Zamieszanie po meczu Rumunia - Niemcy. Joachim Löw kontra dziennikarze

Krzysztof Gaweł
Reprezentacja Niemiec ograła w Bukareszcie Rumunię 1:0 (1:0) w drugiej kolejce eliminacji piłkarskich mistrzostw świata. Po meczu doszło do sporego zamieszania, bo trzymający się w bańce sanitarnej Niemcy i ich trener Joachim Löw za wszelką cenę chcieli uniknąć kontaktu z miejscowymi dziennikarzami. Zachowanie Niemców wywołało konsternację.
Reprezentacja Niemiec znakomicie rozpoczęła eliminacje MŚ. Fot. UEFA
Pandemia koronawirusa zmieniła wiele naszych przyzwyczajeń, także tych związanych ze światem sportu. Niemcy w niedzielę pokonali w Bukareszcie Rumunię 1:0 (1:0) po bramce Serge'a Gnabry'ego. Po spotkaniu przygotowano tradycyjną konferencję prasową z udziałem trenerów i zawodników. Niemcy za wszelką cenę chcieli uniknąć kontaktu z miejscowymi dziennikarzami, co wywołało konsternację gospodarzy.
Czytaj także: Niemcy pewnie zmierzają po awans na MŚ. Sensacyjny wicelider w grupie
Niemiecka kadra od początku eliminacji MŚ trzyma się w sanitarnej bańce. Trener Joachim Löw, członkowie sztabu i piłkarze unikają wszelkich - poza niezbędnymi - kontaktów w trakcie treningów, meczów i zgrupowań. Wszystko po to, by nie narażać się na zakażenie COVID-19. Jeden przypadek w trakcie marcowego zgrupowania Niemcy już mieli, z powodu wirusa odizolowano Jonasa Hofmanna z Borussii Mönchengladbach.


Po starciu z Rumunami Joachim Löw pojawił się więc w sali konferencyjnej z piłkarzem Kaiem Havertzem i przemawiał do dziennikarzy, z którymi połączony był on-line. Tak samo żurnaliści zadawali pytania, nie przewidziano bezpośredniego kontaktu. Gospodarze spełnili życzenie gości, choć pod drzwiami do sali konferencyjnej tłoczyli się miejscowi żurnaliści. Nie zostali na salę wpuszczeni, musieli czekać na koniec wypowiedzi Niemców. Po zakończeniu spotkania z Joachimem Löwem niemiecka delegacja opuściła salę i dopiero wtedy pojawili się na niej rumuńscy dziennikarze. Nie zdołali zadać pytań rywalom, mogli rozmawiać tylko ze swoim zespołem. Niemcy z kolei dziwili się, że przepisy sanitarne są w Rumunii tak łagodne i dziennikarze mogą na przykład siadać obok siebie na sali. Pandemia wpływa zatem także na pracę mediów i postrzeganie pojęcia bezpieczeństwo. Ot znak czasów.