Witaj w świecie bez dymu! Porozmawiajmy o najlepszych zamiennikach tradycyjnych papierosów

Bartosz Świderski
Czy e-papierosy i podgrzewacze tytoniu są NAPRAWDĘ dobrą alternatywą dla palaczy? Rzućmy okiem na wyniki badań dotyczących takich właśnie urządzeń, a znajdziemy odpowiedź na owo pytanie – tak istotne dla ośmiu milionów (!) Polaków sięgających po papierosy analogowe.
Fot. 9nong/ 123rf
Zacznijmy od pewnego truizmu: przyjmowanie nikotyny (w jakiejkolwiek postaci) nie jest korzystne dla naszego zdrowia, tak więc rozwiązaniem idealnym będzie oczywiście omijanie jej szerokim łukiem. Jednak, jak to w życiu, skupianie się wyłącznie na scenariuszach idealnych jest wielką naiwnością; myśleniem życzeniowym, które nijak ma się do rzeczywistości.

Tak więc pozostaje nam szukać jak najmniejszego zła, czyli znaleźć sposoby na to, aby rzucić – bądź przynajmniej ograniczyć w znaczącym stopniu – palenie tytoniu owiniętego w bibułkę, czyli ewidentnie najbardziej szkodliwą formę konsumpcji nikotyny.


Zacznijmy od autorytetu z rodzimego podwórka, czyli prof. Andrzeja Sobczaka, który od kilkunastu lat zajmuje się wpływem dymu tytoniowego na organizmy palaczy, a także bezpieczeństwem używania nowatorskich wyrobów tytoniowych w kontekście strategii redukcji szkód wywołanych paleniem tytoniu. Jak ocenia wzajemną relację pomiędzy papierosami, podgrzewaczami tytoniu i e-papierosami?

– Dla osób badających emisję związków toksycznych i rakotwórczych z tych produktów (odpowiedź – przyp. red.) jest bardzo prosta. Bez wątpienia najwięcej w/w związków inhalowanych jest przez palacza papierosów. Znacznie mniejsza ilość przez użytkownika podgrzewaczy a jeszcze mniejsza przez użytkownika e-papierosów (…) Liczba związków toksycznych jest zdecydowanie mniejsza w aerozolu z e-papierosa niż w dymie tytoniowym. I co do tego nie ma żadnych wątpliwości – zauważa autor ponad 180 publikacji fachowych z owego zakresu.

Równie ciekawe wnioski płyną z debaty "Rzeczpospolitej", poświęconej minimalizowaniu szkód związanych z paleniem tytoniu, w której udział wzięli dr hab. inż. Artur Badyda, prof. Politechniki Warszawskiej, prof. dr hab. n. med. Andrzej Sobczak ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach oraz dr Michał Kozłowski, prezes zarządu eSmoking Institute. Eksperci wzięli pod lupę m. in. brytyjski raport Public Health England oraz badania Eurobarometr, a także wyniki badań prowadzonych we własnym zakresie.

Wynika z nich jasno i wyraźnie, iż substancje szkodliwe zawarte w dymie papierosowym oraz aerozolu z e-papierosów to (zgodnie ze słowami prof. Badydy) "radykalnie różne kompozycje". Jak klaruje naukowiec z Politechniki Warszawskiej: w tradycyjnym papierosie dochodzi do procesu spalania w temperaturze niemal 1000 °C, co prowadzi do powstania ok. 6,5 tys. substancji, z których ok. 150 ma udowodnione działanie kancerogenne. W przypadku e-papierosów mamy do czynienia z temperaturą niemal czterokrotnie niższą. Efekt?

– Nie dochodzi do powstawania wielu substancji będących produktami spalania, które są dla człowieka szkodliwe. A te, które powstają, są w zauważalnie, nawet 90 proc., niższym stężeniu. W aerozolu nie stwierdza się ponad 100 z tych szkodliwych substancji występujących w dymie papierosowym – objaśnia dr hab. inż. Artur Badyda.

