Alarmujący list szefowej "Solidarności" w sanepidzie. Nie podoba się jej anulowanie mandatów

Aneta Olender
"Po co nakładamy mandaty, które i tak są anulowane?" – w liście do Głównego Inspektora Sanitarnego pyta szefowa "Solidarności" sanepidu. Do pisma dotarł reporter Radia Zet Maciej Bąk.
Policja i inspektorzy sanepidu podczas kontroli w restauracji otwartej mimo rządowego zakazu. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Szefowa "Solidarności" Dorota Walczak podkreśla w liście, że pracownicy sanepidu boją się, że za kontrole firm ostatecznie trafią do sądu, gdyż są one dokonywane "na podstawie nielegalnego rozporządzenia premiera".

"Uważamy, że aby realizować nasze zadania polegające na zachowaniu bezpieczeństwa sanitarno-epidemiologicznego w kraju, należy wreszcie uporządkować wszystkie akty prawne, by działania były skuteczne, nasza praca bezpieczna, a wydawanie poleceń pracownikom miało sens" – zaznacza w piśmie do szefa GIS Krzysztofa Saczki.

Walczak dodaje również, że w trakcie kontroli pracownicy są znieważani, wyśmiewani, szykanowani i poniżani. Inspektorzy spotykają się z groźbami pozwów, są nagrywani, a ich wizerunki publikuje się w sieci.


"Żądamy podjęcia w trybie pilnym działań w celu zabezpieczenia pracowników" – podkreśla szefowa sanepidowskiej "Solidarności".

Jak ustalił reporter Radia ZET, pismo wysłano 25 stycznia, ale mimo spotkania związkowców z szefostwem GIS, nie zapadły żadne konkretne decyzje.

Czytaj także: Poseł klubu PiS wstydzi się za rząd ws. covid-19. "Śmiechu warte"

Policja i sanepid w restauracji Gessler w Bukowinie Tatrzańskiej. Lokal otwarto mimo obostrzeń