Zagina prawa fizyki i przyprawia o dreszcze. Sprawdziłem, jak jeździ nowe Porsche 911 GT3
Łukasz Grzegorczyk
To jeden z tych samochodów, którego plakat powiesiłbym na ścianie w honorowym miejscu. Test nowego Porsche 911 GT3 zapowiadał się efektownie, ale tak naprawdę przerósł moje oczekiwania. Nie chodzi nawet o samą prędkość, chociaż była zawrotna. Diabeł tkwi w szczegółach, dzięki którym to auto niemal zagina prawa fizyki.
Możecie wierzyć lub nie, ale jeszcze ani razu w czasie testów na torze nie widziałem tylu zdziwionych twarzy. I rekacji typu: "jak to w ogóle jest możliwe?". Podpatrzyłem, że jeden z kolegów przejechał kilka okrążeń i nie wysiadał przez dłuższą chwilę. Byle tylko złapać parę dodatkowych momentów za kierownicą tego monstrum.
Fot. Porsche
Porsche 911 GT3 to jeden z tych samochodów, za którym na ulicy obejrzy się największy motoryzacyjny laik. Nie trzeba się w ogóle znać się na autach, wystarczy posłuchać dźwięku silnika i zerknąć choćby na wielki spojler z tyłu. Dla wielu pasjonatów to jeden z najfajniejszych rozdziałów w historii Porsche.
Fot. Porsche
Pamiętacie GT3 z 1999 roku? Wtedy wszystko się zaczęło. Kolejne generacje – 996, 997 i 991 – to kawał wspomnień, bo ustawialiśmy sobie z nimi tapety na pulpitach. Ponad 22 lata od premiery pierwszej wersji GT3 mamy okazję poznać kolejną.
Nowe GT3 generacji 992 przyjechały do Polski z przebiegiem… kilkunastu kilometrów. Ludzie z Porsche przez całą noc docierali te zabawki na torze Silesia Ring w Kamieniu Śląskim, a następnego dnia mogliśmy je zobaczyć. No i oczywiście sprawdzić, co potrafią.
Fot. Porsche
Pierwsze wrażenie? Kiedy zobaczyłem dwa nowe Porsche w pit lane, od razu nasunęło mi się porównanie do dwóch chuliganów, którzy przyszli się trochę porozpychać na obcym terenie. Jeden w zaczepnym kolorze "Shark Blue", drugi w głębokiej czerni, przez którą dosłownie wtapiał się w asfalt. Wyglądały odlotowo i gdybym to ja decydował o wydawaniu papierów na jazdę po ulicy, za sam design skazałbym je wyłącznie na torowe szaleństwo.
Fot. Porsche
A czym właściwie się wyróżniają? Zacznijmy od tego, że ogromny nacisk położono na aerodynamikę. Z tyłu nie da się nie zauważyć wielkiego, regulowanego skrzydła typu "łabędzia szyja". Poza tym, każdy wlot powierza czy zagięcie karoserii nie są tu tylko wymysłem inżynierów. W całości robią ogromną różnicę w kontekście prowadzenia, w co na początku nie za bardzo wierzyłem, a później szybko się o tym przekonałem.
Fot. Porsche
Wnętrze 911 GT3 na pierwszy rzut oka wydaje się surowe, ale od razu budzi też respekt. Półklatka bezpieczeństwa zespawana ze stalowych rur to pierwszy sygnał, by po prostu uważać i nie gwiazdorzyć na torze. A kiedy już zasiadłem w kubełkowym fotelu, poczułem się znajomo. Kokpit przed oczami kierowcy i cała deska rozdzielcza są bardzo czytelne i nawiązują do tradycji. Zrobiło się też przyjemniej, bo w miejsce skóry pojawiły się wykończenia z alcantary.
Fot. Porsche
Drążek zautomatyzowanej dwusprzęgłowej przekładni PDK zamontowano wysoko, w poręcznym położeniu. Osobiście wybrałem samodzielną zmianę biegów łopatkami przy kierownicy, chociaż można to robić też zwyczajnie, za pomocą dźwigni. W ogóle przy konfiguracji auta jest opcja zamówienia wersji wyłącznie z manualną przekładnią, a więc co kto lubi.
Fot. Porsche
Fot. Porsche
Odpalenie silnika wiąże się z szybszym biciem serca. Dźwięk sześciocylindrowego boksera o pojemności 4 litrów robi wrażenie już na postoju, a przecież to był dopiero początek. Ten motor kręci się aż do 9 tys. obrotów, a obrotomierz wyskalowano do 10 tys. To prawdziwy rarytas i – niestety – coraz rzadsze rozwiązanie.
Nowe GT3 ma 510 KM (dokładnie o 10 więcej od poprzednika), 470 Nm momentu obrotowego i przyspiesza do setki w 3,4 sekundy. I trzeba przyznać, że realna różnica jest kolosalna. Najnowsze cacko od Porsche przejeżdża pętlę na Nürburgringu o 17(!) sekund szybciej od poprzednika. Przecież w wyścigach to cała wieczność.
