim zdjęcie wezwania do prokuratury.
- w październiku 2017 r. oskarżała działaczy ruchu Obywatele RP o wtargnięcie na teren Sejmu. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotów uniewinnił oskarżonych.
- we wrześniu 2018 r. odmówiła wszczęcia postępowania wobec byłego księdza Jacka Międlara. Stwierdziła, że wzywanie do 'żniw na Żydach' i żądanie wypędzenia ich z Polski nie są przejawem nienawiści rasowej. Decyzję uzasadniła dbałością o pluralizm i wolność wypowiedzi.
- w sierpniu 2019 r. nie dopatrzyła się przestępstwa, gdy 'Gazeta Polska' dołączyła do jednego z wydań naklejki z przekreśloną tęczą i napisem 'Strefa wolna od LGBT'" – czytamy w poście L.