Co wiemy po pierwszym zgrupowaniu pod wodzą Paulo Sousy? Reprezentację czeka sporo pracy

Krzysztof Gaweł
Remis, zwycięstwo i porażka - tak wygląda bilans selekcjonera Paulo Sousy po pierwszym zgrupowaniu i trzech pierwszych meczach w roli trenera Biało-Czerwonych. Portugalczyk ma dwa miesiące, by przygotować zespół do walki podczas Euro 2020. Jakie wnioski płyną z marcowych meczów kadry? Sousa ma plan, ale musi lepiej poznać swój zespół i możliwości piłkarzy.
Co wiemy po pierwszym zgrupowaniu reprezentacji pod wodzą Paulo Sousy? Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Cztery punkty w trzech meczach na początek eliminacji MŚ to nie jest wymarzony dorobek na początek kadencji Paulo Sousy. Nie jest też tragicznie, w zasadzie idealnie średnio, czyli poniżej wysokich oczekiwań, które wiązały się z początkiem kadencji Portugalczyka. Przecież po to zastąpił Jerzego Brzęczka, by wstrząsnąć zespołem i dać mu impuls do jeszcze lepszej gry. Na razie nie możemy powiedzieć, że zmiana selekcjonera zdecydowanie wpłynęła na nasz zespół. Innymi słowy Jerzy Brzęczek pewnie bez większych przeszkód również wywalczyłby cztery "oczka" w marcowym okienku eliminacyjnym.
Czytaj także: Paulo Sousa wskazał przyczynę porażki. "Musimy nad tym popracować"

Paulo Sousa znalazł się w bardzo specyficznej i niełatwej sytuacji na początek pracy z polską kadrą. Nie ma w kalendarzu czasu na sparingi, na długie zgrupowania czy spokojną pracę z zespołem. Po raz pierwszy w historii eliminacje MŚ odbędą się w ciągu jednego roku, po drodze jest Euro 2020, a mecze są skumulowane, bo kalendarz został wywrócony do góry nogami przez pandemię COVID-19. Sousa wiedział o tym wszystkim przyjmując posadę i podjął się zadania, z którego krok po kroku będzie rozliczany.

Co udało mu się na początku pracy z kadrą?


Na pewno ma pomysł na drużynę, na ofensywną i nowoczesną grę, choć jak sam się przekonał, potrzebuje więcej czasu i pracy z poszczególnymi piłkarzami, by przekazać im swoją filozofię gry. Efekty widać choćby po liczbie bramek, w trzech meczach nasz zespół strzelił ich siedem. No i Portugalczyk udowodnił, że da się na murawie zmieścić Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka. Taki ruch nie przyszedłby do głowy Adamowi Nawałce czy Jerzemu Brzęczkowi.
Czytaj także: Raport z kadry #1: Bramki Krychowiaka i Glika. Szczęsny w ogniu krytyki

Bardzo dobrze nasz selekcjoner potrafi motywować piłkarzy i nie potrzebuje do tego pomocy specjalistów, seansów wideo czy innych sztuczek, które miały miejsce w kadrze za kadencji poprzednich selekcjonerów. Paulo Sousa mówi wprost co myśli, nie boi się skrytykować piłkarzy i wskazać palcem, co mu się w ich grze nie podobało. Przykład? Jakub Moder i Arkadiusz Milik. Obaj dostali po uszach za mecze z Węgrami i Andorą, obaj z Anglią zagrali na wysokim poziomie, wypracowali gola, a ten pierwszy omal nie został bohaterem.
Czytaj także: Polacy blisko historycznego wyniku na Wembley. Niewykorzystana szansa Paulo Sousy

Znakomicie nasz selekcjoner czuje grę - tak samo było gdy z sukcesami występował na murawie - i potrafi reagować na czas. Pamiętacie strach Adama Nawałki przed dokonywaniem zmian? Albo Jerzego Brzęczka, którego decyzje personalne czasem zadziwiały samych kadrowiczów? Paulo Sousa wpuszcza piłkarzy na murawę po to, by zostawali bohaterami i pomagali drużynie. Tak było w meczu z Węgrami - Kamil Jóźwiak i Krzysztof Piątek, Andorą - Karol Świderski czy Anglią - Arkadiusz Milik. Inna kwestia to Kamil Glik i jego wejście w meczu z Madziarami, które pozwoliło poukładać drużynę.

