Skandal wokół "ataku wilków na pilarzy". Nasz news: Prokurator popełnił przewinienie dyscyplinarne

Katarzyna Zuchowicz
Informacja, że wilki "zaatakowały" ludzi w lesie rozeszła się błyskawicznie i podzieliła Polaków. "Obronili się piłami spalinowymi, sytuacja była dramatyczna" – taki był przekaz. Ale sprawa wywołała też chaos i zostawiła po sobie pewien niesmak. Okazało się, że jeden prokuratorów, który zabierał głos, popełnił przewinienie dyscyplinarne. A internauci doszukali się, że jest myśliwym. O co chodzi?
WIlki "zaatakowały" pilarzy w Brzozowie. O sprawie jest głośno w całym kraju. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta



Prokurator Rejonowy z Brzozowa na Podkarpaciu jest wyraźnie poruszony. O sprawie "ataku wilków" dowiedział się z mediów, gdy jeden z pracowników pokazał mu artykuł w internecie. Wypowiadał się w nim jeden z prokuratorów jego jednostki, choć sprawa nie była zarejestrowana w prokuraturze, i w związku z tym nie pozostawała w jej zainteresowaniu.

"Potwierdzam, że do prokuratury w Brzozowie trafiły takie informacje. Aktualnie weryfikowane są okoliczności tego zdarzenia. Jeśli jednak przebieg wydarzeń zostanie potwierdzony i do pilarzy podeszły wilki, to możemy mówić o dramatycznej sytuacji i ewenemencie na skalę kraju, a nawet Europy" – mówił Marcin Bobola cytowany przez lokalny portal brzozow24.pl.

Onet cytuje jeszcze inne jego słowa: "Jest wiele informacji o tym, że wilki w okolicach Brzozowa zagryzają zwierzęta domowe, szczególnie psy. Sytuacja wygląda na dość dramatyczną i wymaga szybkiej reakcji. Rozmawiałem już na ten temat z miejscowym nadleśniczym. Trzeba coś zrobić, zanim zrobi się ciepło i coraz więcej ludzi będzie wybierać się do lasu".

Te słowa musiały wywołać duże zaskoczenie w Prokuraturze Rejonowej.

Prokurator Rejonowy reaguje


– Prokuratura Rejonowa w Brzozowie na dzień dzisiejszy nie prowadzi żadnego postępowania w związku ze zdarzeniem w lesie. Prokurator udzielił mediom informacji w sposób bezprawny, bez wiedzy i zgody kierownictwa jednostki. To jest całkowicie samowolna i nieuprawniona wypowiedź. Prokurator popełnił przewinienie dyscyplinarne., w związku z tym już trwa postępowanie wyjaśniające. Prokurator został zobowiązany do przedstawienia wyjaśnień na piśmie – mówi naTemat Prokurator Rejonowy Zbigniew Piskozub.

Wypowiedź prokuratora Bobola, jak słyszę, była całkowicie nieuprawniona, a kontakt z mediami sprzeczny z paragrafem 3 ust 1. regulaminu wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury. Do kontaktu z mediami na szczeblu prokuratury rejonowej jest bowiem uprawniony wyłącznie kierownik jednostki, jego zastępca, ewentualnie na podstawie polecenia szefa, prokurator prowadzący sprawę.

Z oświadczenia prokuratora rejonowego wynika zaś, że kontakt z mediami i udzielenie informacji w sprawie wilków nastąpiło bez wiedzy i zgody kierownictwa. – Uważam, że prokurator mógł udzielić informacji jako osoba prywatna, a nie jako osoba przedstawiająca się jako prokurator prokuratury rejonowej w Brzozowie – zaznacza prok. Zbigniew Piskozub.

O incydencie poinformował prokuratora okręgowego. – Z doniesień medialnych nie wynika, aby incydent, który miał miejsce w lesie z udziałem ludzi i zwierząt wypełniał znamiona jakiegokolwiek przestępstwa opisanego w Kodeksie Karnym – zauważa prokurator.