Kierowany przez niego zespół przeprowadził badania dotyczące tego, w jaki sposób substancje pochodzące z papierosów tradycyjnych, podgrzewaczy tytoniu i e-papierosów wpływają na linie komórkowe (czyli sztucznie wyhodowane komórki nabłonka oddechowego człowieka)

– Gdy rozkodowaliśmy wyniki badań, widać było wyraźnie szkodliwy wpływ dymu z papierosa tradycyjnego. Nieco mniejszy efekt toksycznego oddziaływania na komórki widoczny był w przypadku podgrzewacza tytoniu, natomiast w przypadku ekstraktu pochodzącego z aerozolu z e-papierosa można było stwierdzić, że ten efekt można uznać za nietoksyczny – konstatuje naukowiec, wskazując na to, w jakich produktach palacze "tradycyjni" mogą upatrywać najlepszej alternatywy zdrowotnej.
Fot. Przemyslaw Koch/ 123rf
Tego rodzaju wnioski mogą spotęgować to, co już dzieje się na naszych oczach: świat staje się coraz mniej zadymiony, a rynek produktów będących zamiennikami klasycznych papierosów rozwija się naprawdę dynamicznie. Z jednej strony wielkie triumfy święcą e-papierosy, czyli urządzenia generujące parę ze specjalnych liquidów.

Idealnym przykładem może być tutaj Vuse ePen – nowoczesne konstrukcje działające w zamkniętym systemie z praktycznymi (można wymieniać je naprawdę szybko i łatwo) wkładami typu plug-and-play. Ich kompaktowa konstrukcja sprawia, iż są bardzo poręczne, a bateria o pojemności 650 mAh zapewnia całodzienne użytkowanie.

Co niezmiernie ważne, fabrycznie napełnione wkłady gwarantują użytkownikowi korzystanie z liquidów gruntownie przebadanych laboratoryjnie, poddanych odpowiednim testom i certyfikowanym. W wypowiedziach polskich naukowców również wybrzmiewa troska o jakość i bezpieczeństwo użytkowanych produktów.

– Rynek e-papierosów jest zróżnicowany. Użytkownik może używać systemu otwartego lub zamkniętego, gdzie tylko wymienia kartridż z liquidem. Moim zdaniem powinniśmy doprowadzić do takiej sytuacji, by konsument nie mógł w produkcie nic zmieniać, by sięgał po ten finalny, którego recepturę i ostateczny skład wcześniej zbadano. Jeśli decydujemy się na systemy otwarte, to tylko przy użyciu gotowych liquidów w butelkach – zaleca dr Michał Kozłowski, prezes zarządu eSmoking Institute.

– Powinno się zakazać tego, by użytkownik mógł wlać do e-papierosa cokolwiek, co mu się podoba, bo później mamy do czynienia z poważnymi następstwami zdrowotnymi, spowodowanymi zastosowaniem substancji o nieznanym składzie chemicznym – wtóruje mu prof. Artur Badyda z Politechniki Warszawskiej podkreślając, że trzeba zadbać o odpowiednie regulacje.

Ogromną rolę odgrywa tutaj również edukacja i uświadamianie użytkownikom e-papierosów, że – wspomnianym przez naukowców – gwarantem "sięgania po produkt, którego recepturę i ostateczny skład wcześniej zbadano" jest używanie gotowych płynów (liquidów) nie wymagających żadnych dodatkowych działań ze strony konsumentów, albo sięganie po tzw. systemy zamknięte, zakładające jedynie wymianę gotowych kartridży.

Najistotniejsze wnioski z poświęconego e-papierosom badania Eurobarometer, zrealizowanego w tym roku dla Komisji Europejskiej:

57 proc. konsumentów papierosów elektronicznych w Europie zdecydowało się przerzucić na e-papierosy, ponieważ chciało rzucić lub ograniczyć palenie klasycznych papierosów.

***

Jedynie 22 proc. ankietowanych stwierdziło, że wapowanie nie pomogło w porzuceniu lub ograniczeniu nałogu palenia. W roku 2017 stanowili aż 52 proc., co oznacza, że coraz więcej dorosłych palaczy uważa wapowanie za efektywny sposób na rozstanie się z klasycznym papierosem.

