"Niektóre rzucają to, bo nie mogą się utrzymać". Kobieca piłka to w Polsce ciągle pomijana sprawa

Ola Gersz
W dzień, w którym polscy piłkarze przegrali ze Słowacją, reprezentacja piłkarek rozgromiła Czechy 5:0 w meczu towarzyskim. Jednak to o klęsce tych pierwszych trąbiły media, rozprawiali internauci i rozmawiali sąsiedzi pod blokiem. Piłka nożna kobiet nie tylko wciąż istnieje w Polsce w cieniu męskiej, ale również innych kobiecych dziedzin sportu. O co tutaj chodzi, jaka jest faktycznie kondycja kobiecej piłki nad Wisłą i czy w Polsce opłaca się być piłkarką? Odpowiedzi na te pytania wcale nie są proste.
Polska nie tylko ma oficjalną reprezentację piłki nożnej kobiet, ale również kobiecą Ekstraligę Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Ilu Polaków wie, że aktualnymi mistrzyniami Polski są piłkarki Czarnych Sosnowiec, kobieca reprezentacja Polski wygrała ostatnio 5:0 w spotkaniu towarzyskim z Czechami, a w 2013 roku Polki triumfowały na Mistrzostwach Europy U-17 w piłce nożnej kobiet w Szwajcarii? Albo zacznijmy od podstaw: czy umiemy wymienić nazwiska chociaż trzech polskich piłkarek lub nazwy żeńskich klubów piłkarskich?


Odpowiedzi brzmią odpowiednio: "niewiele" oraz "nie bardzo". I nie jest to wcale nasza wina. Piłka nożna kobiet praktycznie nie istnieje w ogólnej świadomości polskiego społeczeństwa, bo wciąż jest w cieniu. Rzadko mówią o niej media, dopiero od niedawna niektóre mecze są transmitowane przez sportowe stacje telewizyjne. W świat kobiecej piłki wkręcisz się dopiero wtedy, gdy masz na nią zajawkę i wiesz, gdzie szukać informacji.

Dlaczego tak jest? Odpowiedzi "bo dyskryminacja" czy "bo kobiety nie umieją grać w nogę", byłyby tu zbyt proste (w pierwszym przypadku) i błędne (w przypadku drugim). Jak właściwie jest z tą kobiecą piłką nożną w Polsce? To... temat rzeka.

Kobietom wstęp wzbroniony

27 czerwca 1981 roku – umowny początek piłki nożnej kobiet w Polsce. Mimo że mecz Polek z Włoszkami w Katanii nie był traktowany przez Polską Rzeczpospolitą Ludową jako oficjalne spotkanie polskiej reprezentacji, to – zdaniem Adama Drygalskiego, autora książki "Piłkarki. Urodzone, by grać" – można go tak traktować, gdyż na stadionie w Katanii odegrano hymny oba krajów.

– Ten pierwszy mecz polskiej kadry kobiet był na swój sposób przełomem, chociaż podejrzewam, że osoby, które w nim grały, wcale nie były tego świadome. Mimo że wiele krajów od lat stawiało już na futbol kobiecy, my "na poważnie" zaczęliśmy zajmować się nim właśnie od owego spotkania we Włoszech. To była pierwsza jaskółka, ale wiosny długo jeszcze nie było widać – na następny mecz Polki czekały ponad 3 lata – mówi Adam Drygalski w rozmowie z naTemat.

Jednak rozgrywki ligowe w Polsce rozpoczęły się znacznie wcześniej. Jak opowiada autor "Piłkarek. Urodzonych, by grać", w 1921 roku w Poznaniu powstał klub kobiet Unia Poznań. Prawdopodobnie istniała też druga drużyna w Wolnym Mieście Gdańsk, natomiast historykom nie udało się ustalić jej nazwy. Schody zaczęły się trzy dekady później. – W latach 50. kobiety w Polsce były wręcz szykanowane za grę w piłkę nożną. Ten okres największego mobbingu oraz prześladowań w historii tej dyscypliny trwał dość długo, zresztą Polska nie była tu jakimś wyjątkiem – relacjonuje Adam Drygalski.

