Burmistrz: "Nie jestem z PiS-u i tyle". Jego miasto drugi raz nie dostało rządowej dotacji

Katarzyna Zuchowicz
Ustrzyki Dolne po raz drugi nie otrzymały środków w ramach rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Burmistrz Bartosz Romowicz, antypisowski burmistrz na Podkarpaciu, nie ma złudzeń. – Jestem pewny, że gdyby burmistrzem Ustrzyk Dolnych był ktokolwiek z PiS, to kilka milionów byśmy z tego funduszu otrzymali – mówi w rozmowie z naTemat. Opowiada też, dlaczego przeszedł do Polska 2050.
Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych, 1 stycznia zrezygnował z członkostwa w PSL i przeszedł do ruchu Szymona Hołowni. Fot. Bartosz Romowicz


Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych, 1 stycznia zrezygnował z członkostwa w PSL i dwa tygodnie temu przeszedł do ruchu Szymona Hołowni. Jest znany z tego, że w bastionie PiS, jakim jest Podkarpacie, potrafił wygrać wybory i mimo krytykowania obozu władzy mieszkańcy wybrali go na kolejną kadencję.


– Sam jestem namacalnym przykładem tego, że nawet w pisowskim terenie można wygrywać, nie mając wsparcia politycznego. A ja, ze względu na moje poglądy, jestem odbierany jako antypisowiec – mówił w rozmowie z naTemat w 2019 roku.

Wywołał ogromne zainteresowanie w Polsce, gdy zwrócił się do arcybiskupa z prośbą o ograniczenie lekcji religii w swojej gminie, która miała problemy finansowe. A potem, gdy w grudniu ubiegłego roku jego gmina nie dostała wsparcia z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. – Chyba się pani nie łudzi, że ja bym dostał? – stwierdził, gdy wtedy rozmawialiśmy. Teraz, w drugim rozdaniu, było tak samo.

Panie Burmistrzu, znów Pana gmina została pominięta.

Niestety. Nic się nie zmieniło.

Spodziewał się Pan tego?

Liczyłem na to, że Prawo i Sprawiedliwość jednak zachowa resztki pozorów i tym samorządom, które w pierwszym rozdaniu nic nie dostały, chociaż na otarcie łez da kwotę sześciocyfrową, żeby tylko – mówiąc brzydko – zamknąć nam buzie i żeby powiedzieć: co chcecie, przecież dostaliście. Ale widzę, że nawet to się nie udało, więc kurtyna opadła już całkiem.

Za to Rzeszów, gdzie trwa bitwa o miasto, tym razem dostał pieniądze z Funduszu Inwestycji Lokalnych.

Tak. Żeby pokazać, że ten niedobry prezydent Ferenc, który rządził wcześniej, nie dostał pieniędzy dla Rzeszowa. A teraz jest nasz komisarz z PiS i już Rzeszów dostał 12,5 mln. To jest pokazanie: Nie rządził od nas Ferenc, pieniędzy nie było, a teraz rządzi od nas Bajdak to pieniądze są. Tak to wygląda.

To klasyczny, bezczelny przykład jak to funkcjonuje. Jestem pewny, że gdyby burmistrzem Ustrzyk Dolnych był ktokolwiek z PiS, to kilka milionów byśmy z tego funduszu otrzymali. Pieniędzy nie otrzymało też Krosno, Przemyśl, inne miasta, gdzie nie rządzi PiS. Nie wiem, jak można inaczej pokazać, że nie chodzi o politykę.

Jak pan się poczuł, tak po ludzku?

Ja już jestem uodporniony na tę władzę, która rządzi w Polsce. Nie mogę się doczekać dnia, kiedy zostanie zaprzysiężony rząd, który nie będzie rządem PiS.

Widziałam, że na Facebooku zapowiedział Pan, że zapyta w trybie informacji publicznej, czy o przydziale środków decydowała przynależność partyjna.

Szykuję taki wniosek. W przyszłym tygodniu wyślę go do Pani Wojewody i Prezesa Rady Ministrów. Natomiast na dzień dzisiejszy wszystkim posłom Zjednoczonej Prawicy z Podkarpacia i Pani Wojewodzie, na ich profilach facebookowych, na których chwalą się, ile pieniędzy zostało rozdanych, zadałem to samo pytanie: jakie były kryteria. Niestety, odpowiedzi nie ma. Pan wnioskował o 80 mln zł?

Tak. W każdym naborze, w którym mogliśmy, składaliśmy wnioski. Pierwszy składaliśmy w grudniu na rozbudowę urzędu, teraz na kanalizację, wodociągi, wiejski dom kultury, budowę stadionu zimowego. Mimo wszystko liczyliśmy, że coś dostaniemy.

Co według Pana zdecydowało, że nie?

