To tam w ciągu dwóch dni dostało się ponad 10 tys. imigrantów. Wszystko, co trzeba wiedzieć o Ceucie
W ciągu zaledwie dwóch dni marokańsko-hiszpańską granicę mogło sforsować ponad 10 tys. nielegalnych imigrantów. Zagrożenie uderzeniem w Europę nowej fali kryzysu migracyjnego pojawiło się w miejscu niezwykle specyficznym – maleńkich hiszpańskich eksklawach w Afryce Północnej. W naTemat.pl wyjaśniamy, czym są Ceuta i Melilla oraz dlaczego migranci tak łatwo szturmują tam granice.
- Co się dzieje w Ceucie i Melilli?
- Jaką rolę te eksklawy odgrywają na mapie Hiszpanii oraz Maroka?
- Oto najważniejsze informacje, które pomogą zrozumieć najnowszy rozdział kryzysu migracyjnego
Co to jest Ceuta?
Ceuta to – obok Melilli, Peñón de Vélez de la Gomera, Peñón de Alhucemas, Isla de Alborán, Isla del Pereji oraz Islas Chafarinas – jedna z hiszpańskich posiadłości w Afryce Północnej. We władaniu Hiszpanii ten skrawek ziemi znajduje się od przełomu XVI i XVII wieku. Bezpośrednio przed Hiszpanami na tym obszarze obecni byli Portugalczycy – pozostałością po tym okresie jest portugalskie godło w herbie Ceuty.Ceuta leży praktycznie vis-à-vis Gibraltaru i hiszpańskiego miasta portowego Algeciras, z którego do eksklawy w Afryce prowadzi najpopularniejsze połączenie morskie. Promy na tej trasie pokonują jedynie nieco ponad 20 km. Tylko przy naprawdę złej pogodzie kontynent afrykański nie jest zauważalny gołym okiem z gibraltarskiego Europa Point czy nabrzeży w Algeciras.
Długo Ceuta była częścią prowincji Kadyks, która zajmuje najbardziej na południe wysunięte obszary Półwyspu Iberyjskiego. W 1995 roku dokonano jednak reform administracyjnych, w których Ceuta oraz – leżąca w linii prostej ponad 200 km na wschód – Melilla otrzymały status miast autonomicznych.
W przeciwieństwie do innych wymienionych na początku hiszpańskich posiadłości w Afryce, które odgrywają głównie rolę militarną, Ceuta i Melilla są całkiem sporymi miastami. Pierwsze ma ponad 84 tys., a drugie 87 tys. mieszkańców.
Dlaczego Ceuta jest eksklawą Hiszpanii
Ceuta to hiszpańska eksklawa w terytorium Maroka. Ten status wynika z faktu, iż co prawda jest to fragment Hiszpanii położony w oderwaniu od obszaru głównego tego państwa, ale nie jest on w pełni otoczony marokańskimi granicami lądowymi.
To sprawia, że o Ceucie raczej nie powinno mówić się jako o "enklawie", czyli terytorium ze wszystkich stron otoczonym granicami lądowymi innego państwa. Identycznie sprawy mają się z Melillą.
Napięcia między Hiszpanią a Maroko
Jak często bywa w takich miejscach, przebieg granicy i stosunki między ludźmi mieszkającymi po różnych jej stronach są skomplikowane. Współcześnie zarówno Ceuta, jak i Melilla są raczej bezpiecznymi i dość spokojnymi miejscami do życia. Mimo zróżnicowania etnicznego i religijnego, nie wybuchają tam poważniejsze konflikty.Spokój ten od lat gwarantują jednak strefy neutralne i mury. Strefy mają za zadanie minimalizować zagrożenie potencjalnymi przygranicznymi incydentami między Marokiem a Hiszpanią. Natomiast mury wybudowane na granicy Ceuty i Melilli służą ograniczaniu przemytu i nielegalnej imigracji.
Stosunki hiszpańsko-marokańskie są obecnie znormalizowane i bliskie, ale trudne. Wynika to oczywiście z faktu, iż współczesne Maroko w 1956 roku niepodległość uzyskało nie tylko od Francji, ale de facto także Hiszpanii. Do tego czasu hiszpański protektorat obejmował północne oraz południowe terytoria Maroka.
Przez kolejne dekady stosunki hiszpańsko-marokańskie ulegały uspokojeniu, ale w 2002 roku doszło do incydentu, który przypomniał, iż napięcie jest jedynie dobrze maskowane. Wówczas to Madryt i Rabat poróżniły się w sprawie przynależności Isla Perejil, czyli zajmującej zaledwie 0,15 km² bezludnej wysepki w Cieśninie Gibraltarskiej.
Na kilka dni zajęły ją siły marokańskie, na co hiszpański rząd zareagował operacją wojsk specjalnych, by przeciwników wypędzić. Udało się to, ale ostatecznie – po mediacjach z udziałem USA – z wyspy zniknęli zarówno Marokańczycy, jak i Hiszpanie.
Nowy kryzys migracyjny zacznie się w Ceucie?
Kiedy kilka lat temu wybuchł kryzys migracyjny, rząd w Rabacie znalazł kolejny sposób na "subtelne" uderzenia w Hiszpanię. Marokańskie służby już przy okazji pierwszych fal migracji z Afryki chętnie przymykały oko na nielegalne przekraczanie granic.Z najnowszych informacji hiszpańskich mediów wynika, że w okresie 17-18 maja do Ceuty mogło dotrzeć nawet ponad 10 tys. imigrantów. Co najmniej kilkuset kolejnych podjęło szturm na granicę Melilli. Madryt poinformował, że kilka tysięcy nielegalnych imigrantów udało się już wyłapać i odesłać. Rząd premiera Pedro Sáncheza zarządził wzmocnienie sił policyjnych i wojskowych w Ceucie i Melilli oraz na wodach Cieśniny Gibraltarskiej.
Tysiące nielegalnych imigrantów za jednego człowieka. Kim jest Ibrahim Ghali?
Nie jest jednak tajemnicą, że kryzys w Ceucie wybuchł nie dlatego, że Marokańczycy nie mieli sił i środków, by zatrzymać tysiące uciekających przez granicę młodzieńców (z relacji obu stron wynika, że dominującą grupą wśród nielegalnych imigrantów są młodzi mężczyźni). Wydarzenia na styku Afryki i Europy powszechnie są postrzegane jako retorsje Maroka za przyjęcie do hiszpańskiego szpitala przywódcy Frontu Polisario Ibrahima Ghaliego.Hiszpanie twierdzą, że udzielenie pomocy 71-letniemu liderowi walk o niepodległość Sahary Zachodniej było zwykłą pomocą humanitarną. Rząd w Rabacie widzi to jednak jako kolejny element wsparcia Saharyjczyków w walce z marokańską dominacją na ich terytoriach.
Co nie jest bezpodstawne, gdyż to Hiszpanie są głównym blokującym w sprawie tego, by Unia Europejska poszła w ślady USA i uznała, że Sahara Zach. należy do Maroka. Oficjalna narracja Madrytu w tej sprawie mówi, że w jej dawnym protektoracie rozpisane powinno zostać referendum ws. wyboru pomiędzy niepodległością a ostatecznym wpisaniem w marokańskie granice.