Nie była, o czym przypomina Zuzanna Walczak, koordynatorka ds. promocji i komunikacji w Departamencie Grassroots PZPN i współredaktorka książki "Piłkarki. Urodzone, by grać", która aktualnie pracuje nad pełnometrażowym filmem dokumentalnym na temat futbolu kobiecego w Polsce.
Zuzanna Walczak
dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny

Rozwój kobiecej piłki nożnej był historycznie niekorzystny. W 1921 roku angielska federacja piłkarska zakazała kobietom uprawiania piłki nożnej, uważając tę dyscyplinę za niewłaściwą dla pań. Podobną decyzję podjęto także w wielu innych państwach Europy. Przez wiele lat starano się przekonywać także opinię publiczną, że piłkę nożną mogą uprawiać tylko mężczyźni, a jej trenowanie może być wręcz niezdrowe i niebezpieczne dla kobiet.

The Football Association zniósł zakaz dopiero po 50 latach – w 1971 roku. Przeprosił w roku 2008.

W Polsce momentem zwrotnym były Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 1974 w RFN, na których Polska zajęła trzecie miejsce. – Nagle wszyscy w Polsce chcieli grać w piłkę: i chłopaki, i dziewczyny. Kobiecej piłki nożnej nie dało już się wtedy zatrzymać. Grających kobiet było coraz więcej i zaczęły formować swoje drużyny. Powstały wówczas: pierwszy polski klub kobiecy Checz Gdynia, sekcja kobieca przy Czarnych Sosnowiec, Karolinki – wylicza Adam Drygalski.

Jak jednak podkreśla, lata 80. i 90. cały czas wciąż były prowizorką. – W Polsce grało wówczas 300-400 kobiet, a dla porównania na samej Sardynii piłkarek było kilka tysięcy. To był wówczas bardzo niszowy i pomijany sport w Polsce. Kobiety nie miały warunków do gry w piłkę i łatwiej było im uprawiać inne sporty, stąd tak mała ilość polskich zawodniczek – mówi rozmówca naTemat. Autor książki "Piłkarki. Urodzone by grać" dodaje, że niektóre się przebijały i odnosiły sukces, jak Maria Makowska czy Jolanta Nieczypor. – Miały one jednak trudne dzieciństwo sportowe, co pokazuje, że gdybyśmy w tamtych latach mądrzej stawiali na ten sport, to mielibyśmy takich piłkarek dużo więcej. To jednak błędy i wypaczenia słusznie minionej epoki, nie tylko tej piłkarskiej, ale i ustrojowej – zauważa.

"Poziom piłki klubowej w Polsce niezbyt wysoki"

A jak jest dzisiaj? W telegraficznym skrócie: w Polsce gra obecnie około 30 tysięcy zawodniczek. Drużyny seniorek rywalizują w Ekstralidze (12 zespołów), I, II, III i IV lidze oraz w Pucharze Polski. Z większych klubów w Polsce zespoły w Ekstralidze mają m.in. GKS Katowice czy Śląsk Wrocław.

Co z, chociażby Legią Warszawą? – Posiadamy seniorską drużynę kobiet Legia Ladies (IV liga – red.), jak i bardzo duże grono dziewczynek w szeregach naszych dziecięcych Legia Soccer Schools, które regularnie rozwijamy – mówi naTemat Izabela Kruk, Dyrektorka Komunikacji i Rzeczniczka Prasowa Legii Warszawa.

Zdaniem Adama Drygalskiego to wciąż za mało. – Marzy mi się, aby silną drużynę kobiet miały Legia Warszawa, Wisła Kraków, Cracovia, Lech Poznań. Czekamy na wielkie marki, które mogą stworzyć piłkarkom dobre warunki. Nic tak nie buduje rozwoju danej dyscypliny jak włączenie się w nią dużych marek – mówi.
Adam Drygalski
autor książki "Piłkarki. Urodzone, by grać"

Poziom piłki klubowej w Polsce nie jest zbyt wysoki, o czym świadczą, chociażby wyniki naszych drużyn w Europie. O sile ligi świadczą różnice między zespołami na ich poziomie piłkarskim. Dwie drużyny ostatnio zdecydowanie odstawały w Ekstralidze Kobiet, która – jak na kraj z prawie 38 milionami mieszkańców – i tak nie jest mocno rozbudowana.

