Od tej strony nie znałeś “literatury dla młodzieży”. Oto dlaczego warto zajrzeć na nie swoją półkę

Karolina Pałys
Do tej pory nie sądziłam, że istnieje na świecie rzecz, która mogłaby obudzić we mnie nostalgię za okresem dojrzewania. A jednak. Czytając najnowszą książkę Maggie Stiefvater autentycznie żałowałam, że nie mam “nastu” lat. Wtedy zupełnie bezkarnie i bez krępacji mogłabym afiszować się z przyjemnością, jaką daje lektura “Wezwij Sokoła”.
Fot. materiały prasowe
“Wezwij sokoła” to pierwsza część z trzech zaplanowanych. Cykl autorstwa Stiefvater nosi tytuł: “Śniący” i nie jest pierwszym wieloksiągiem w jej dorobku. Pisarka (ale i rysowniczka, malarka, muzyczka i… dziennikarka motoryzacyjna) zdążyła już wydać kilka wieloksiągów i kilka razy wspiąć się na listy bestsellerów New York Timesa.

Jeśli jednak nie kojarzycie żadnego tytułu jej powieści, powód, niestety, może być tylko jeden: po prostu nie klasyfikujecie się już do szacownego grona określanego mianem “młodzieży”.

Nic jednak nie szkodzi, błędy dojrzałości da się wszak naprawić. Co prawda czasu nie cofniecie, ale zdecydowanie możecie wziąć do ręki “Wezwij sokoła”. Zapewniam, że już po kilku stronach zapomnicie, że ta książka - teoretycznie - ma jakiekolwiek obostrzenia wiekowe.

Sen czy jawa?

Z opisu, znajdującego się na odwrocie książki nie wywnioskujecie wiele na temat fabuły. I bardzo dobrze, bo tego typu enigmatyczna zajawka idealnie pasuje do pisarskiego stylu Stiefvater, który, nie bójmy się tego słowa, jest dość specyficzny. Intrygująco specyficzny — przekonacie się o tym już od pierwszego zdania:


“Będzie to opowieść o braciach Lynch. Było ich trzech i jeśli ktoś nie lubił jednego z nich, mógł wypróbować innego, ponieważ niewykluczone, iż ten z braci, który innym wydawał się nazbyt kwaśny bądź nazbyt słodki, akurat mógłby przypasować właśnie jemu. Bracia Lynch, sieroty Lynch. Wszyscy w ten czy inny sposób powstali dzięki snom. I wszyscy, jak jeden mąż, byli diabelnie przystojni”

Czy po takim otwarciu da się z obojętną miną zamknąć i odłożyć książkę z powrotem na półkę? Cóż, możecie próbować. Ale założę się, że ten cichy głosik z tyłu głowy, szepczący: “Co to znaczy: ‘Powstali dzięki snom?’ O co tu chodzi” nie da wam spokoju.

Jeśli zatem będziecie czytać dalej, dowiecie się, że bracia Lynch (a przynajmniej niektórzy z nich) należą do tzw. “Śniących” czyli ludzi których sny stają się rzeczywistością. A właściwie: elementy wspomnianych snów przenoszą się do świata realnego, kiedy już śniący obudzi się z drzemki.

W praktyce wygląda to na przykład tak: jedziecie odwiedzić swojego chłopaka w akademiku. Jest późno więc, zamiast wracać do swojego domu na odludnej prowincji, zostajecie na kampusie. Tak się składa, że akurat tej nocy nawiedza was sen nieszczególnie przyjemny: większość głównych ról grają w nim ohydne, oślizgłe, wijące się i tupiące setkami maluteńkich odnóży robale.

W przeciwieństwie do snów “normalnych” ludzi, wasze nie przestają istnieć zaraz po tym, jak otworzycie oczy. Wręcz przeciwnie. Kiedy je otworzycie, stają się jeszcze bardziej realne — czyli w tym przypadku, stają się prawdziwymi ohydnymi insektami atakującymi pokój twojego chłopaka. A że gdzieś po drodze śnił ci się jeszcze odpalony, dymiący spalinami motor…

Dokładnie takie “przygody” ma na swoim koncie Ronan, jeden z braci Lynch i zarazem jeden z głównych bohaterów książki.

Inną postacią, grającą w książce kluczową rolę jest Jordan Hennessy — genialna kopistka, zajmująca się fałszowaniem, podrabianiem i podszywaniem się pod znanych malarzy. Hennessy doskonale zdaje sobie sprawę, że ma genialny talent i dokładnie wie, jak go wykorzystać. Pytanie, co chce osiągnąć? Sławę? Pieniądze?

Niekoniecznie, bo jak okazuje się dość szybko, w świecie stworzonym przez Stiefvater najcenniejszą walutą nie są dobra materialne. Przecież Śniący mogą wyśnić i przenieść do rzeczywistości co tylko chcą. O co więc może chodzić?

Fenomen dla każdego?

Tego nie zdradzę, sprawdźcie sami. Powiem natomiast, że czytając “Wezwij sokoła” przypomniałam sobie, jak to jest czytać książkę, która wciąga cię tak bezwstydnie. Na pozór jest tylko kolejną, dobrze napisaną, fakt, ale przecież tylko opowieścią na pograniczu fantasy i obyczaju.
Fot. materiały prasowe
W rzeczywistości jednak, książka Stiefvater reprezentuję tę samą półkę, “Harry Potter” - półkę, podpisaną słowami: ‘fenomen, który nie do końca da się wyjaśnić”. Może to zasługa świetnie skonstruowanych bohaterów, balansujących na granicy młodzieńczego buntu i dorosłego zniechęcenia? A może świata, w którym wszystko jest jednocześnie dozwolone i zabronione?

Przekonajcie się sami. A jeśli nie macie śmiałości — kupcie na prezent jakiemuś “młodemu dorosłemu”. Będziecie mogli pożyczyć, jak już “dojrzejecie” do lektury.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem W.A.B.