"Przychodzi gruba baba do lekarza...". Wizyty lekarskie dla osób plus size to koszmar

Ola Gersz
Każdy ma prawo do opieki medycznej. Niestety osoby z nadwagą lub otyłe często same z tego prawa nie korzystają. Dlaczego? Ze wstyd i strachu. Wiele kobiet i mężczyzn spotkało się w lekarskich gabinetach z niewybrednymi uwagami, gorszym traktowaniem lub odmową udzielenia pomocy z powodu swojej wagi. Oddajemy dziś głos Polkom plus size, które chcą przypomnieć lekarzom, że one także są ludźmi.
Kobiety plus size często nie mają pozytywnych doświadczeń z wizytami u lekarzy Fot. Roberto Hund / Pexels
"Wiele osób z nadwagą czy otyłością nie korzysta z usług opieki medycznej. Złe doświadczenia, uwłaczające wszelkiej godności zachowania wychodzące daleko poza werbalne uszczypliwości. Kto nie doświadczył tego na swojej skórze, nie jest w sobie wyobrazić, jakie historie z życia pisały mi moje obserwatorki. Wiele z nich od lat nie było nawet na kontroli np. u ginekologa. Strach. Osoba otyła ma prawo korzystać z usług, czy się to komuś podoba, czy nie" – pisała niedawno na Facebooku stylistka i modelka plus size Ewa Zakrzewska, która prowadzi blog Ewokracja.


Pod wpisem Ewy Zakrzewskiej pojawiły się setki komentarzy. W wielu z nich przebijała się ta sama emocja: wizyty lekarskie, gdy masz nadwagę lub jesteś otyła, potrafią być koszmarem. Swoimi historiami podzieliły się z nami trzy kobiety plus size. Co chciałyby powiedzieć lekarzom?

Magda: Usłyszałam na USG, że "trudno przebić się przez tłuszcz"

Mam 169 centymetrów wzrostu i ważę 101 kilogramów. Niektórzy mówią, że wcale tego po mnie nie widać – cóż, magia ubioru. Niestety ubranie u lekarza wcale nie pomaga. Moment, gdy muszę zdjąć bluzkę albo spodnie w gabinecie jest dla mnie nie tylko wstydliwy, ale pełen napięcia, bo czekam na komentarze, które z udzieleniem profesjonalnej opieki medycznej nie mają wcale nic wspólnego. Moje dobre zdrowie, aktywność fizyczna i świetne wyniki badań często w ogóle się nie liczą.

Od dentystki usłyszałam kiedyś "żartem", że powinna zamówić dla mnie większy fotel. Nic nie powiedziałam, ale było mi potwornie głupio, mimo że na fotelu mieściłam się bez problemu. Na USG jamy brzusznej technik burknął, że "trudno przebić się przez tłuszcz". Po wyjściu z gabinetu popłakałam się w toalecie w przychodni, mimo że wyniki badania było dobre, a żaden tłuszcz obrazu wcale nie zakłócił. Ginekolog – kobieta! – stwierdziła raz, że o antykoncepcję nie muszę się na razie martwić, bo... faceci wolą szczupłe kobiety. Zrobiłam się czerwona. Mimo ze aktualnie byłam wtedy sama (obecnie jestem szczęśliwą mężatką), odparowałam: "mój mąż by się z panią nie zgodził". Lekarka nic już nie powiedziała i bez słowa dała mi receptę.

Nie chodzi mi o to, że lekarze mają milczeć na temat mojej wagi. Jestem świadoma tego, że to ważna kwestia zdrowotna. Nie zgadzam się jednak na złośliwe uwagi i body shaming ze strony specjalisty – zwłaszcza jeśli moja waga jest zupełnie niezwiązana z problemem, z którym do niego przychodzę. Jestem człowiekiem i wymagam szacunku, a nie kolejnego potwierdzenia, że Polska to kraj fatfobów. Teraz gdy lekarz przekracza granicę, od razu kieruję skargę do Rzecznika Praw Pacjenta.