Autor publikacji o polskich piłkarkach nie owija w bawełnę: nie jest najlepiej. Jego zdaniem kobiece kluby pozostają wciąż w cieniu klubów mężczyzn również dlatego, że nie były one do końca dobrze zarządzane. – Przez to, że były zostawione same sobie, znalazły się w nie do końca zdrowej bańce. Powstało swojego rodzaju towarzystwo wzajemnej adoracji – ocenia.

A jaka wygląda sytuacja w reprezentacji kobiet w piłce nożnej, która – jak triumfalnie zauważyli internauci po porażce polskich piłkarzy ze Słowakami na Euro 2020 – wygrała z Czechami 5:0? – Selekcjonerka Nina Patalon jest z nią od niedawna i trzeba za nią trzymać kciuki. Dotychczas zagrała trzy mecze towarzyskie: ze Szwedkami, Czeszkami i Finkami. Polki wypadły w nich dobrze, ale za eliminacje sprzed pół roku do Mistrzostw Europy w piłce nożnej kobiet należy wystawić im ocenę negatywną, bo Polsce nie udało się wygrać z Czechami – ocenia Adam Drygalski. Jak podkreśla, nasza kadra ma wiele do zrobienia, ale trzeba jej kibicować. – Mamy dobrą drużynę – piłkarki, które wygrały Mistrzostwa Europy do lat 17. wchodzą już w bardzo dobry wiek piłkarski, a na bramce stoi Katarzyna Kiedrzynek – oraz selekcjonerkę z wizją, co jest na pewno wielkim plusem – podkreśla.

Sport męski bardziej wartościowy?

Problemem, z którym wciąż boryka się polska piłka nożna kobiet, są nierówności. Nie tylko znacząco wpływają one na kondycję tego sportu nad Wisłą, ale piłkarki odczuwają je wręcz na własnej skórze. Zdaniem Adama Drygalskiego, autora książki "Piłkarki. Urodzone by grać", mimo że jest coraz lepiej, to, jeśli chodzi o zasypywanie nierówności między kobiecą a męską piłką nożną w Polsce, jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia i nadgonienia.

Pierwsza nierownosc: tradycyjne postrzeganie społecznych ról płciowych i panujące stereotypy, czyli dyskryminacja "bab na boisku". Przykład z tego miesiąca: działacz III-ligowego klubu piłkarskiego Stal Kraśnik przegonił z boiska piłkarki KS "Stelli" Kraśnik kilka godzin przed meczem mężczyzn, aby… nie dewastowały boiska. – Wiele lat nie docierało do mnie, że dziewczyny, w różnych rolach, mają w futbolu trudniej i aby móc realizować swoją pasje, muszą pokonać więcej barier niż ich koledzy. Nie każda z nas ma tyle determinacji i jest w stanie tyle poświęcić, by postawić w swoim życiu na piłkę nożną – mówi Zuzanna Walczak, koordynatorka ds. promocji i komunikacji w Departamencie Grassroots PZPN, która poznała piłkę nożną, zarówno męską, jak i kobiecą, z różnych perspektyw – jako zawodniczka, sędzia oraz trenerka.

– Nie jest łatwo żyć i realizować się wbrew powszechnym oczekiwaniom społecznym, słysząc ciągle "to nie dla ciebie", "znajdź normalną pracę", "skup się na nauce". Do tego dochodzą sytuacje takie jak ta w Kraśniku, gdzie ktoś deprecjonuje uprawianie piłki nożnej przez kobiety, wychodząc z założenia, że sport męski jest ważniejszy i bardziej wartościowy – dodaje.

Do tego dochodzą ciągłe uwagi, że kobiety "grają gorzej, niż faceci", a "piłki nożnej bab nie da się oglądać". – Piłka nożna to niestety jeden z nielicznych sportów, w którym wyniki, jakie osiągają kobiety są stale porównywane do rezultatów mężczyzn – mówi Zuzanna Walczak.