"Atak" na pilarzy w Brzozowie


Internauci szybko doszukali się informacji, że Marcin Bobola jest myśliwym. Ten wątek pojawił się w mediach społecznościowych. Z samym prokuratorem nie udało nam się jednak porozmawiać. – To, że jest myśliwym to u nas wiedza powszechnie znana. Wiadomo, że to jest jego hobby. Można powiedzieć, że to jest myśliwy utytułowany – mówi jeden z mieszkańców. Oficjalnie nikt jednak nie chce tego potwierdzić.

– Może chciał dobrze? Zna ten teren bardzo dobrze – próbuje go bronić inny z mieszkańców. O "ataku" wilków było głośno w mediach we wtorek. "Wilki zaatakowały drwali! Odganiali je ryczącymi piłami", "Wilki zaatakowały ludzi w lesie! "Sytuacja wygląda na dość dramatyczną", "Wilki zaatakowały pilarzy na Podkarpaciu. Mężczyźni bronili się kilkanaście minut" – grzmiały tytuły.

Przypomnijmy, dwóch pilarzy, pracujących w lesie niedaleko Brzozowa na Podkarpaciu, w poniedziałek zostało zaatakowanych przez wilki. "Mężczyźni przez dobre kilkanaście minut mieli bronić się piłami spalinowymi przed agresywnymi zwierzętami" – taki był powszechny przekaz.
Ale wiele osób uważa, że słowo "atak" było przesadzone.

– Sprawa jest bardzo prosta. Jeśli mówimy o ataku zwierzęcia na człowieka, to w tym momencie ci ludzie powinni być w szpitalu, bo są pogryzieni. Tu trudno nazwać to atakiem, mamy do czynienia z jakąś interakcją. Mi to wygląda na kolejny element nagonki na wilki. Niestety coraz częściej pojawiają się takie historie podsycane przez myśliwych, że dochodzi do ataku, a potem okazuje się, że nawet nie było fizycznego kontaktu z człowiekiem. I wychodzi na to, że atak polegał na tym, że wilk przechodził i na kogoś spojrzał – komentuje w rozmowie z naTemat Adam Wajrak, dziennikarz związany z "Gazetą Wyborczą", znany działacz na rzecz ochrony przyrody.

Co zdarzyło się w lesie


Do zdarzenia doszło ok. 400 metrów od Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i na to szczególną uwagę zwracają niektórzy mieszkańcy.

– Gdybym nie znał osób, od których ta relacja pochodziła, powiedziałbym, że to bujda. Mam 25 lat stażu i o takiej sytuacji nie słyszałem. Ale wiem, że to byli poważni ludzie, którzy pracują w lesie. Byli pod wrażeniem. To była bardzo niespotykana sytuacja i nietypowe zachowanie wilków. Sam niejednokrotnie widziałem wilka na polowaniu. Jeśli tylko zobaczył człowieka, natychmiast robił odwrót i udawał się w przeciwną stronę. Nie zdarzyło mi się nigdy, by wilk zainteresował się człowiekiem i poszedł w jego stronę. A tu wilki wykazały instynkt stadny i zachowywały się jak na polowaniu – mówi naTemat Rafał Heś, wicełowczy z Koła Łowieckiego "Bażant" w Brzozowie.

Co wydarzyło się w lesie? – Pan pracujący dużą piłą, podczas pracy podniósł głowę i zobaczył dwa wilki kilka metrów od siebie. Nie miał wątpliwości, że to wilki, bo widział je nie raz. Zdarzały się u nas incydenty, wielokrotnie zgłaszane były zaginięcia psów. Potem pojawił się trzeci. Te wilki podeszły do pilarzy trzykrotnie. Jeden z nich mocniej zacząć machać pilarką, wilki cofnęły się o kilka metrów, ale potem podeszły znowu. Były zjeżone, pokazywały zęby. Z relacji jednego z panów wynikało, że ewidentnie ich agresja była skierowana w ich kierunku. Trwało to kilkanaście minut, potem odeszły. To było zachowanie niepokojące, wcześniej przeze mnie nie spotkane – podkreśla wicełowczy.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie dopiero we wtorek po południu otrzymała oficjalne powiadomienie o zdarzeniu. Wcześniej, podobnie jak prokuratura, również o wszystkim dowiadywała się z mediów. – Media pisały o bardzo nietypowej, dość niebezpiecznej sytuacji, wręcz sensacyjnej. Donosiły, że RDOŚ dostał informację, a my wtedy jej jeszcze nie mieliśmy. Po południu trafiło do nas oficjalne pismo od pana nadleśniczego Nadleśnictwa Brzozów, który opisał przebieg zdarzeń. Jutro nasi pracownicy jadą w teren oglądać miejsce zdarzeń. Mamy nadzieję, że jeszcze jakieś ślady zostały – mówi naTemat rzecznik RDOŚ Łukasz Lis.