Aneta: Ginekolog patrzył na mnie z odrazą

Moja niechęć do lekarzy pojawiła się, gdy byłam u ginekologa. To był mężczyzna, szanowany w moim mieście doktor, polecony mi przez przyjaciółki. Czerwona lampka w mojej głowie zapaliła się, gdy na mój widok w drzwiach gabinetu skrzywił się, jakby musiał powąchać kupę.

Uznałam, że jestem przewrażliwiona i na pewno nie chodzi mu o mnie. Niestety na wstępie lekarz zapytał mnie, ile ważę, mimo że dla ginekologa ma to chyba małe znaczenie. Odpowiedziałam, on znowu się skrzywił, coś zapisał w karcie i w końcu spytał mnie, z czym do niego przychodzę. Przez chwilę było całkiem normalnie, aż do momentu badania.

Rozebrałam się i usiadłam na fotelu. Zauważyłam, że lekarz zakłada podwójne rękawiczki i ma minę, jakby miał zwymiotować. Zrobiło mi się wtedy bardzo nieprzyjemnie. Pan zaczął mnie badać, ale na twarzy miał taką odrazę i niechęć, że w końcu zapytałam, czy coś jest nie tak. Usłyszałam, że... powinien dostać dodatek za pracę w trudnych warunkach. Sparaliżowało mnie, a nie umiem walczyć o swoje. Czułam się po tej wizycie obrzydliwie – tłusta, obrzydliwa, trędowata. Nic z tym nie zrobiłam. Nigdy już nie wróciłam do tego lekarza, a do ginekologa nie poszłam przez następne 6 lat. Dopiero moja znajoma poleciła mi świetną lekarkę, która traktuje mnie z szacunkiem. Nie wiedziałam, że tak można.

Co powiedziałabym lekarzom? Jeśli brzydzicie się grubych ludzi, przemyślcie swoje powołanie, bo powinniście pomagać wszystkim. Gdybym przez te 6 unikania ginekologów nagle zachorowała na raka szyjki macicy – na szczęście tak się nie stało – i bała się poprosić o pomoc, to "szanowny pan doktor" miałby krew na rękach!
Czytaj także: "Jestem gruba, mam hajs i chcę się ubrać". Oto problem kobiet plus size, o którym nie wiesz

Sandra: Lekceważono mnie z powodu wagi

Różne są przyczyny otyłości i ludzkie historie. Od 16. roku życia byłam gruba – przez lata zmagałam się z zaburzeniami odżywiania, miałam anemię, bo mało co jadłam. Potem okazało się, że nie mogę schudnąć, bo mam insulinooporność. Nienawidziłam swojego ciała przez lata, wciąż chodzę na terapię. Na szczęście czuję się coraz pewniej w swojej skórze. Dopiero w momencie, gdy zaakceptowałam swoje większe ciało, dieta (zdrowa i przygotowana przez dietetyka) zaczęła przynosić rezultaty.

Teraz jestem otoczona świetną opieką lekarską, ale niestety trafiałam na lekarzy, którzy widzieli tylko moją wagę i nie chcieli patrzeć głębiej. Lekceważyli mnie i nie potrafili mi pomóc, bo jedynym problemem była dla nich moja tusza. W gabinecie słyszałam najczęściej, żebym schudła i wszystko będzie okej.

Anemię wykrył dopiero trzeci internista, bo skierował mnie na badania krwi. Insulinooporności nie stwierdzono u mnie przez lata. Oszczędziłabym dużo czasu, zdrowia i pieniędzy, gdyby zwyczajnie potraktowano mnie poważnie. Wiem, że otyłość to choroba, ale nie jedyna, o czym niektórzy lekarze zwyczajnie zapominają. Nie wymagamy wiele: po prostu traktujcie nas jak ludzi i nie olewajcie.