– Z jakichś względów wielu kibiców ma takie same oczekiwania co do gry panów i pań, a tym samym są zaskoczeni, a wręcz rozczarowani, że kobiety biegają wolniej, ich podania są słabsze i ich mecze wyglądają inaczej. Co ciekawe, w innych dyscyplinach, takie porównania kobiecych i męskich sportów są marginalne. Dlatego przede wszystkim powinniśmy przestać obserwować piłkę kobiecą przez pryzmat piłki męskiej – jedynie to pomoże nam w pełni cieszyć się z widowiska sportowego – podkreśla.
Zuzanna Walczak
koordynatorka ds. promocji i komunikacji w Departamencie Grassroots PZPN

Kiedyś zrobiłam na Twitterze ankietę z zapytaniem o to, czy kobieta może być trenerką w męskim zespole. Na blisko 3 tysiące ankietowanych, 75 procent osób odpowiedziało "nie". Zamiast odpuścić temat, wynik ten stał się dla mnie dodatkową motywacją, aby takiego zadania się podjąć. I mimo obawy wielu osób, że „baba w szatni przynosi pecha” – choć brzmi to absurdalnie, jest to dość powszechna opinia – jako asystentka trenera awansowałam razem z drużyną RKS Okęcie Warszawa, beniaminkiem, z okręgówki do IV ligi.

– Prawda jest taka, że piłka nożna kobieca rozkwita w spektakularny sposób i żadne anonimowe komentarze w internecie tego nie zmienią. Wiem, że to dość prosta rada, ale tak naprawdę chodzi o to, by mimo tych nieprzychylnych i krzywdzących komentarzy robić swoje – radzi Zuzanna Walczak. Z kolei Adam Drygalski mówi wprost: piłka nożna jest jedna. – Mogą w nią grać zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Myślę, że jesteśmy już na progu zrozumienia, że to sport dla wszystkich, który ma łączyć ludzi. Nasze społeczeństwo jest niestety mocno konserwatywne, więc być może dlatego przychodzi to nam ciężej, niż np. w Niemczech czy Szwecji. Myślę, że koniec końców kibice przekonają się do piłki nożnej kobiet – przewiduje.
Adam Drygalski
autor książki "Piłkarki. Urodzone, by grać"

Myślę, że jest to cała rewolucja, której piłkarki są jedynie punktem wyjścia. Gra toczy sie o zmianę w polskim społeczeństwie i jego dostosowanie się do realiów. Dostosowanie, a nie unowocześnienie – fakt, że dziewczyny grają w piłkę, nie jest żadną nowością.

Cisza w eterze

Druga nierówność: małe zainteresowanie polskich mediów. Piłka nożna kobiet wciąż istnieje w medialnych outletach od wielkiego dzwonu.

Zuzanna Walczak zauważa, ze sporty damskie nie mają szans na podobną popularność do męskich właśnie z powodu nieodpowiedniego eksponowania w mediach. I chodzi tu nie tylko o liczebność publikacji, ale również o sposób pokazywania zawodniczek.

– Do ciekawych wniosków na temat piłki nożnej doszła socjolożka Honorata Jakubowska, która zauważa, że nie ma chyba innej dyscypliny sportowej, w której wyraźna byłaby tak duża dysproporcja między zainteresowaniem rozgrywkami mężczyzn i kobiet. U zawodniczek uroda wydaje się warunkiem koniecznym do pojawienia się w mediach, chyba że zawodniczka osiąga bardzo znaczące sukcesy sportowe, wówczas dopiero jej wygląd schodzi na drugi plan. Często też stosowane są praktyki prowadzące do różnicowania płci, jak: infantylizacja zawodniczek, skupianie się na ich atrakcyjności i kobiecości – wylicza.

Koordynatorka ds. promocji i komunikacji w Departamencie Grassroots PZPN podkreśla, że póki media nie zaangażują się w dostarczanie rzetelnych i wartościowych informacji na temat piłki nożnej kobiet, rozwój tej dyscypliny będzie znacznie wolniejszy.

