"Przypominają mi paski tygrysa". Rozstępy wchodzą na salony i przestają być powodem do wstydu

Ola Gersz
Rozstępy. Kiedyś powód do wstydu, dziś coraz częściej eksponowane: na plaży, Instagramie, w sypialni. Rewolucja, którą zaczęła się kilka lat temu na fali ciałopozytywności, znormalizowała delikatne kreski na naszych ciałach. Do tego stopnia, że niektóre kobiety mówią wprost: pokochały swoje rozstępy.
Rozstępy powoli przestają być powodem do wstydu Fot. Sora Shimazaki / Pexels
– Kocham rozstępy. Uważam, że są piękne. Wyglądają jak paski tygrysa, patrzę na nie i myślę, że jestem wojowniczką. Czysta magia. Nie widzę w nich powodów do wstydu – mówi 30-letnia Agata, która rozstępy po ciąży ma na udach, piersiach i brzuchu. Z kolei 25-letniej Marcie rozstępy kojarzą się z paskami zebry. – Wręcz przekonaniom wielu kobiet uważam, że są naprawdę estetyczne i urocze – mówi.


Jeszcze kilka lat temu mało która kobieta z taką czułością wypowiadałaby się o rozstępach. Co się stało, że te cienkie pasma na naszej skórze przestały być powodem do wstydu, a zaczęły być traktowane jako część naszych ciał, którą się akceptuje i docenia?

Rozstępy na billboardzie

Zrobiło się o nich głośno, gdy w 2017 roku 30-letnia wówczas modelka Denise Bidot pokazała rozstępy na brzuchu w reklamie bikini marki Lane Bryant w magazynie "Sports Illustrated Swimsuit". – Byłam bardzo podekscytowana, gdy dowiedziałam się, że to zdjęcie zostało opublikowane w niewyretuszowanej wersji. Jestem bezkompromisowa, jeśli chodzi o moje ciało – mówiła w rozmowie z "People".

Reklama była takim sukcesem, że rozstępy zaczęły pokazywać też inne marki, jak ASOS czy Target. Bidot przyznała potem jednak w magazynie inStyle, że nie było tak różowo: w następnej sesji zdjęciowej znowu pokazano jej rozstępy, aby w kolejnej... komputerowo je usunąć. Ale rewolucja już się zaczęła i – mimo że marki miały różne intencje – to kobiety zobaczyły w rozstępach coś absolutnie normalnego. A nie zawsze tak było. Rozstępy, które powstają m.in. podczas ciąży, w wyniku przybrania na wadze czy zmian hormonalnych, były traktowane jak skaza, którą trzeba zakryć lub usunąć. Firmy kosmetyczne zarabiały (i wciąż zarabiają) krocie na antyrozstępowych specyfikach, które często zwyczajnie nie zdawały egzaminy. Wyjście na plażę w bikini dla wielu kobiet wciąż jest koszmarem właśnie z powodu rozstępów.

Jednak reklama Lane Bryant umieściła rozstępy w przestrzeni publicznej – unormowała je. Większość kobiet widziała je wówczas pierwszy raz na innym ciele, niż swoim. W innej atmosferze, niż przed łazienkowym lustrem, z poczuciem wstydu i bycia niedoskonałą.

Jenner, Lovato, Farna

Rozstępy, które mogą pojawić się na każdym ciele i w każdym momencie życia, nagle zaczęły "ujawniać się" coraz śmielej. W ramach promowania ciałopozytywności, które do tej pory skupiała się głównie na wadze czy kształcie sylwetki, swoje rozstępy zaczęły pokazywać aktywistki, influencerki, celebrytki.

Rozstępy na piersiach pokazała Kylie Jenner, najmłodsza Kardashianka, 23-letnia milionerka, guru branży kosmetycznej i mama małej Stormi. Widok rozstępów na ciele influencerki, która nie unika zabiegów estetycznych i retuszowania zdjęć, był i zaskakujący, i kojący. – Nareszcie Kylie przypomina mi normalnego człowieka!" – skomentował jeden z fanów Jenner na Twitterze.

Zdjęcia z rozstępami publikowały też modelka Ashley Graham, aktorka i aktywistka Jameela Jamil, gwiazda pop Rihanna, znana z "Euforii" Barbie Ferreira czy piosenkarka Demi Lovato, która swoje rozstępy dodatkowo podkreśliła złotym brokatem. "Rozstępy na piersiach są normalną, piękną rzeczą. Mam rozstępy na całym swoim ciele i nazwałam je wszystkie Babe Marks. Są oznaką tego, że moje ciało odważyło się zająć dodatkową przestrzeń w społeczeństwie, które domaga się naszej wiecznej szczupłości. To moja odznaka honorowa za walkę z traktowaniem kobiecego ciała przez społeczeństwo jako broni" – pisała na Instagramie Jamil, założycielka ciałopozytywnej platformy I Weigh.

Rozstępy pokazują też polskie celebrytki. Ostatnio dołączyła do nich Ewa Farna, która na Instagramie zamieściła zajawkę teledysku do swojego nowego singla "Ciało". – Moje ciało przeszło psychicznie niełatwą drogę. (...) Dziś doceniam swoje ciało, nabrałam ogromnego podziwu do niego poprzez ciążę, która też na nim zostawiła ślady. Jestem Ewa, a to jest moje ciało – mówi w niej.

Rozstępy w wersji gold

Na Instagramie kobiety nie tylko pokazują rozstępy, ale wręcz je podkreślają. Sypią na nie brokat, malują farbą, tatuują. Nagle coś traktowanego jako brzydkie staje się małym dziełem sztuki, a także przypomnieniem: o zostaniu matką, wygraną z bulimią, życiowych doświadczeniach.

33-letnia Basia przeszła przez zaburzenia odżywiania i dwie ciąże. Rozstępy nazywa "mapą swojego życia". – Urodziłam dwoje dzieci, miałam bulimię, napady odżywiania, tyłam i chudłam. Na początkowo nienawidziłam rozstępów, wstydziłam się ich, płakałam, gdy się pojawiały. Ale teraz są przypominają mi o mojej sile i drodze do miejsca, w którym jestem obecnie – mówi. Z kolei 27-letnia Monika wciąż ma problem, żeby pokazać rozstępy na udach, ale powoli się z nimi oswaja. – W przeciwieństwie do pryszczy czy cellulitu, które trudno mi zaakceptować, je staram się polubić. Są jak delikatne rysunki na ciele, cienkie niteczki, rozplątane pajęczynki. Staram się akceptować siebie i mam nadzieję, że w końcu nie będę wstydziła się założyć bikini – podkreśla.

W akceptacji rozstępów pomaga nie tylko ciałopozytywność, ale też ciałoneutralność, która bardziej skupia się na niemyśleniu o swoim ciele, niż jego akceptacji za wszelką cenę. Nie musimy ich kochać, nie musimy ich nienawidzić. Rozstępy po prostu są częścią naszego ciała i warto przejść nad tym do porządku dziennego. Szkoda życia na wstyd.
Czytaj także: Body positivity odchodzi do lamusa. Na scenę wchodzi ciałoneutralność – ale co to jest?