"Gdyby nie moja żona, to bym cię brał". Kolejna szokująca relacja z łódzkiej filmówki

Bartosz Świderski
Niemal codziennie pojawiają się nowe, jeżące włos na głowie relacje absolwentów wydziałów aktorskich. Swoim doświadczeniem z łódzkiej filmówki właśnie postanowiła się podzielić Zuzanna Lit, aktorka znana z serialu "Stulecie winnych".
Mobbing w łódzkiej filmówce. Fot. Paweł Małecki/ Agencja Gazeta
Jako pierwsza głos zabrała Anna Paliga, a za nią poszli następni. O mobbingu na wydziałach aktorskich piszą ich absolwenci, w tym również znani aktorzy. Swoją historią podzieliła się Tamara Arciuch oraz Dawid Ogrodnik. Aktor znany z filmu "Ostatnia rodzina" i serialu "Rojst" jako oprawczynię wskazał Beatę Fudalej. Po jego wyznaniu inne osoby zaczęły przyznawać, że też doznały z jej strony przemocy.

Do osób głośno mówiących o przemocy na wydziałach aktorskich właśnie dołączyła Zuzanna Lit. Aktorka znana z filmu "Monument" Jagody Szelc oraz serialu TVP "Stulecie winnych" jest absolwentką łódzkiej filmówki. Z jej relacji wynika, że jeden z profesorów uczelni przekraczał granice intymności studentów w sposób niedopuszczalny.
Zuzanna Lit

Byłam świadkiem kilkukrotnie sytuacji w której profesor pod pretekstem pokazania "jak ma wyglądać scena", zwyczajnie zmacał moje koleżanki. Podczas prób usłyszałam od mojego profesora "nie udawaj takiej świętej" (…) Ten sam profesor po zimowych egzaminach podczas wspólnego świętowania zdanej sesji wziął mnie na rozmowę i powiedział "gdyby nie moja żona, to bym Cię brał". Moi koledzy w momencie, w którym nie potrafili czegoś zagrać, byli wyśmiewani i zawstydzani. Że są c*pa, nie facet, że nie potrafią złapać kobiety.

Lit opowiedziała również o profesorze, który miał "karmić się konfliktami" i nastawiać przeciwko jednej osobie całą grupę. Aktorka zrelacjonowała, jak sama stała się jego kozłem ofiarnym.
Zuzanna Lit

Trzykrotnie odmówiłam rozebrania się, po czym powiedział, że mojej sceny nie ma bez rozebrania i żeby moi koledzy mi podziękowani bo nie dostaniemy zaliczenia. Zaznaczę, że miałam wtedy 19 lat. Przy ogromnych naciskach zagraliśmy scenę, w której spada mi ręcznik i zostaje w samych szpilkach. Po scenie profesor wziął sukienkę, która była rekwizytem, podszedł do mnie (zasłaniającej się ręczniem) i zapytał "co możemy z tym zrobić?", nie odpowiedziałam nic, tylko podniosłam ręce (jak dziecko podczas ubierania), a on odpowiedział "grzeczna dziewczynka".

Aktorka na koniec podkreśliła, że dziekanat Wydziału Aktorskiego wiedział, co dzieje się na zajęciach, i dawał na takie zachowania ciche przyzwolenie. Można powiedzieć, że przygnębiający wpis zakończyła optymistycznie, stwierdzając, że "czuć wiatr zmian".


Czytaj również: