Miss Polonia z białoruskim sercem. Jej krzyk rozpaczy zaszokował świat. Kim jest Jana Shostak?

Monika Piorun
Kiedy jest się bezsilnym, nie można milczeć. Po tym jak 28-letnia Białorusinka z dumnie wyprężoną piersią wydała z siebie dramatyczny krzyk, jedni byli autentycznie wzruszeni, a inni... oburzeni. Nietypowy gest solidarności z ofiarami reżimu Łukaszenki nikogo nie pozostawił jednak obojętnym. Co wiemy o młodej aktywistce Janie Shostak, której performance wywołał skrajne emocje w sieci.
Na jednominutowy krzyk rozpaczy Jany Shostak pod białoruską ambasadą w Warszawie zareagowało tysiące ludzi na całym świecie. Co wiemy o tej aktywistce? Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta


Nie ma żadnych wątpliwości, że wystąpienie Jany Shostak spowodowało istną lawinę reakcji na całym świecie, nie tylko w Polsce i w Białorusi (pisał o niej m.in. "Financial Times" i "The Huffington Post"). Młoda aktywistka znalazła w sobie sporo odwagi do tego, by wykrzyczeć ból i strach, który zwykle paraliżuje innych na tyle mocno, że nie są w stanie reagować na jawną niesprawiedliwość, przemoc i agresję władz — problemy, które w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki są codziennością i wiele osób zdążyło już do nich przywyknąć.


Choć jej krzyk przed białoruską ambasadą w Warszawie trwał tylko minutę, to w tym czasie udało się jej wywołać piorunujące wrażenie.

Jednym tliły się łzy w oczach i szybko znaleźli w sobie wystarczająco wiele empatii, by wczuć się w trudną sytuację sąsiadów ze Wschodu, którzy nadal mogą tylko marzyć o standardach, do jakich przywykło większość państw w Europie. Inni zaś nie zostawiali suchej nitki na wystąpieniu młodej performerki i skupiali się tylko na jej urodzie i fizyczności. Niezależnie od opinii na temat przeszywającego do szpiku kości "krzyku rozpaczy" większość komentujących została zaintrygowana, zaciekawiona i nieco wytrącona z równowagi nietypowym zachowaniem młodej kobiety.

Choć w Polsce reakcje były raczej podzielone, to niemieckie feministki niemal natychmiast okazały wsparcie dla Jany Shostak i powtórzyły jej charakterystyczny "krzyk rozpaczy" w Berlinie, w ramach gestu solidarności z tymi, którzy po raz kolejny są prześladowani przez białoruski reżim.

Jednominutowy krzyk, który wyraża więcej niż słowa

Minuta "krzyku rozpaczy" w wydaniu Jany Shostak to artystyczny performance, który powtarzany jest od pewnego czasu za każdym razem, gdy młode pokolenie białoruskich opozycjonistów staje się bezsilne wobec reżimu obecnych władz. Kim zatem jest ta odważna "dziewczyna z warkoczem", która w ciągu 60 sekund skupiła na sobie taką uwagę tłumów, że wreszcie udało się jej skierować wzrok świata na to, na co przez lata przymykano oko?

Kim jest Jana Shostak?

Choć ma zaledwie 28 lat, to lista jej dokonań jest naprawdę imponująca. Urodzona w 1993 roku w Grodnie Jana Shostak zdążyła nie tylko zostać finalistką konkursu Miss Polonia Wielkopolski oraz wicemiss województwa zachodniopomorskiego, ale także wzniecić artystyczny ferment w sztuce i kulturze.

Miss z doktoratem, Rekordem Guinessa i wschodnią duszą

Obecnie Jana Shostak jest doktorantką na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, skończyła ASP w Krakowie i Warszawie (najpierw zrobiła licencjat w Krakowie, a potem magisterium w Warszawie), była laureatką Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za wybitne osiągnięcia naukowo-artystyczne. Zaczęła też prace nad filmem dokumentalnym zdradzającym kulisy konkursów piękności. To jednak nie wszystkie sukcesy na jej koncie.

Młodej Białorusince udało się nawet pobić... Rekord Guinnessa tworząc wraz z innymi performerami najdłuższy na świecie utwór audio z... tagów miejskich.

Nowaczka z Białorusi

Jana Shostak pochodzi z Grodna, ale od lat działa na rynku sztuki w Polsce. W jej domu mówiło się po polsku, jej przodkowie są Polakami. Zdawała maturę z języka polskiego i historii, a wyjazd do naszego kraju na zagraniczne studia od zawsze był dla niej jak przysłowiowy "american dream".

28-latka jest dyplomowaną artystką wizualną, a w swojej twórczości nierzadko odwołuje się do kwestii społecznych, dyskryminacji, wykluczenia, walki z systemem, praw kobiet, mniejszości narodowych oraz wszystkich obywateli prześladowanych za to, że nie popierają działań reżimowych władz.
Przez lata skupiała się na kwestiach związanych m.in. z feminatywami, a jednym z jej najgłośniejszych projektów była inicjatywa "nowak / nowaczka / nowacy".

Artystka zaproponowała, by nieco stygmatyzujące określenia "uchodźca" lub "imigrant" zamienić słowem "nowak" (pisanym małą literą). Jej pomysł spotkał się z pozytywnym odzewem ze strony środowiska naukowego (przychylny był temu nawet prof. Jan Miodek).
Choć Jana Shostak ma polskie korzenie, to urodziła się w Białorusi, a w naszym kraju jest jedynie... "uchodźcą" lub "imigrantką". Wg niej lepszym określeniem jest hasło "nowak" lub "nowaczka".Fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta
O Janie było głośno nie tylko wtedy, kiedy występowała podczas konkursów piękności lub tworzyła kolejne artystyczne projekty, ale także za sprawą dosyć nietypowych sposobów na to, by wyrazić sprzeciw wobec niesprawiedliwości społecznej na świecie.

Podczas Dni Młodzieży w Panamie Jana Shostak skupiła na sobie uwagę, gdy pojawiła się z transparentem z napisem "Papa Call Me" oraz... własnym numerem telefonu, co miało nawiązywać do problemu pedofilii w Kościele katolickim.
Do "znaków rozpoznawczych" młodej artystki i działaczki społecznej w najbliższym czasie będzie można jednak zaliczyć najprawdopodobniej przede wszystkim przeszywający ciarki na plecach krzyk rozpaczy, który w ciągu jednej minuty wyraża więcej niż jakikolwiek komentarz do tego, wobec czego jesteśmy bezsilni — bez względu na to, czy dotyczy to sytuacji politycznej, czy innych problemów, z którymi musi sobie radzić tysiące ludzi w różnych krajach.

Oczyszczająca moc wydawania z siebie nieartykułowanego dźwięku, który kryje w sobie to, czego nie da się powiedzieć słowami, może przenosić góry, albo przynajmniej wreszcie... wywrócić do góry nogami to, czego nie da się już dalej tolerować w milczeniu.
Czytaj także: "Obrzydliwie seksistowski komentarz". Internauci zdumieni słowami Żukowskiej o krzyku aktywistki