Lech Kaczyński interweniował u Łukaszenki. A jak o Polaków więzionych na Białorusi walczy rząd PiS?

Katarzyna Zuchowicz
Działacze Związku Polaków na Białorusi siedzą w aresztach od marca 2021 roku. Ich szefowa, Andżelika Borys, ma być przetrzymywana w nieludzkich warunkach, o czym przeciętny Kowalski pewnie nawet nie słyszał. Co polska dyplomacja zrobiła, by walczyć o ich uwolnienie? Sprawa nie jest prosta. Ale według przeciwników politycznych pokazuje też pokazuje słabość polskiej pozycji w UE.
Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi, od marca 2021 roku przebywa w areszcie. Co polskie władze robią, by pomóc uwolnić zatrzymanych Polaków? Fot. Wojciech Kardas / AG



"Ostra reakcja na represje na Białorusi", "Lech Kaczyński interweniuje u Łukaszenki" – tak w lutym 2010 roku media w Polsce relacjonowały reakcję ówczesnego prezydenta RP na aresztowania i represje Polaków na Białorusi.

Do aresztów trafiło wtedy 40 osób, wśród nich m.in. Andżelika Borys, szefowa Związku Polaków na Białorusi, oraz Andrzej Poczobut, którzy dziś również przetrzymywani są w areszcie.

Lech Kaczyński interweniował

"Prezydent wskazał na konieczność przestrzegania praw człowieka, będących fundamentem funkcjonowania współczesnych społeczeństw europejskich. W opinii Lecha Kaczyńskiego obserwowane aresztowania, próby zastraszania i odbieranie majątku osobom polskiego pochodzenia podważają także wyrażane wielokrotnie przez Białoruś zapewnienia o przyjaznych stosunkach polsko-białoruskich i jej aspiracjach europejskich" – podała wtedy opis listu Kancelaria Prezydenta. Sprawą zajmował się też ówczesny premier Donald Tusk, zaangażowany w nią był też Parlament Europejski, na czele którego stał Jerzy Buzek.

W odpowiedzi Łukaszenka "wyraził nadzieję na wyważony i pełny szacunku dialog pomiędzy Białorusią a Polską na rzecz dalszego rozwoju przyjaznych i dobrosąsiedzkich stosunków między naszymi państwami".

Dziś samo pisanie listu do Łukaszenki, nie mówiąc o jego odpowiedzi, zabrzmiałyby kuriozalnie. Również po stronie opozycji słychać, że bardzo źle by się stało, gdyby polski rząd podjął jakiekolwiek negocjacje czy targi z Łukaszenką. Poza tym nie można zapominać o geopolityce. – W tym momencie trzeba mądrze ważyć naszą aktywność dyplomatyczną. Materia jest niezwykle delikatna i skomplikowana. W tle są interesy Rosji i obawy o to, jak się zachowa. To może ograniczać pewne zabiegi dotyczące Białorusi – zauważa jeden z naszych rozmówców.

– To, co się dzieje, to nie jest już wyłącznie polityka Łukaszenki. To przede wszystkim sytuacja, w której Kreml podjął decyzję o silniejszym zintegrowaniu ze sobą Białorusi. I ten atak na opozycję białoruską służy także Putinowi, bo będzie ograniczał sprzeciw wobec dalszej integracji z Rosją – uważa poseł Paweł Zalewski, który przez lata angażował się w politykę wschodnią.

Sytuacja jest inna niż 11 lat temu, choć polscy działacze znów siedzą w białoruskich aresztach. I wielu ludzi domaga się, by rząd zaczął zdecydowanie działać. "Z Łukaszenką trzeba ostro, bo jeszcze bardziej się rozbestwi. Za łagodna była reakcja po aresztowaniach liderów Związku Polaków na Białorusi" – komentują niektórzy w sieci. Czy polski rząd zrobił wszystko lub wystarczająco dużo, by pomóc ich uwolnić?

– Przynajmniej na poziomie werbalnym zauważam zgodę różnych środowisk, zarówno po stronie rządzących, jak i opozycji w zakresie wspierania Polaków na Białorusi, czy Białorusinów walczących o demokrację w swoim kraju. Odbyliśmy posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą, gdzie jednogłośnie przyjęliśmy wspólne stanowisko. Nie ma napięcia pomiędzy nami a PiS jeśli chodzi o intencje. Natomiast pojawia się sporo wątpliwości jeśli chodzi o wykorzystanie dostępnych narzędzi. Wydaje się, że można zbudować szerszy front państw i ludzi dobrej woli i zareagować skuteczniej – ocenia w rozmowie z naTemat Tadeusz Aziewicz, poseł PO, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą.

Polacy w białoruskich aresztach

Andżelika Borys, Andrzej Poczobut, Irena Biernacka oraz Maria Tiszkowska trafili do aresztu pod koniec marca. Wszczęto wobec nich postępowania karne z artykułu 130. białoruskiego kodeksu karnego, który mówi o "celowych działaniach, mających na celu podżeganie do wrogości na tle rasowym, narodowościowym, religijnym lub innym socjalnym".
Polacy są oskarżeni o "rehabilitację nazizmu” i "podżeganie do konfliktów narodowych", za co grozi im od 5 do 12 lat pozbawienia wolności. Od dwóch miesięcy przebywają w areszcie. W tym czasie przedstawiciele polskich władz nagłośnili sprawę w PE, do MSZ został wezwany w trybie pilnym chargé d’affaires Ambasady Białorusi w Warszawie, Polska wydała też zakaz wjazdu na swoje terytorium sędziemu, który prowadził sprawę Andżeliki Borys, prezydent Andrzej Duda o interwencję poprosił prezydenta USA Joe Bidena.