W różnych środowiskach PiS-owskich mówiło się, że posłowie i senatorowie Zjednoczonej Prawicy mają kwotę do podziału na "swoje” wnioski. Nawet słyszałem o czterech milionach na jednego. Ale nikogo za rękę nie złapałem, więc nie przesądzam czy to była prawda. O tym mówiło się w kuluarach w wielu miejscach, i wśród samorządowców, i wśród administracji rządowej. Mnie żaden poseł, czy senator nie wybrał i dlatego nic nie dostałem. Jestem o tym przekonany. Nie jestem z PiS-u i tyle.

Zabiegał Pan o te dotacje? Spotykał się Pan z posłami?

Ależ oczywiście. Ja byłem nawet u ministra Michała Cieślaka w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z prośbą o wsparcie nas w różnych inicjatywach. Bardzo dobrze oceniam Pana Ministra, jest bardzo merytoryczny. W niektórych działaniach to wsparcie otrzymaliśmy, ale w przypadku tych funduszy nie.

O wszystkie dotacje staram się zabiegać, niezależnie od barw politycznych. Bardzo często pisałem do posłów czy do innych osób funkcyjnych, o poparcie naszych wniosków. Przecież ja nie składam wniosków jako Bartosz Romowicz, tylko jako burmistrz gminy, która liczy 17 tys. mieszkańców, z czego prawie 70 proc. w wyborach parlamentarnych to wyborcy PiS, a 60 proc. wyborcy obecnego prezydenta.

Złożyliśmy też wniosek na 5 mln zł w ramach funduszu na dofinansowanie inwestycji w gminach, w których w przeszłości funkcjonowały PGR-y. Tu jeszcze nie wiemy, zobaczymy jak środki będą dzielone. Nie ukrywam, że byłem u różnych osób, żeby ten wniosek przeszedł. Jeśli dostanę środki, to podziękuję publicznie.

Dostał Pan już w ogóle jakiekolwiek rządowe wsparcie?

Ostatnio 325 tys. zł na szkołę muzyczną z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz 3 mln zł w ramach projektu Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej na budowę mieszkań pośrednio od resortu Pana Premiera Jarosława Gowina. Wcześniej na przewozy autobusowe. Czyli coś jednak się udawało.

Tak. Jak jest większe wsparcie, to się udaje. Ale widzimy, że niektóre środki są bardziej polityczne, inne mniej. A Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych to najbardziej polityczny fundusz jaki może być. Bardziej politycznego nie ma, choć może za kilka dni pokażę następne takie fundusze na przykładzie gminy Ustrzyki Dolne.
Bartosz Romowicz

Jeśli w 500 słowach mamy opisać inwestycje, które chcemy zrealizować i ktoś na podstawie 500 słów jest w stanie ocenić kilka kryteriów, to jemu gratuluję. Jak się składa inny wniosek w innym programie np. programie operacyjnym, nawet o milion złotych, to jest tabela, z której wynika za jakie kryteria, dostajemy ile punktów itp. Jeśli wniosek byłby tak skonstruowany, wszystko byłoby jasne i klarowne. Gdyby tak było, to jestem przekonany, że wiele inwestycji, o które wnioskujemy, byłaby wysoko oceniona.

My wnioskowaliśmy m.in. o budowę stadionu zimowego, który byłby jedynym tego typu obiektem na Podkarpaciu, dla szkoły mistrzostwa sportowego, którą utworzyliśmy. A tu ktoś po 500 słowach potrafił ocenić, czy coś jest potrzebne, czy nie. Tym bardziej, że jestem w stanie wskazać 30 takich samych inwestycji, gdzie gminy dostały środki, a my nie. Czym zatem różni się nasz wodociąg od tego w innej gminie, która dostała na to pieniądze? Czy nasi mieszkańcy są gorsi? Oczywiście, że nie. Tylko ktoś dostał większe wsparcie.

Pan ma opinię "niepisowskiego burmistrza", który jako jedyny w regionie tak mocno akcentuje swoją odmienność polityczną.

Ale to akcentowanie nie wynika z tego, że jestem jakimś odmieńcem. Tylko w pewnym momencie, pewnym lokalnym środowiskom pisowskim, zaszedłem za skórę tym, że wygrałem wybory po raz pierwszy, potem po raz drugi. I te lokalne środowiska pisowskie po prostu w ten sposób ze mną walczą.

Myślą, że jak nie dostanę żadnych pieniędzy, to mieszkańcy nie wybiorą mnie na następną kadencję. Myślę, że to jest taka filozofia. Że lokalna konkurencja pisowska robi wszystko u góry w PiS, bym nie dostał pieniędzy, bo wtedy nie będę mógł się pochwalić i mieszkańcy powiedzą, że jestem nieskuteczny.

A to nie działa, bo jestem skuteczny w innych obszarach i w innych miejscach pozyskuję środki, np. z programu operacyjnego. W latach 2019 i 2020 pozyskaliśmy z różnych źródeł ponad 21 mln zł. Uruchomiliśmy szkołę mistrzostwa sportowego, teraz podpisaliśmy porozumienie z Legią, że będzie to szkoła Legii Warszawa, otwieramy szkołę muzyczną. Robimy też inne rzeczy i po tym mieszkańcy mnie oceniają. A nie tylko po tym, czy dostaliśmy środki z pisowskiego Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.

