Bartłomiej M. miał sprzedawać wódkę bez zezwolenia. Pełnomocnik oskarżonego twierdzi inaczej
Wczoraj polskie media obiegła informacja o tym, że Bartłomiejowi M. zostały postawione zarzuty dotyczące nielegalnego sprzedawania i reklamowania wódki "Misiewiczówki". Adwokat oskarżonego twierdzi natomiast, że jego klient nie był odpowiedzialny za sprzedaż alkoholu. W wywiadzie dla Plejady powiedział, że robił to ktoś inny.
Na stronie, na której reklamowano wódkę, mogliśmy przeczytać, iż jest to "najdelikatniejsza wódka w Polsce", a sama receptura "oparta jest na starannie pielęgnowanych kłosach pszenicy". Ostatni wpis w social mediach opublikowany został 4 listopada ubiegłego roku.
Pełnomocnik oskarżonego, mec. Maciej Marczak, zapewnił w rozmowie z Plejadą, że jego klient nie sprzedawał alkoholu bez zezwolenia. – Jak wskazują ogólnodostępne informacje, pan Bartłomiej M. nigdy nie dokonywał sprzedaży alkoholi. Robiła to spółka, w której on ma 100 proc. kapitału, ale nigdy w zarządzie nie zasiadał. Sprzedaż prowadziła spółka z o.o. – zdradził prawnik.
Przypomnijmy, że w 2019 roku M. został zatrzymany przez CBA w związku z prowadzonym przez prokuraturę w Tarnobrzegu śledztwem dot. niegospodarności oraz powoływania się na wpływy i fałszowanie dokumentów przy okazji zawierania umów przez PGZ S.A, gdzie pracował jako pełnomocnik ds. komunikacji i jako członek rady nadzorczej.Spółka posiadała koncesje na sprzedaż hurtową i detaliczną, wydane przez ministra rozwoju oraz burmistrza Wołomina. Pan Bartłomiej udostępnił mediom obydwa dokumenty, więc zarzut braku koncesji wskazywany w artykułach prasowych nie jest zgodny z faktami. (...) Sprawa została zarejestrowana, obecnie akta sprawy znajdują się u sędziego referenta celem wyznaczenia terminu rozprawy lub posiedzenia.