"Historia jak z filmu!". Krzysztof postanowił odnaleźć dziewczynę, którą poznał 29 lat temu

Alicja Cembrowska
Wiele osób w czasie pandemii zdecydowało się na wielkie porządki czy remonty. Dla Krzysztofa "pandemiczna nuda" skończyła się odnalezieniem miłości sprzed lat i ślubem.
Krzysztof i Justyna spotkali się ponownie po 29 latach Zrzut z ekranu/YouTube

Odnaleziona kaseta


Historię niesamowitej miłości Krzysztofa i Justyny opisał serwis sympatia.onet.pl. Poznali się w 1992 roku na zimowisku w Lądku-Zdroju. Ona miała 15, a on 17 lat. Dziewczyna zakochała się w Krzysztofie, a ten obiecał, że napisze do niej list. Jednak nigdy tego nie zrobił.

– Pół roku później spotkaliśmy się jeszcze na koloniach, ale traktowała mnie jak powietrze i puściła plotkę, że wyjeżdża z jakimś chłopakiem na zawsze do Niemiec. Po 29 latach dowiedziałem się, że kłamała. To była dla mnie kara, abym nawet o niej nie myślał. A przyznam się, że myślałem... – relacjonuje mężczyzna.
Wspomnienia wróciły po 29 latach, gdy na początku pandemii Krzysztof postanowił przejrzeć rodzinne pamiątki na strychu i zbiór około 200 kaset magnetofonowych. – Chwytam do ręki kasetę pomalowaną lakierem do paznokci i coś zaczyna mi świtać. Już wiem, to ja z Tomaszem na zimowisku w Orłowcu pod Lądkiem-Zdrojem. [...] Na nagraniu nagle słychać pukanie do drzwi. O tak! Pamiętam, to Justyna wtedy weszła. Jak ona się na mnie wydarła! – wspomina mężczyzna.


Obiecał wtedy koleżance, że pójdzie z nią na dyskotekę, ale spędzał wieczór z kolegą w pokoju.

Poszukiwania w sieci


Krzysztof poczuł ciarki i postanowił, że koniecznie musi odnaleźć Justynę. Pomocny okazał się "wujek Google". Mężczyzna dowiedział się, że jego dawna miłość mieszka w Warszawie. Napisał do niej i wysłał fragment nagrania.

– Od tego czasu rozmawiamy ze sobą codziennie. Godzinami, aż niemożliwe, że przez ten czas oboje zaliczyliśmy tyle życiowych wtop. W zasadzie oboje przeżyliśmy te 29 lat w podobny sposób i oboje jesteśmy na zakręcie życiowym, z bogatą przeszłością, w dodatku na początku pandemii.

Po miesiącu Krzysztof odwiedził Justynę w Warszawie. Poczuł, że "idealnie do siebie pasują". – Przez trzy miesiące widywaliśmy się dość regularnie, co dwa tygodnie. Codziennie rozmawialiśmy coraz śmielej o wspólnej przyszłości. Ja bez pomysłu, Justyna bez pomysłu, ale w końcu urodził się plan – Justyna wraca na Śląsk i zamieszkamy razem.

Pandemiczna miłość


Później para się zaręczyła. Ślub wzięli w Sylwestra. W Lądku-Zdroju, czyli miejscu, w którym się poznali 29 lat temu. – Mieliśmy świadków z urzędu i fotografa, którym był mój syn Kordian. O ślubie nie wiedział nikt. W zasadzie rodziny i bliscy dowiedzieli się o nim z naszego teledysku w sieci opublikowanego w sylwestrowy wieczór – wspominają.

Krzysztof dodaje: "Czy Justyna i ja odnaleźlibyśmy się dokładnie w takiej sytuacji życiowej i po tylu latach, gdyby nie pandemia? Śmiem wątpić. Jak widać, jesteśmy stworzeni, by resztę życia spędzić razem, a czas pandemii nam to umożliwił... [...] Nie rozdrapujemy swych zaszłości, oboje wzajemnie je znamy, traktujemy to jako bardzo bogate doświadczenie życiowe. Jeśli zdecydowaliśmy się na ślub 31 grudnia pandemicznego 2020, to musi być miłość na zawsze".

Źródło: sympatia.onet.pl