Piotr Wesołowicz, dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny, jest jednak dobrej myśli. – Coś się zmienia na lepsze. Mecze Ekstraligi kobiet zaczęło transmitować TVP Sport, niedawny finał Pucharu Polski odbył się w Warszawie na stadionie Polonii, a pokazywał go Polsat Sport. W czasie finałów Mistrzostw Świata w 2019 r. pisały o nich ze znawstwem wszystkie polskie media sportowe. Kobiecy futbol zyskuje ekspozycje w telewizji i prasie – stwierdza w rozmowie z naTemat.

"W Polsce piłkę kopią wariatki"

Ostatnia, kluczowa nierówność pomiędzy kobiecą a męską piłką nożną? Warunki.

– Jest dużo do zrobienia w kwestiach marketingowych, rozwoju infrastruktury piłkarskiej, szkolenia. Myślę, że klubom powinny zostać narzucone wymogi dotyczące tego ostatniego, bo na razie są one bardzo luźne. Trzeba utworzyć w PZPN departament do spraw piłki kobiecej i pokazywać klubom, chociażby palcem, żeby rozwijały swoje zespoły. Sadzę jednak, że jest to kwestia czasu – mówi Adam Drygalski, autor książki "Piłkarki. Urodzone, by grać".

Gorzej z płacami – Płace piłkarek wciąż są mniejsze od męskich. – Kiedyś od jednej z trenerek usłyszałem: "W Polsce piłkę kopią wariatki. W Polsce nie da się wyżyć, gdy jest się kobietą i gra się zawodowo w piłkę". Z futbolu utrzymać się może tylko garstka piłkarek. Najlepsze z nich dostają pensje rzędu 3-4 tys. zł. Reszta może liczyć stypendia – od 300 do 500 zł – mówi naTemat Piotr Wesołowicz.

Tymczasem, jak podkreśla dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny, w Ekstralidze piłkarki trenują tak samo intensywnie, jak mężczyźni – pięć razy w tygodniu. – Muszą dbać o dietę, regenerację. Nie dziwię się, że wiele z nich rzuca futbol, bo nie są w stanie się z niego utrzymać – zauważa.
Piotr Wesołowicz
dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny

Porównania do zachodniej piłki tracą w takiej sytuacji byt – w Hiszpanii, Francji czy w Niemczech piłkarki mają co prawda niższe pensje od piłkarzy, ale wciąż są one relatywnie wysokie, mogą się z niej utrzymać. A poza tym trenują na tych samych obiektach, korzystają z tej samej infrastruktury, mają trenerów, fizjoterapeutów, dietetyków – słowem, są traktowane w profesjonalny sposób. W Polsce tylko kilka klubów może zapewnić zawodniczkom takie warunki.

Jak podkreśla Adam Drygalski, wyrównywanie poziomu płac piłkarek i piłkarzy jest konieczne. – Warunki w kadrze kobiet powinny być identyczne, jak te męskie – ta sama baza hoteli, samoloty i pensje. Mamy dwie najważniejsze reprezentacje piłki nożnej w Polsce i stawiam między nimi znak równości, więc musimy traktować je tak samo pod każdym względem – zaznacza autor. Ale nie tak łatwo jest z klubami. Adam Drygalski zauważa, że to przedsiębiorstwa komercyjne, więc trzeba szukać sponsorów, zabiegać o dofinansowania i podwyższać stawki. – Ważna jest tutaj baza: stawianie na akademie piłkarskie czy profesjonalny sztab szkoleniowców, lekarzy i masażystów – wylicza.

Jak zdobyć jednak sponsorów i inwestować w sport, który mało kto w Polsce ogląda? Tutaj dochodzimy do punktu wyjścia.

Sukces mile widziany

Dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny Piotr Wesołowicz zaznacza, że tylko jedna rzecz może spopularyzować kobiecą piłkę w polskim społeczeństwie. Sukces, a dokładniej międzynarodowy sukces seniorek – w mistrzostwach świata lub Europy.
Piotr Wesołowicz
dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny

Sukces sprawiłby, że futbol pań przebiłby się do świadomości Polaków. Oczywiście, mamy indywidualności w kobiecej piłce: Ewa Pajor strzela gole w Bundeslidze, jedną z najlepszych bramkarek w Europie jest Kasia Kiedrzynek. Ale to wciąż nie są przykłady dla masowego odbiorcy. Skoki Adama Małysza, biegi Justyny Kowalczyk czy chód Roberta Korzeniowskiego nie były sportami masowymi, ale przebiły się do świadomości, bo dla polskiego kibica najważniejsza była informacja, że Polacy są w nich najlepsi.

