Czarnoskóry likwidator na miejscu katastrofy w Czarnobylu. Oto jego historia

redakcja naTemat
26 kwietnia 1986 doszło do katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Z tej okazji często wspomina się bohaterstwo osób, które jako pierwsze pracowały przy likwidowaniu skutków awarii i narażały swoje życie. Mało kto jednak wie, że jednym z likwidatorów był czarnoskóry Igor Chiriaka. Oto jego historia.
Czarnoskóry likwidator w Czarnobylu. Historia Igora Chiriaki. Fot. screen vk.com / Igor Chiriaka

Czarnoskóry likwidator istniał naprawdę

Kiedy miniserial "Czarnobyl" stał się bardzo popularny, brytyjska scenarzystka i prezenterka radiowa Karla Marie Sweet wyraziła oburzenie, że w serialu nie ma ani jednej osoby, o czarnym kolorze skóry. Jej wpis spotkał się wówczas z falą krytyki i był nazywany "lewicowym wymysłem" i absurdem.

Jak się później okazało ten apel nie był całkiem bezpodstawny i do prowadził do odkrycia zaskakującego faktu historycznego. W sieci opublikowano zdjęcie, które stanowi dowód na to, że na miejscu katastrofy pracował czarnoskóry żołnierz Igor Chiriak i żyje do dzisiaj.

Igor Chiriak – kim jest?

Igor ingwar Chiriak urodził się 31 stycznia 1966 roku w rosyjsko-ukraińskiej rodzinie. Swój wygląd miał odziedziczyć po dalekich przodkach ze strony rodziny matki. Do wojska został powołany gdy miał zaledwie 19 lat.
Czarnoskóry żołnierz, który pracował przy likwidacji skutków katastrofy w Czarnobylu.Fot. vk.com / Igor Chiriak
W wywiadzie dla sputnik.news.com mężczyzna podkreślał, że jego pułk nie wiedział, że został wezwany na miejsce katastrofy – oficjalną wersją miały być "ćwiczenia". Do strefy wykluczenia trafili drugiego dnia po wybuchu reaktora w Czarnobylu. Do tego czasu ugaszono już pożar w IV bloku, ale w powietrzu wciąż się unosił radioaktywny dym.

Igor zapewniał, że już wtedy zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na które się naraża. – Może w środku czułem niepokój, ale się nie bałem. Trzeba było wykonać tę pracę i wszyscy ją robili – wyznał w rozmowie z portalem.

Jak wyglądała jego praca? Igor opisał, że na początku razem ze swoimi współtowarzyszami musiał zorganizować przeprawę przez rzekę Prypeć, którą potem ewakuowano sąsiednie wioski na Białorusi. Później musieli również zbliżyć się do samego reaktora.
Praca przy likwidowaniu skutków katastrofy w Czarnobylu.Fot. screen vk.com / Igor Chiriaka
Chiriak relacjonował, że sam podszedł do niego na odległość około stu metrów w celu załadowania trzymetrowych fragmentów betonowych płyt, które posłużyły jako wzmocnienie mostu na kanale obwodowym w elektrowni.

Przekazał też, że na początku prac wszyscy musieli mieć na sobie kombinezony ochronne i maski przeciwgazowe, ale później dowództwo pozwoliło żołnierzom, aby pozostali w mundurach i maskach.

– W kombinezonach przy 25 stopniach jest bardzo gorąco, wszystko jest wilgotne, gromadzi się pot, w masce też jest woda, nie można oddychać, gdy pracuje się cały dzień – wyjaśnił Igor. Za swoją służbę mężczynza otrzymał specjalne pisemne podziękowanie. Obecnie mieszka ze swoim synem w miejscowości Czerepowiec w północnej części Rosji
Igor Chiriak.Fot. screen vk.com / Igor Chiriak
Przy okazji kolejnych rocznic katastrofy w Czarnobylu powracają kontrowersje związane z szacowaną liczbą ofiar. Najnowszy raport Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) stwierdził, że 134 pracowników elektrowni jądrowej i członków ekip ratowniczych było narażonych na działanie bardzo wysokich dawek promieniowania jonizującego.

Wkrótce potem rozwinęła się u nich ostra choroba popromienna. 28 z nich zmarło w wyniku napromieniowania, a 2 od poparzeń. Wielu ludzi biorących udział w akcji zabezpieczenia reaktora zginęło podczas towarzyszących akcji wypadków budowlanych.
Czytaj także: Trzej "nurkowie kamikadze" z Czarnobyla ryzykowali życiem, aby ocalić miliony. Ich los to tajemnica