"Uprzejmie proszę Stany Zjednoczone, jako obecną prezydencję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, o pilne zajęcie się tematem [prześladowanych Polaków na Białorusi]" – zaapelował. O Polakach rozmawiał też na forum Rady Europy. 2 maja napisał z kolei do więzionych Polaków. "Pragnę wyrazić moją solidarność z Państwem oraz ze wszystkimi, którzy na Białorusi poddawani są prześladowaniom z powodów narodowościowych i politycznych" – czytamy w liście. Część z tych działań nie bardzo jednak przedostała się do świadomości wielu Polaków, którzy mają poczucie, że niewiele się w tej sprawie robi.

– Ta sprawa została podniesiona na forum UE, ale nie wiem, co dalej się z tym dzieje. Oczywiście powinniśmy działać w ramach UE, bo to daje siłę i wsparcie. Ale jesteśmy sąsiadami Białorusi i też mamy możliwości odpowiedniego reagowania. Przez granicę przechodzi znaczna część transportu białoruskiego, możemy np. spowolnić ruch towarowy. Oczywiście powinniśmy protestować słowem, ale nie słyszałem o konkretnych działaniach oprócz protestów – zauważa wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Kilka tygodni temu o działania służb konsularnych w sprawie więzionych Polaków zapytało MSZ biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.

"Polska służba dyplomatyczno-konsularna, a także władze Rzeczypospolitej Polskiej, od samego początku podejmowali i podejmują wszelkie możliwe działania zmierzające do zabezpieczenia praw polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, a zwłaszcza ich przedstawicieli, którzy stali się ofiarami szykan" – odpowiedział MSZ.

Jednak dopiero zatrzymanie samolotu Ryanair w Mińsku i szczyt UE w tej sprawie przyniósł bardziej zdecydowaną zapowiedź Mateusza Morawieckiego, którzy stwierdził, że kolejnym warunkiem zniesienia wstrzymania lotów byłoby uwolnienie aresztowanych na Białorusi polskich działaczy Związku Polaków na Białorusi, którzy "są niesłusznie przetrzymywani cały czas w areszcie".

Reakcje na działania władz ws. Polaków


– Nie mogę nie zauważać starań rządzących, ale mam wrażenie, że gdybyśmy byli bardziej szanowani, gdybyśmy mieli większy autorytet w świecie, a szczególnie w Europie, to nasze możliwości szerszego oddziaływania, także w obszarze polityki wschodniej, byłyby większe. Póki co trudno mówić o sukcesach Morawieckiego w polityce wschodniej czy środkowoeuropejskiej, tracimy pozycje konfliktując się tam, gdzie trzeba rozmawiać, co dobitnie pokazał konflikt z Czechami o Turów – zwraca uwagę Tadeusz Aziewicz.

Dodaje, że PiS nie potrafi wykorzystał wszystkich możliwości, którymi dysponuje dyplomacja. – Na pewno warto szukać silnych sojuszników dla upominania się o demokrację na Białorusi, w tym o Polaków, którzy są prześladowani w efekcie walki o demokrację w swoim kraju. Niestety, pozycja naszego kraju w relacjach z UE i na arenie międzynarodowej jest słaba – nie mamy już mocy, jaką mieliśmy w dawnych czasach, co przekłada się na słabe efekty podejmowanych działań. Polska dyplomacja ponosi porażkę za porażką. Rząd jest agresywny i mocny werbalnie, ale jeśli chodzi o praktyczną stronę rozwiązywania problemów jest mało skuteczny i widać to w wielu kontekstach – mówi.

Podkreśla: – Na pewno trzeba się upominać o uwięzionych na Białorusi i na pewno to upominanie się będzie miało zdecydowanie większą siłę i zasięg jeśli to będzie upominanie się UE, a nawet całego wolnego świata z Ameryką włącznie. To ważne wyzwanie dla naszej dyplomacji.

Tę pozycję Polski wskazują również inni politycy opozycji.

Polska pozycja w UE


– Pozytywnie odbieram zapowiedź premiera Morawieckiego, który chciał powiązać sankcje z żądaniem uwolnienia nie tylko Ramana Pratasiewicza, ale również Polaków. Nie zarzucam władzom braku wrażliwości na los Polaków na Białorusi, na los Andżeliki Borys, czy ndrzeja Poczobuta. Ale sytuacja Polaków jest elementem szerszego i poważniejszego problemu – mówi poseł Zalewski.

Wskazuje na Rosję i na to, że Polacy zostali aresztowani, ponieważ reprezentują najsilniejsze środowisko prodemokratyczne i jako tacy zawsze byli solą w oku Łukaszenki. – A po drugie dlatego, że Łukaszenka uznał, że Polska może być instrumentalnie wykorzystana do oskarżenia o to, że miesza się w sprawy Białorusi. Polacy na Białorusi dostali z tego powodu rykoszetem. Dziś trzeba mieć świadomość, że nie da się oddzielić sytuacji Polaków na Białorusi od ogólnej polityki Łukaszenki wobec całego społeczeństwa. Czyli poprawa sytuacji Polaków może nastąpić wyłącznie w ramach pewnej demokratyzacji na Białorusi. A na to dziś się nie zanosi – podkreśla.

Reakcja, jak zauważa, nie jest prosta. – Polska nie ma instrumentów, by ten problem samotnie rozwiązać. Polska polityka może być skuteczna na Wschodzie, jeśli jest częścią polityki zintegrowanego Zachodu. Ta polityka może być silniejsza, jeśli Zachód jest bardziej zintegrowany, jeśli Polska ma większy wpływ na politykę Zachodu. Ale Polska zaczyna odstawać od Zachodu. Co Polska zrobiła, by integrować Zachód? – pyta retorycznie.

Wszyscy mogli to obserwować w ostatnich latach. Oby teraz przyniosło to tylko pozytywny efekt.