Adam Drygalski wskazuje, że umasowienie piłki nożnej kobiet udało się w Anglii, w której na finale Pucharu Ligi Kobiet są pełne trybuny, Niemiec czy Francji. Jednak, jak ten sukces osiągnąć, jeśli poziom sportu nadal pozostawia wiele do życzenia? Błędne koło. Rozwiązaniem może być jednak pomysł wprowadzony we Francji.

– Kluby LIgue 1 mają albo sekcję kobiece, albo odprowadzają składki do federacji, które przeznaczane są na rozwój kobiecego futbolu. Jest to jakaś metoda, chociaż wielu osobom się raczej nie spodoba – stwierdzą, że to przymus. Takie rozwiązanie jest nie jednak po to, by kogoś karać, ale po to, by wszyscy ludzie – w każdym regionie kraju – mieli równe szanse do uprawiania sportu i zarabiania na nim. Zobaczymy jak to będzie układało się w Polsce, ale naprawdę możemy wiele nauczyć się od Francji i Niemiec. Idźmy tą drogą i abyśmy się szybko uczyli – podkreśla Adam Drygalski.

Sukces Polski będzie miał też inny skutek, niż zainteresowanie mediów i większe inwestycje klubów wkładane w piłkę nożną kobiet: wysyp nowych zawodników, kobiet i mężczyzn, podobnie jak po Mundialu w RFN w 1974 roku. – To proste przełożenie: jeśli oglądasz w telewizji mecz swojego idola, czy idolki, to chcesz ich naśladować. Bierzesz piłkę, idziesz na boisko, a reszta dzieje się sama – mówi autor książki "Piłkarki. Urodzone, by grać".

100 tysięcy piłkarek

Nowe piłkarki są zresztą celem PZPN. Cel? 100 tysięcy zawodniczek w Polsce w ciągu 5-8 lat. Walczy o to wspomniana już Nina Patalon, selekcjonerka polskiej reprezentacji, koordynatorka szkolenia piłki nożnej kobiet w PZPN, pierwsza i do tej pory jedyna trenerka w Polsce z licencją UEFA Pro.

Piłka kobiet nie ma wciąż takiej pozycji jak inne sporty drużynowe w żeńskim wydaniu czy lekkoatletyka. Sto tysięcy to liczba, która powinna nam pozwolić na podniesienie poziomu naszej dyscypliny. Najpierw masowość, a potem odpowiednia selekcja, powinna się przełożyć na wyższy poziom klubów i reprezentacji Polski – mówiła w marcu tego roku w rozmowie z Interią Sport.

Jak to zrobić? – Programów, dzięki którym chcemy to osiągnąć, jest dużo. Chcemy poszerzać ofertę dla dziewczynek w wieku 5-8 lat, m.in. przez współpracę ze szkołami. Sam program UEFA Playmakers to 30 centrów, w których co roku zaczyna trenować po 60 dziewczynek, a chcemy, by takich ośrodków było jeszcze więcej – tłumaczyła obecna selekcjonerka kadry.

– Wymogiem dla certyfikowanych szkółek piłkarskich na poziomie złotym jest konieczność posiadania sekcji dziewcząt. Zreformowaliśmy rozgrywki ligowe w Polsce w kierunku profesjonalizacji, dziś Ekstraliga jest zupełnie inną ligą niż jeszcze kilka lat temu. Jej mecze, podobnie jak mecze reprezentacji Polski kobiet, są pokazywane przez TVP. Do tego dochodzą projekty popularyzacji piłki w wydaniu żeńskim – wyliczała w Interii Sport. Słowom Niny Patalon wtóruje Zuzanna Walczak. – Żeby zniwelować dysproporcje, na pewno należy działać na wielu polach. Przede wszystkim musimy sprawić, aby jak najwięcej dziewczyn i kobiet grało w piłkę oraz żeby miały gdzie uprawiać ten sport. Zwiększenie uczestnictwa oraz rozwój dyscypliny musi mieć zatem miejsce zarówno na poziomie amatorskim, jak i profesjonalnym – podkreśla koordynatorka ds. promocji i komunikacji w Departamencie Grassroots PZPN.