***

Nie ma dowodów na tzw. "efekt gateway” (czyli inicjacji palenia) – zdecydowana większość palaczy przyznaje, że ich pierwszą formą kontaktu z nikotyną były papierosy analogowe, a nie produkty alternatywne.

***

Średni wiek wejścia w nałóg jest podobny dla wszystkich krajów, z tym, że ponad 54 proc. palaczy/byłych palaczy przyznaje, że zaczęła regularnie palić przed 18. rokiem życia (w Polsce średnia wynosi ok. 19 lat).

***

Wapowanie może być korzystne dla systemów opieki zdrowotnej ze względu na ograniczenie "twardego" palenia, które generuje ogromne koszty i obciąża budżety na ochronę zdrowia.

***

Zauważalny jest trend, w którym coraz więcej osób korzysta z systemów zamkniętych (tzw. podów).

Fot. Aleksandr Kondratov/ 123rf
Rewolucyjne zmiany odnotowano także w raporcie Public Health England (2021), uwzględniającym dane pochodzące z czterech niezależnych badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii, czyli kraju prowadzącym naprawdę skuteczną walkę z papierosami tradycyjnymi.

Liczba tamtejszych palaczy spada regularnie, wahając się w tym momencie pomiędzy sześcioma a siedmioma milionami osób, natomiast aż 2,7 miliona dorosłych Brytyjczyków postawiła na alternatywę, którą uznaje za znacznie zdrowszą, czyli wapowanie e-papierosów. Zaznaczmy, iż 54,4 proc. z nich wskazuje, że celem jest całkowita "abstynencja nikotynowa". Kolejny ważny wniosek? W przypadku korzystania z papierosów elektronicznych przez młodzież nie odnotowano jakichkolwiek tendencji wzrostowych.

Coraz większa rzesza specjalistów podkreśla, że warto komunikować dowody naukowe świadczące o potencjalnie mniejszej szkodliwości wapowania. Tak, by dorośli palacze mogli wybrać najlepszą opcję zerwania ze zgubnym nałogiem. A w tym przypadku e-papierosy okazują się niezwykle skuteczne – jak informuje międzynarodowa organizacja non-profit Cochrane Collaboration, wapowanie jest o 70 proc. bardziej efektywne od innych metod o potencjalnie niższej szkodliwości (np. nikotynowej terapii zastępczej NRT, w której stosuje się np. odpowiednie plastry i gumy do żucia).

Podczas badań przeprowadzonych przez to stowarzyszenie okazało się, iż stosowanie papierosów elektronicznych przyczyniło do rzucenia palenia u dziesięciu na stu uczestników. Chcesz dołączyć do coraz większego grona osób, które podejmują decyzję o rozstaniu się z klasycznym "dymkiem"? Świetnie!

Do drugiej, wspomnianej wcześniej, kategorii alternatyw, które są potencjalnie mniej szkodliwe dla zdrowia palaczy, należą podgrzewacze wytwarzające aromatyczny aerozol z odpowiednio przetworzonego tytoniu (co warto podkreślić: temperatura jest na tyle niska, że nie dochodzi do procesu spalania).

I znowu, na rynku mamy wiele różnych możliwości wyboru, a wśród nich np. glo Hyper – urządzenie pozwalające wybrać szybkość podgrzewania tytoniu oraz intensywność smaku. Jedno ładowanie zapewnia aż 20 sesji, co może być naprawdę istotne, jeżeli uwzględnić pewien fakt: w pozbyciu się nałogu ogromną rolę odgrywa nawyk, a jeżeli stopniowe odchodzenie od zgubnych przyzwyczajeń okazuje się zbyt skomplikowane i uciążliwe, wiele osób – niestety – powraca do papierosów analogowych.

Oczywiście rozwiązaniem idealnym będzie całkowita rezygnacja z nikotyny, lecz jeżeli czujesz, że nie poradzisz sobie z aż tak radykalnym i ambitnym wyzwaniem, zdecydowanie warto skorzystać z nowoczesnych technologii. Bo te okazują się niezwykle pomocne w walce o świat pozbawiony szkodliwego dymu.