"Judasz zdradził Jezusa". Tak parafia nazwała osobę, która powiadomiła policję ws. łamania obostrzeń

redakcja naTemat
W mediach społecznościowych krąży zdjęcie ogłoszenia z jednej z polskich parafii, która została ukarana ostatnio przez sanepid za nieprzestrzeganie obostrzeń epidemicznych. Można w nim przeczytać, że osoba, która wezwała policję do nieodpowiedzialnego kościoła i jego hierarchów, nazwano "Judaszem".
Parafianin (parafianka), która powiadomiła policje o łamaniu obostrzeń, została nazwana Judaszem. Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Od soboty 27 marca w miejscach kultu religijnego obowiązują nowe obostrzenia – limit jednej osoby na 20 mkw świątyni. Bez zmian pozostaje obowiązek zakrywania ust i nosa, a także zachowywanie 1,5 m odległości od innych osób. Tyle prawo, bo rzeczywistość wydaje się być całkowicie inna. Przykłady łamania tych obostrzeń przez wiernych w kościołach pokazywaliśmy już nie raz w naTemat.pl.

Czasami jednak znajdzie się ktoś na tyle odpowiedzialny, żeby o łamaniu obostrzeń poinformować policję, a ta zawiadamia sanepid, który nakłada na świątynię karę. Tak było w przypadku jednej z parafii, która postanowiła podzielić się tym faktem z wiernymi w ogłoszeniu parafialnym. Jego zdjęcie krąży w mediach społecznościowych. "W Wielki Czwartek w naszej parafii powtórzyła się ta sama scena co 2 tysiące lat temu w Wieczerniku, kiedy jeden z dwunastu – Judasz – zdradził Jezusa. Podobnie w naszym kościele w Wielki Czwartek jeden z parafian (parafianek), będąc w świątyni podczas liturgii zadzwonił na policję" – dowiadujemy się z ogłoszenia.


Dalej jego autorzy poinformowali, że kościół został ukarany przez sanepid, dlatego ofiary z tacy w święta będą przeznaczone na jej pokrycie. Kara jednak poskutkowała, bo zmobilizowała księży do przestrzegania prawa i narzuconych im obowiązków.

"W związku z zaistniałą sytuacją w naszym kościele od dziś tj. Wielki Piątek i przez całe święta będzie mogło przebywać około 60 osób" – podsumowano.
Czytaj także: Wyproszenie kogoś z kościoła to "trudna decyzja". Rzecznik KEP: Niech świeccy egzekwują limity