"Umarł niecałe 2 godziny po wypowiedzeniu błagania o pomoc". Ratownik o beztrosce w czasie epidemii
"Obserwuję sobie 'normalne' życie. Połowa ludzi bez maseczek. Druga w maseczkach usyfionych tak, że w sumie można grzyby z nich skrobać do suszenia" – napisał na Facebooku ratownik medyczny. Opisał, jak wygląda walka o życie chorych w czasie pandemii.
"Sikam do worka bo trochę wstyd pod drzewko w centrum miasta. Na kebaby nie mogę patrzeć, a ostatnio to i parówa w bułce to podstawa mojej diety. Częściej widzę kolegę z zespołu niż żonę, która ostatnio mi powiedziała, że się już przyzwyczaiła do pustego mieszkania. Wezwanie, szpital, następne wezwanie, dezynfekcja, kolejne wezwanie: kontynuacja misji poprzedniego zespołu" – czytamy w jego poście (pisownia oryginalna).
Ratownik medyczny zwrócił też uwagę na problem, jakim jest to, że ludzie nie noszą maseczek, a ci, którzy to robią, mają je "usyfione tak, że w sumie można grzyby z nich skrobać do suszenia".
"No i oczywiście wszędzie odsłonięte kinole. Nigdy w życiu nie widziałem takiej ilości superbohaterów. Przecież oni muszą być nieśmiertelni. Bo chyba nie głupi?" – napisał.
Przywołał też historię pana Kazimierza. 54-latka, który był jednym z koronasceptyków. "Panie ten kowid to mistyfikacja. Te maseczki to biznes tych brudnych pał z rządu. Ja to wszystko pier***ę i będę żył jak mi się podoba. Zbijcie mi ciśnienie i spier***ie" – zacytował wypowiedź mężczyzny.
Z wpisu wynika jednak, że dwa tygodnie później pan Kazimierz walczył o życie. "Panie ja się duszę! Panie pomocy bo umieram!" – prosił chory. "Pan Kazimierz nie był nieśmiertelny. Pan Kazimierz umarł niecałe 2 godziny po wypowiedzeniu błagania o pomoc" – wyjaśnił Michał Gościński.
Swoja wypowiedź podsumował mocnymi słowami: "Żyjcie dalej w beztrosce. Myślcie dalej że jesteście nieśmiertelni. Przecież was to nie dotyczy. Do zobaczenia niedługo. Chyba, że nie zdążymy".