Jak zareagowali teraz?

Jeszcze nie otrzymałem sygnału zwrotnego. Ale mieszkańcy wiedzą, jak wygląda sytuacja. To nie jest żadna tajemnica, że PiS wycina Ustrzyki Dolne skąd może.

I myśli Pan, że nie ruszy to specjalnie mieszkańcami?

Myślę, że nie. Jestem przekonany, że mieszkańcy są rozsądnymi wyborcami i widzą pracę w całości, a nie tylko poplecznictwo polityczne.

Jak przyjęli to, że zmienił Pan barwy polityczne? Był Pan w PSL, dwa tygodnie temu przeszedł Pan do Polska 2050?

Przede wszystkim mieszkańcy nigdy nie głosowali na mnie jako polityka PSL tylko jako samorządowca. Zawsze startowałem w komitetu wyborczego wyborców, z ludźmi różnych opcji politycznych.

Ostatnio jednak odebrałem dużo głosów pozytywnych. Wiadomo, że też negatywnych, ale to są moi zatwardziali przeciwnicy. Ale co ciekawe, odebrałem też dużo telefonów od samorządowców z województwa, którzy powiedzieli wprost, że też chcieliby dołączyć i pytali jak to zrobić. Odwaga trochę zaczyna pojawiać się wśród samorządowców. Gdy rozmawialiśmy w 2019 roku, mówił Pan, jaki ma żal do PO, że spisała Podkarpacie na straty. Że lekceważy Podkarpacie, a Pana przykład pokazuje, że można tu wygrać. Jak jest teraz? Coś się zmieniło?

Podtrzymuję to cały czas. Dalej mam żal. Uważam, że wszystkie partie, które dotychczas funkcjonowały na scenie politycznej, nie zrobiły nic, by na Podkarpaciu był pluralizm polityczny. Podkarpacie zostało skreślone od kilku dobrych lat. Obserwujemy to, widać po zaangażowaniu polityków. Słyszeliśmy: A, tam i tak rządzi PiS.

Co Pana przekonało do Szymona Hołowni? Czy on jest bardziej zaangażowany w sprawy Podkarpacia?

Przekonał mnie Szymon Hołownia. Jest bardzo charyzmatycznym liderem, bardzo dobrze się z nim rozmawia, jest bardzo merytoryczny. Poza tym wie i rozumie, że nie wszyscy są jednakowi, że może mieć różne opinie, ale z tych różnic można coś dobrego wyciągać.

Ruch Szymona Hołowni to w większości ludzie, którzy wcześniej nie angażowali się w politykę, którzy prowadzą wspaniałe akcje społeczne. Zbierają pieniądze na domy pomocy, szpitale, domy dziecka. Jest mnóstwo akcji społecznych. W tym kierunku polityka musi zmierzać. Żeby angażować ludzi od najniższych szczebli.

To Pan będzie tworzył struktury na Podkarpaciu?

Tak, jestem jednym z liderów, który będzie tworzył struktury Polska 2050 na Podkarpaciu. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy mogli się pochwalić wspaniałymi ludźmi w naszym politycznym gronie. Myślę, że Szymon Hołownia i jego ludzie będą widoczni na Podkarpaciu.

Według Pana Ruch 2050 ma szansę przełamać ten impas opozycji na Podkarpaciu?

Tak. Myślę, że tak. Na Podkarpaciu jest wielu wyborców, którzy mają poglądy prawicowe i centroprawicowe, a którzy nie popierają rządów PiS z wielu innych względów i szukają alternatywy dla siebie. Taką alternatywą jest Szymon Hołownia.

Ci wyborcy nie zagłosują na PO, choćby z powodu podniesienia wieku emerytalnego. A tym bardziej nie zagłosują na Lewicę, czy Konfederację. Tym bardziej Szymon Hołownia jest centrową alternatywą, która jest w stanie zdobyć wiele głosów zawiedzionych wyborców PiS.

Wyobraża Pan sobie, że PiS, który zdobył u Pana blisko 70 proc. głosów nagle zdobywa połowę tego?

Wyobrażam sobie, że PiS może zdobyć na Podkarpaciu mniej niż 50 proc. A to już będzie sukces.

A Szymon Hołownia ile mógłby zdobyć?

Myślę, że 20 procent. To jest realny wynik.

Sporo.

Ale realnie.

Zaczął już Pan działać w tym kierunku? Zdradzi Pan, kogo udało się Panu przekonać?

Wszystko w swoim czasie.
Czytaj także: Ma 31 lat i wie, jak przebić mur PiS. Burmistrz Ustrzyk Dolnych: "Nie spisujcie Podkarpacia na straty"