Paulo Sousa nie ustrzegł się kilku błędów


Przede wszystkim selekcjoner nie potrafi trafić z optymalnym składem Biało-Czerwonych. Udane zmiany to jedno, ale w teorii grę powinien zaczynać zawsze optymalny zespół. A tak nie było w żadnym z marcowych spotkań i to dość niepokojący sygnał. Wytłumaczenia są dwa. Albo selekcjoner celowo testuje piłkarzy w boju i sprawdza w ten sposób ich przydatność do reprezentacji (innego wyjścia zresztą nie ma), albo nie do końca rozpoznaje umiejętności i rolę piłkarzy w drużynie. Jeśli tak jest, to na majowe zgrupowanie przed Euro 2020 Portugalczyk powoła kilku piłkarzy, których ostatnio w drużynie nie było.


Najbardziej czeka na to chyba Tomasz Kędziora, który w drużynie z pewnością by się przydał. Bo największy problem Biało-Czerwoni mają z grą w defensywie. Sousa chce nauczyć drużynę elastycznej gry, raz trzema, raz czterema obrońcami, a gdy trzeba to nawet pięcioma. Ciężko zrozumieć, dlaczego w meczu z Węgrami na ławce posadził Kamila Glika, lidera naszej defensywy. Zaufał bardzo Michałowi Helikowi, co będzie mu jeszcze długo wypominane, bo ten spisał się w debiucie słabo. I nie chodzi o mecz z Węgrami, ale całe zgrupowanie. Do tego nie ma świetnego w tym sezonie Kędziory w drużynie narodowej, a selekcjoner testuje i czeka, aż ustawienie mu zaskoczy. Straciliśmy pięć bramek w trzech meczach, to dużo.
Czytaj także: Anglicy pewnie prowadzą w polskiej grupie. Nasz zespół wypadł z czołówki [TABELA]

Niepokoić może też zarządzanie drużyną, ale nie na murawie, ale poza nią. Cztery przypadki koronawirusa wśród piłkarzy to wynik zaskakująco duży. Żadna z czołowych - i nie tylko - ekip w Europie nie miała w trakcie trzech meczów eliminacji takich problemów z COVID-19, jak reprezentacja Polski. Straciliśmy w ten sposób kilku ważnych graczy, a Grzegorz Krychowiak przeżył huśtawkę emocji. Selekcjoner, wzorem naszych rywali czy kadencji Adama Nawałki lub Leo Beenhakkera, musi być bossem i zarządzać nie tylko kwestiami sportowymi. Sousa na razie w tej roli się nie sprawdził, a nasz zespół wymaga zdecydowanego szefa, a nie dobrego wujka. Być może nie mieliśmy jeszcze okazji poznać od tej strony selekcjonera. W końcu my też się go cały czas uczymy.

Biało-Czerwoni spotkają się na zgrupowaniu w Opalenicy przed Euro 2020 dokładnie 24 maja. Wcześniej Paulo Sousa poda szeroki skład na mistrzostwa Europy. Zawęzi go najpóźniej 31 maja, a dzień później nasz zespół zmierzy się w towarzyskim meczu z Rosją. Tydzień później Polacy zagrają ostatni mecz przed ME, a rywalem będzie Islandia. 14 czerwca w Dublinie na Aviva Stadium reprezentacja Polski starciem ze Słowacją rozpocznie udział w finałach Euro 2020.