Szczepili na potęgę, ale wirus znów zaatakował. Co się dzieje w wakacyjnym raju?
Cały świat dziś na nich patrzy. Seszele, które zaszczepiły większość społeczeństwa, nagle i nieoczekiwanie znów zaczęły zmagać się z koronawirusem. Wróciły niektóre obostrzenia, zamknięto szkoły. Co się dzieje i dlaczego? Czy turyści faktycznie mają się czego obawiać?
- Drugą dawkę szczepionki przyjęło na Seszelach ponad 60 proc. społeczeństwa, ale liczba osób zakażonych ostatnio zaczęła rosnąć.
- Od kilku dni na Seszelach znów obowiązują niektóre obostrzenia.
- "Około 80 proc. ludzi na Seszelach, który ostatnio zakazili się COVID-19. nie była zaszczepiona" – podała seszelska agencja prasowa.
Nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. Izrael, który zaszczepił większość swojego społeczeństwa i od początku uchodził za światowego lidera szczepień, praktycznie wrócił już do normalnego życia. W innych krajach obostrzenia też są powoli znoszone.
Tymczasem na Seszelach – w małym kraju na Oceanie Indyjskim, który szczyci się jeszcze większym odsetkiem osób zaszczepionych niż Izrael (a nawet uważany jest za najwyższy na świecie) – jest zupełnie na odwrót.
Najbardziej zaszczepiony naród
Seszele zaczęły szczepić w styczniu, by jak najszybciej na wyspy mogli wrócić turyści. Drugą dawkę szczepionki przyjęło tu już niemal 63 proc. społeczeństwa. Państwo jest wyspiarskie, liczy niecałe 100 tys. mieszkańców, więc przynajmniej teoretycznie może się wydawać, że łatwiej jest tu nad wirusem zapanować.
"Najlepiej zaszczepione państwo świata", "Najbardziej zaszczepiony naród" – taką mają dziś opinię Seszele. Z ich uroków już od marca mogli korzystać turyści. Nie wymagano kwarantanny, wystarczył negatywny test na koronawirusa.
A jednak od kilku dni kraj znów odnotowuje rekordowe liczby zakażeń. 3 maja było aż 500 nowych przypadków, taka liczba nie pojawiła się tu ani razu od początku trwania pandemii. Na Seszelach szybko przywrócono niektóre obostrzenia. Sklepy, bary czy kasyna muszą zamykać się godzinę wcześniej, zamknięcie szkół przedłużono do 23 maja, zakazano publicznych zgromadzeń, odwołano imprezy sportowe, wprowadzono godzinę policyjną itp.
Władze kraju zostały postawione na równe nogi. Wszyscy chcieliby wiedzieć, jak doszło do takiej sytuacji. "Hej, jaka sytuacja covidowa na Seszelach?" – pojawiły się pytania na różnych grupach facebookowych, również polskich. W odpowiedziach miejscowych mieszkańców strachu nie widać. "Przyjeżdżajcie" – zachęcają niektórzy. "Ludzie wydają się szczęśliwi, że turyści powoli wracają. Wszyscy noszą maski" – ktoś opisuje.
Dlaczego wzrost zakażeń?
"Około 80 proc. ludzi na Seszelach, który ostatnio zakazili się COVID-19. nie była zaszczepiona" – podała seszelska agencja prasowa.
Minister spraw zagranicznych i turystyki, Sylvestre Radegonde, uspokajał z kolei, że dzięki programowi szczepień osoby zakażone nie przechodzą choroby ciężko, mają lekkie objawy, ich stan jest stabilny. "To pokazuje, że szczepienia przynoszą efekt" – powiedział. Zachęcał też turystów do przyjazdu.
"Turyści zawsze mogą przyjechać, z negatywnym testem PCR. Bez problemu, spokojnie, mogą poruszać się po wyspach" – przekonywał.
Stwierdził także, że większość chorych to mieszkańcy Seszeli. Zapewnił też, że system zdrowia nie jest przeciążony. "Spośród ok. 40 osób hospitalizowanych, tylko dwie są w stanie krytycznym, przebywają na OIOM-e" – podała agencja.
Minister przyznał, że sytuacja jest niepokojąca, ale do opanowania. Mieszkańcy Seszeli sami poluzowali czujność, nie są tak ostrożni, jak wcześniej, uważają, że skoro są zaszczepieni, to wszystko jest ok.
Jakie szczepionki na Seszelach
Media, również w Polsce, zwracają uwagę, że przyczyną wzrostu zachorowań może być wątpliwa skuteczność chińskich szczepionek. Niektórzy przypominają, że w Polsce również się o takich mówiło.
"Nie ma danych na temat tego, po podaniu którego preparatu ludzie zakażali się częściej, ale mniej więcej 2/3 zaszczepionych Seszelczyków dostało ten produkcji chińskiej" – podaje euractiv.pl.