Obawy, wątpliwości i strach, czyli 100 dni do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich w Tokio
Obawy, wątpliwości i strach. Dotąd te uczucia towarzyszyły głównie sportowcom walczącym podczas igrzysk olimpijskich o jak najlepszy wynik, najlepiej medale i miejsce w historii. Dziś te słowa definiują igrzyska, bo ich organizacja to dla Tokio ogromne wyzwanie i walka z przeciwnościami. Rywalizacja ma się odbyć mimo pandemii, ale jej przebiegu dziś nie jest w stanie przewidzieć nikt.
Igrzyska olimpijskie w Tokio, które podjęło się organizacji po raz drugi w historii, miały się rozpocząć 24 lipca 2020 roku. MKOl zdecydował się na przesunięcie daty rozpoczęcia rywalizacji o 12 miesięcy, z nadzieją że w 2021 roku świat będzie sobie już radził sprawnie z pandemią koronawirusa. Czy tak się stało? Mamy szczepionki, potrafimy lepiej dbać o siebie, ale COVID-19 nie jest w odwrocie. Co ciekawe, nigdy wcześniej nie doszło do zmiany terminu igrzysk.
I tak kolejne wiadomości napływały z Japonii, a wszyscy fani sportu i rywalizacji olimpijskiej czekali. Okazało się, że wszystkie 42 obiekty sportowe oraz wioska olimpijska będą do dyspozycji organizatorów i są gotowe na czas. Jeśli w tym roku nie zostaną wykorzystane, drugiego zapasowego terminu nie będzie. W 2024 roku igrzyska mają zawitać do Paryża, a za rok w Pekinie mają się odbyć zimowe igrzyska olimpijskie. Rok 2021 to dla Tokio termin ostateczny.
Przez pandemię doszło do wielu zmian w organizacji imprezy. Na trybunach nie będzie zagranicznych kibiców, nie pomogą wolontariusze ze świata. MKOl zaleca sportowcom szczepienia przed przylotem do Japonii, a sami organizatorzy opracowują i stale aktualizują protokół sanitarny, który będzie niezwykle uciążliwy dla sportowców i ich trenerów. Ale ma zapobiec przerwaniu czy zakłóceniu rywalizacji, bo wybuch ogniska koronawirusa w trakcie imprezy może oznaczać jej paraliż.
Sztafeta z ogniem olimpijskim, która ruszyła w podróż po całej Japonii 25 marca z Fukushimy, również została zakłócona. Władze prefektury Osaka w ubiegłym tygodniu zapowiedziały odwołanie wszelkich związanych z tym wydarzeń zaplanowanych na swoim terenie z powodu wzrostu przypadków zakażenia. Ostatecznie członkowie sztafety przebiegli tam we wtorek przez niemal pusty park miejski. Symbol pozostał, ale już nie tak blisko i nie dla ludzi. Nie ma się co dziwić, jak w wielu sferach życia, przy organizacji imprezy dominują obawy, wątpliwości i strach. I tak będzie do połowy sierpnia.
72 procent Japończyków chce odwołania lub opóźnienia igrzysk, bo nie wierzą w ich sukces sportowy czy komercyjny, a obawiają się rozwoju pandemii i kolejnych zakażeń COVID-19 w swoim kraju. Ponieważ życie codziennie przysparza wiele problemów, mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni nie ekscytuje fakt, że w Tokio o 339 kompletów medali walczyć ma około 11 tysięcy sportowców. Że na imprezę oczekiwano od 1964 roku, gdy Japonia zaprezentowała się światu po wojnie jako kraj przyjazny i nowoczesny.
Co wiemy dziś? Na pewno, że igrzyska w Tokio przejdą do historii. Że zawodnicy będą rywalizować o medale w czterech nowych dyscyplinach: karate, skateboardingu, surfingu oraz wspinaczce sportowej. Że do programu wrócą baseball i softball, a pokazowo rozegrana zostanie rywalizacja w koszykówce 3x3.
I wiemy, że impreza, która ma się odbyć w dniach 23 lipca - 8 sierpnia, może być zbiorową terapią dla całego świata. Nie tylko sportu. Jeśli uda się zorganizować bezpieczne, przyjazne i pełne emocji igrzyska, wówczas wszyscy łatwiej uwierzymy, że wygramy z pandemią. To jest siła, którą może dać nam sport. I zarazem jego wielka magia.