Fot. Porsche
A więc… jakim cudem? Nie same liczby odgrywają tu ważną rolę, ale epokowe wręcz zmiany. Jedną z nich jest konstrukcja zawieszenia przedniej osi, którego stałym elementem była do tej pory kolumna MacPhersona. W nowym GT3 pojawiły się podwójne wahacze poprzeczne oraz cztery skrętne koła. A wspomniany już spojler przy prędkości 200 km/h zwiększa docisk tylnej osi o 50 proc. W najbardziej hardkorowym ustawieniu – o 150 proc. To są właśnie te detale.
Fot. Porsche
I na razie tyle z technicznej wyliczanki. Wyjechałem na tor, a prowadził mnie Michał Kościuszko, który od pierwszego okrążenia narzucił solidne tempo. Dopiero w czasie jazdy przeleciały mi przez głowę wszystkie nowości, które miały sprawić, że Porsche prowadzi się tak dobrze. Wybrałem sobie czarny model, który w odróżnieniu od "Shark Blue" nie miał ceramicznych hamulców. Teoretycznie trafiłem więc trochę gorzej, chociaż to słowo w praktyce zupełnie tu nie pasuje.
Fot. Porsche
Dohamowanie z 200 km/h nie pozwoliło mi odczuć, że mam coś "gorszego". Kilka tygodni wcześniej, na tym samym torze, sprawdziłem karbonowo-ceramiczne hamulce, tyle że w innym aucie. Różnica jest subtelnie wyczuwalna, ale naprawdę istotna może być dla kogoś, kto rzeczywiście walczy o każdy ułamek sekundy na okrążeniu.
Fot. Porsche
Michał Kościuszko krzyczał do mnie przez radio: "staraj się nie zwalniać za bardzo w zakrętach, to auto sobie poradzi!". A ja, gdybym nie miał rąk na kierownicy, złapałbym się za głowę. Na Silesia Ring, gdzie zwykle hamowałem do 90 km/h, tym razem gnałem na granicy (swojego) absurdu. No i GT3 sobie poradziło. A każdy uślizg osi, po lekkiej kontrze dało się opanować. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiej kontroli sytuacji za kółkiem.
Fot. Porsche
Szybko wyczułem też imponującą stabilność w ciasnych zakrętach. Z przodu auto ma 20-, a z tyłu 21-calowe obręcze kół, co dodatkowo wpływa na przyczepność. Wszystkie modyfikacje sprawiły, że GT3 jedzie się jak po sznurku, a już na wyjściu z łuku pozwala wdepnąć gaz w podłogę. O słowie "przechyły" to auto nie słyszało.
Fot. Porsche
No i dźwięk wolnossącego silnika. Każde naciśnięcie pedału gazu to jak wybuch nowej energii. Oczywiście, przy tych parametrach i masie niecałej 1,5 tony, auto musi być nadzwyczaj zrywne, ale w GT3 odczucia są jakby spotęgowane. Kiedy myślałem, że już bardziej nie dokręcę kierownicy w zakręcie, samochód sam kusił, by spróbować mocniej. I tak krok po kroku, Porsche zachęcało mnie do coraz bardziej szalonej jazdy.
Fot. Porsche
Na okrążeniu chłodzącym była chwila, by zebrać myśli. Ile potencjału nowego GT3 udało mi się wykorzystać? Nie wiem, może 60-70 proc. Tylko rasowy kierowca z rajdowym zacięciem, będzie potrafił wyzwolić z niego to, co najlepsze.
Jest jeszcze jedna, dość smutna refleksja, którą podzieliłem się z moim instruktorem na koniec testów. Te pachnące wciąż nowością GT3 to pewnie ostatnia wersja z takim układem napędowym. Dostaliśmy rasową, kultową jednostkę, która przyprawia o dreszcze w czasie jazdy. Nie chcę na razie myśleć, jak zmienią się te auta, kiedy na pierwszym miejscu znajdą się normy emisji spalin i dążenie za wszelką cenę do elektryfikacji. Spieszmy się kochać GT3 takie, jakie są, póki nie stały się hybrydami.
Fot. Porsche
Ale GT3 to auto z homologacją drogową. I chwila spokojniejszej jazdy wyzwoliła u mnie poczucie, że przecież tym autem miałbym też wyjechać na ulicę. Owszem, to brzytwa do wdzierania się w asfalt na torze, ale szczęśliwcy, którzy wyłożą te 865 000 zł (po konfiguracji pewnie blisko milion złotych), zechcą go użytkować również na co dzień. Szalenie ciekawi mnie, jak wyglądałby mój dzień z GT3 w normalnym miejskim ruchu. Skoro już jesteśmy w torowym klimacie, może nie wspominajmy póki co, że na pewno szorowałoby o progi zwalniające.
Fot. Porsche
Na razie wiem jedno: nowe GT3 jest brutalem, a jednocześnie poprawiaczem humoru i kolejnym dowodem, że motoryzacja to emocje. Na torze pozwoli wam się poczuć jak za kierownicą prawdziwej wyścigówki. Aż boję się gdybać, jaka może być odmiana RS. Jeśli to "zwykłe" GT3 ma tyle torowego charakteru, jeszcze bardziej usportowiona wersja może być czymś zupełnie odlotowym.