Próbował potrącić dziecko, a policjantów zaatakował gaśnicą. Obezwładniało go 8 mundurowych [WIDEO]
36-latek z Ukrainy chciał w poniedziałek przejechać chłopca, który wraz ze swoim ojcem spacerował po chodniku w Warszawie. Zatrzymanie sprawcy trwało kilka minut, bo policjanci, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia, zostali zaatakowani gaśnicą. Funkcjonariusze odpowiedzieli m.in. gazem i paralizatorem. Przebieg tej akcji można obejrzeć na wideo zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Na amatorskim nagraniu widać jak policjanci próbują przekonać kierowcę do wyjścia z ciemnego auta osobowego. Film trwa około 6 minut i został umieszczony w grupie "Nasz Rakowiec" na Facebooku.
– Na początku przez kilka minut była prowadzona spokojna rozmowa, ale z każdą chwilą była ona coraz bardziej agresywna. W stronę policjantów były kierowane wulgarne słowa. Zakończyło się to użyciem gaśnicy. Policjanci od razu zareagowali – relacjonował rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak w rozmowie z Polsat News.
Na nagraniu widać, że policjantka i policjant zaczynają wyciągać mężczyznę z samochodu, używając wobec niego gazu. Mężczyzna wyrywa się i zaczyna uciekać. Zanim został obezwładniony, był wielokrotnie spryskiwany gazem, kopany i przyciskany do ziemi butem.
W komentarzach pod filmem internauci rozpoczęli burzliwą dyskusję. Niektórzy zwracają uwagę na fakt, że zatrzymanie było "nieprofesjonalne", a zachowanie agresywnego mężczyzny nie usprawiedliwia "absurdalnych działań policji".
Po przyjeździe kolejnych patroli mężczyzna został obezwładniony. Sprawcę zatrzymywało w sumie ośmioro funkcjonariuszy. – Policjanci stopniują środki przymusu bezpośredniego. To nie jest tak, że zaczynają od razu od paralizatora. Mamy gaz, siłę fizyczną i dopiero później pojawia się paralizator z bezpośredniego przyłożenia – tłumaczył nadkomisarz Marczak.
Policja ustaliła, że mężczyzna, który próbował przejechać chłopca, to 36-letni Ukrainiec. Zdaniem mundurowych kierowca był pod wpływem środków odurzających, a świadczy o tym fakt, "że użycie siły fizycznej czy paralizatora przyniosło bardzo mało skutku". Tuż po zdarzeniu 36-latek został przewieziony do szpitala, gdzie nie pozwalał personelowi przeprowadzić procedur medycznych.
Nieoficjalnie wiadomo, że policja czeka obecnie na wyniki badań toksykologicznych, które mają ustalić, jakie substancje odpowiadają za zachowanie zatrzymanego
Czytaj także: Czterolatek wbiegł pod koła samochodu, był reanimowany. Za kierownicą siedziała 19-latka