Dodaje, że RDOŚ nic również nie wie o nietypowych zachowaniach wilków w tamtym terenie, o których także donoszą media. – Zwrócimy się też w tej sprawie do gmin i do Lasów Państwowych – zapowiada rzecznik.

Wilki pod ochroną


Temat wilków, które są pod ścisłą ochroną, jest w Polce bardzo delikatny i drażliwy. – W Polsce jest ok. 2 tys. wilków. Teraz mogą być bardziej widoczne, bo kończy się cieczka. Wilki są teraz bardziej ruchliwe, mniej ostrożne – zauważa Adam Wajrak.

– Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że takie historie są bardzo mocno pompowane przez środowisko myśliwskie, po to, by zrobić z nich zwierzę groźne i móc w przyszłości do niego strzelać. Coraz więcej jest takich historii i takich newsów. Mój kolega zrobił piękne zdjęcia ośmiu wilków w środku Puszczy Białowieskiej. Myśliwi rozsyłali je potem jako zdjęcie spod Tczewa, że tam podchodzą. Filmy z atakami na psy bardzo często są filmami z Rosji, gdzie na wilki się poluje – dodaje.

W Brzozowie w środowisku łowieckim słychać, że w okolicy wilków jest coraz więcej. Rafał Heś spotykał po 2-3 sztuki. Jego koledzy mają zdjęcia, jak spotkali 5-6 sztuk. Z inwentaryzacji, którą robili w tym roku, wynika, że w regionie jest ponad 20 wilków.

– W ciągu doby wilk potrafi pokonać 30 km. Może być wszędzie. Wśród myśliwych jest widoczne, że w Bieszczadach jest coraz mniej zwierzyny i wilk, poszukując, nowych terytoriów, przesuwa się na północny wschód. Po pogłowiu sarny widzę, że 50 proc. na naszym terenie jest zredukowane. Bo sarna jest jednym z łatwiejszych celów dla wilka. A w tym roku obserwujemy też drastyczny spadek lisa, który nie wytrzymuje konkurencji z wilkiem – dodaje.

Jest zagrożenie czy nie?


W regionie nie słychać, by wilki atakowały zwierzęta przydomowe, nasz rozmówca wymienia tylko dwa przypadki ataku na bydło w ciągu ostatnich lat. – Wilki nabierają przyzwyczajenia do człowieka. Były przypadki, że podchodziły pod domostwa i grzebały w śmieciach. Strach jest. Wiem, że dwóch wójtów dawało ostrzeżenia przed wilkami, żeby zachowywać ostrożność. Od miesięcy jest coraz więcej sygnałów o krążących wilkach. Do tej pory nie działo się jednak nic drastycznego – opowiada Rafał Heś.

O zagrożeniu nie chce jednak mówić. – Nie nam to oceniać. Bardzo łatwo możemy zostać posądzeni o nieobiektywne opinie. Niech fachowcy wypowiadają swoje zdanie – odpowiada.

Adam Wajrak, który sam nie raz fotografował wilki: – Mogą przechodzić przez wieś. Dwa lata temu na resztkach siana blisko mojego domu dzień w dzień o tej porze roku spało od 3-9 wilków. Musiałem uważać z psem, żeby się nie spotkały. Jeśli mamy wsie na skraju lasu, to te zwierzęta po prostu tam będą. One pełnią bardzo ważną rolę, zmieniają zachowania jeleniowatych, dzięki temu las może się odradzać. Są potrzebne. Liczba jeleni stale wzrasta, podobnie liczba łosi. Jeśli chcemy mieć sprawnie działający ekosystem to musimy mieć dużego drapieżnika. Myśliwy tego nie zrobi.