I dodaje: – Należy sprawić, aby jak najwięcej kobiet angażowało się w piłkę nożną. Nie tylko w charakterze zawodniczek, ale także trenerek, sędzi, prezesek. To sprawi, że jako kobiety uwolnimy się z tradycyjnie przypisanych nam ról, a młode dziewczęta, mając wzory do naśladowania – nie tylko te medialne, ale także te w najbliższym otoczeniu – będą miały poczucie, że też mogą być pełnoprawnymi uczestniczkami tej gry.

Co jeszcze wymaga zrobienia? Adam Drygalski, który chwali program Niny Patalon i podkreśla, że wystarczy go tylko realizować, nie ma wątpliwości. – Wyzwaniem dla piłkarstwa kobiecego jest ustanowienie departamentu do spraw piłki kobiecej z prawdziwego zdarzenia po wyborach nowego prezesa PZPN. Piłką kobiet muszą zająć się młodzi menadżerowie i młode menadżerki. Dzięki temu liga kobiet będzie się profesjonalizowała – mówi.

Future looks bright

Rozmówcy naTemat nie mają wątpliwości, że będzie coraz lepiej. Zuzanna Walczak przypomina, że PZPN, UEFA i FIFA w swoich dokumentach strategicznych na najbliższe lata działalności zgodnie wymieniają, że jednym z kluczowych elementów ich rozwoju jest właśnie futbol kobiecy.
Zuzanna Walczak
koordynatorka ds. promocji i komunikacji w Departamencie Grassroots PZPN

Najważniejsze jednak jest to, że za deklaracjami idą również coraz większe inwestycje finansowe związków piłkarskich, ale także marek, które chcą sponsorować kobiecy futbol. Przed nami jeszcze sporo pracy, bo należy szczerze przyznać, że stan wyjściowy nie jest najlepszy, ale to dyscyplina z olbrzymim potencjałem, która ma szanse na dynamiczny wzrost na przestrzeni kilku kolejnych lat.

Również Piotr Wesołowicz cieszy się, że PZPN zrozumiał siłę kobiecego futbolu. – Związek zreformował rozgrywki i przeznaczy na nie 30 mln zł w ciągu pięciu lat. To potężny zastrzyk dla kobiecej piłki, która w Polsce zwyczajnie biedowała – podkreśla.

Jego zdaniem piłka nożna kobiet z czasem zyska poważnych sponsorów. Mówi wprost: to po prostu nieuniknione.
Czytaj także: "Szef kazał mi pielić ogród, bo co innego dziewczyna może robić". Prawda o pracy kobiet na budowie
– Duże, poważne firmy będą chciały pokazać się przy czymś, co – nierzadko w porównaniu do męskiego futbolu – po prostu kojarzy się dobrze, ciepło, rodzinnie. W Polsce zapanuje moda na kobiecy futbol. To niemal pewne, patrząc na to, co dzieje się na Zachodzie. Ale do Polski trafi z opóźnieniem. W Europie – ale przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych – już panuje boom na kobiecą piłkę – mówi dziennikarz Sport.pl i komentator telewizyjny.

Piotr Wesołowicz wylicza: Przed mistrzostwami świata w 2019 r. Mark Parker z Nike przyznał, że sprzedaż koszulek kobiecej drużyny USA pobiła sprzedażowy rekord. Holendrzy częściej kupowali trykoty piłkarek reprezentacji kobiet, niż kadry panów. Mecz Francuzek z Koreankami na mundialu w 2019 r. oglądało z trybun Parc de Princes 45 tys. widzów. W Brazylii pojedynek ich reprezentantek z Trójkolorowymi śledziło w telewizji O’Globo 35 mln osób.

– To są liczby, które robią wrażenie. W Polsce są one nieosiągalne, ale to kwestia czasu, kiedy ludzie pokochają kobiecą piłkę – konstatuje.