Niespodzianka o krok. Borussia Dortmund niemal zatrzymała najlepszą drużynę świata w LM

Krzysztof Gaweł
Borussia Dortmund dzielnie walczyła na Etihad Stadium z faworyzowanym Manchesterem City, ale to Anglicy wygrali rzutem na taśmę pierwszy ćwierćfinał Ligi Mistrzów 2:1 (1:0). Przed rewanżem w Dortmundzie - 14 kwietnia, godz. 21:00 - obie ekipy mają szanse na awans i zapewne kibiców czekają wielkie emocje.
Borussia Dortmund dzielnie walczyła, ale nie dała we wtorek rady Manchesterowi City Fot. UEFA
Josep Guardiola przez lata rozdawał karty w Bundeslidze za sterami Bayernu Monachium i w tym roku niemieckie drużyny nie chciały Katalończykowi dać spokoju. W 1/8 finału The Citizens wyeliminowali Borussię Mönchengladbach, w ćwierćfinale los przydzielił im Borussię Dortmund. Najlepsza ekipa 2021 roku (23 wygrane w 24 meczach) stawiła więc czoła ekipie lidera strzelców Champions League, Erlinga Haalanda.
Czytaj także: Optymistyczna prognoza ws. Lewandowskiego. Specjalista podał datę jego powrotu na boisko
Sporo zależało we wtorek od 20-latka, ale jego zespół nie zamierzał się bronić z MC i czekać na wyrok, tylko śmiało atakował Anglików na ich terenie. Pierwszą groźną akcję meczu zbudowało BVB, już w 8. minucie groźnie dryblował 18-latek Jude Bellingham i gdyby nie interwencja Edersona, Niemcy objęliby prowadzenie na Etihad Stadium.


The Citizens w odpowiedzi mieli rzut rożny, ale wiele z niego nie wynikło. Grali dość ostrożnie, skupieni w środku pola. Borussia za to atakowała z fantazją, szukała w ofensywie Erlinga Haalanda i mogła żałować, że przez uraz nie gra Jadon Sancho, niegdyś piłkarz MC, dziś gwiazdor BVB. Guardiola obserwował i nerwowo chodził wzdłuż linii.

Ale w 19. minucie przestał się denerwować, bo Emre Can stracił piłkę w środku pola, ruszyli do ataku gospodarze, a Riyad Mahrez spod końcowej linii podał idealnie do Kevina De Bruyne, który mocnym strzałem otworzył wynik. Dortmund dobrze rozpoczął mecz i został surowo skarcony przez lidera Premier League na jego Etihad Stadium. The Citizens ruszyli śmiało do ataku, raz po raz zatrudniali defensywę Dortmundu i w 29. minucie zagotowało się pod bramką gości. Emre Can zdawał się faulować rywala, sędzia wskazał na "wapno", ale wobec protestów piłkarzy gości sprawdził sytuację za pomocą VAR. I słusznie, bo okazało się, że niemiecki pomocnik nie przekroczył przepisów. Arbiter jedenastkę zaraz anulował.

Dortmund w odpowiedzi strzelił gola, w 37. minucie Bellingham ruszył do Edersona, który źle przyjął wycofaną piłkę. Anglik zabrał rywalowi futbolówkę, wpakował ją do siatki i... obejrzał żółtą kartkę. Atakował golkipera Man City nakładką, zabrał mu piłkę faulując i dlatego gola nie uznano. Ale znów BVB wysłało sygnał rywalom, że nie zamierza tanio sprzedawać skóry.

Jeszcze w pierwszej odsłonie Phil Foden sprawdził Marwina Hitza, jeszcze w odpowiedzi strzelał Raphael Guerreiro, który został zablokowany. BVB do przerwy przegrywała tylko 0:1, a mogła wyżej. Blisko cennej bramki na terenie rywala byli Niemcy, jednak mogli równie dobrze przegrywać do przerwy 0:3. Druga odsłona zapowiadała się zatem smakowicie.

I szybko mogła rozpocząć się od gola, bo Erling Haaland stanął oko w oko w 48. minucie z Edersonem i po raz kolejny przegrał pojedynek z brazylijskim bramkarzem. Norweg złapał się za głowę, brakowało tak niewiele do bezcennego gola dla Borussii na Etihad. City zaraz skontrowało, ale znów niecelnie uderzył z dystansu Phil Foden.

W 61. minucie znów urwał się defensywie Anglików Haaland, tuż przed polem karnym faulował go John Stones, a Borussia miała okazję, by uderzyć na bramkę MC z rzutu wolnego. Marco Reus trafił w mur, po chwili poprawił obok bramki i szansa na gola umknęła. A The Citizens zmarnowali kolejną świetną okazję, Foden dostał znakomite podanie przed bramkę, strzelił prosto w Marwina Hitza.

Gra mogła się podobać, obie ekipy atakowały i nie zamierzały się bronić za wszelką cenę. Obywatele rozgrywali piłkę, ale nie mieli wykończenia akcji i coraz trudniej było im przełamywać defensywę BVB. Kwadrans przed końcem szarżował De Bruyne, który groźnie strzelił z dystansu, ale piłka minęła słupek. Akcję później znów próbował Foden i znów przegrał pojedynek z bramkarzem.

Borussia grała odważnie w ataku i bardzo czujnie w obronie do końca meczu. Znów pojedynek z Haalandem wygrał Ederson, więc sprawy w swoje ręce wziął Marco Reus. Niemiecki as dostał znakomite podanie od Haalanda w polu karnym, minął zwodem defensorów i zimną krwią doprowadził do remisu 1:1. Całą akcję rozpoczął kapitalny we wtorek nastolatek Bellingham. Borussia pokazała wreszcie swoją grę.

Manchester City do końca meczu atakował, choć lepiej powiedzieć, że walił głową w żółto-czarny mur. I rzutem na taśmę wygrał pierwszy ćwierćfinał, bo İlkay Gündoğan pięknie dograł w polu karnym do Phila Fodena, a ten wreszcie trafił do bramki BVB. Zwycięstwo przyszło liderowi Premier League w mękach, przed rewanżem wszystko się jeszcze może wydarzyć.
Rewanżowe starcie ćwierćfinałowe Borussia Dortmund - Manchester City odbędzie się w środę 14 kwietnia na Signal Iduna Park. Początek pojedynku BVB z The Citizens o godzinie 21:00. Zwycięzca tej pary w półfinale zagra z lepszym w dwójce Bayern Monachium - Paris Saint-Germain.

Manchester City - Borussia Dortmund 2:1 (1:0)
Bramki: Kevin De Bruyne (19), Phil Foden (90) - Marco Reus (84)
Żółte kartki: Emre Can, Jude Bellingham
Sędziował: Ovidiu Hațegan (Rumunia)

Manchester: Ederson - João Cancelo, Ruben Dias, John Stones, Kyle Walker - Phil Foden, İlkay Gündoğan, Rodri, Riyad Mahrez, Kevin De Bruyne - Bernardo Silva (59. Gabriel Jesus)
Borussia: Marwin Hitz - Raphael Guerreiro, Mats Hummels, Manuel Akanji, Mateu Morey (81. Thomas Meunier) - Mahmoud Dahoud (81. Thomas Delaney), Emre Can, Jude Bellingham - Marco Reus, Erling Haaland, Ansgar Knauff (63. Giuseppe Reyna).
Czytaj także: Popis Realu Madryt z Liverpoolem. Półfinał Ligi Mistrzów jest bardzo blisko