Ostatecznie to tylko mecz. Oto lekcja dla każdego kibica przed spotkaniem ze Szwedami
Przed każdymi mistrzostwami Europy (te rzadziej), świata (te częściej), meczami o stawkę i tymi zupełnie bez znaczenia, zaczynam czuć nieopisany niepokój. Nie o naszą reprezentację, ale o to, jakie oczekiwania mamy wobec nich my-kibice i to, w jaki sposób przyjmujemy (lub nie) każdą kolejną piłkarską lekcję.
Nigdy nie zwątpili i nigdy nie dali piłkarzom poczucia, że się nie nadają i że i tak nie mają o co grać. Mecz Dania-Rosja był prawdziwą lekcją piłki nożnej, lekcją piłkarskiej pokory, ale przede wszystkim lekcją kibicowania. Dowodem, że, dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe, a gra się do końca. Banały? Być może. Ale zakończenie wspomnianego meczu pokazało, że to właśnie na takich banałach stoi ten sport.
Czytaj więcej: Fantastyczny pojedynek i awans Duńczyków. Rosjanie wyrzuceni za burtę Euro 2020
A czego uczy mnie każdy kolejny mecz Polski? Że to walka o wszystko, że to nie tylko sport, który powinien dawać przyjemność. A przecież to po prostu dyscyplina błędów, gdzie wygrywa ten, kto popełni ich mniej. Nie u nas. W wykonaniu kibiców naszej reprezentacji to zawsze być albo nie być. To nieustanne lawirowanie pomiędzy byciem Bogiem a byciem piłkarskim nikim. Od bohatera do zera w 90 minut.
Po ostatnich potyczkach Danii mam pewność, że wszystko jest możliwe i że nawet jeśli przegrywa się jakiś mecz, to szansa na zwycięstwo nadal istnieje, a nawet jeśli nie zostanie ona uchwycona, to za chwilę kolejne ważne turnieje, na których jest okazja się pokazać. I okazać wsparcie tym, którzy nas reprezentują.
Wczoraj przeczytałam w internecie ironiczny wpis, a w nim: dlaczego gramy jeszcze ze Szwecją, skoro w sobotę zdobyliśmy mistrzostwo Europy remisem z Hiszpanią. Tak wygląda właśnie nasz kibicowski balonik, który sami pompujemy, a potem jesteśmy wielce zdziwieni, że on pęka. Sami sobie to robimy.
Zamiast cieszyć się piłkarskim widowiskiem na stadionach świata, podchodzimy do każdego meczu jak do walki na śmierć i życie. Trener polskiej reprezentacji Paulo Sousa pozwolił naszym piłkarzom iść na kolacje przed meczem z Hiszpanią, a na niej wypić lampkę wina. Dla zluzowania ciśnienia, złapania oddechu. Przyniosło to pełen walki mecz, który dał nam wszystkim nadzieję na to, że ze Szwecją można spróbować strzelić bramkę czy dwie. Niezależnie od wyniku dzisiejszego spotkania, na koniec dnia, drodzy kibice, to był po prostu przegrany lub wygrany mecz piłki nożnej i życie toczy się dalej. Z takim podejściem jest nieco łatwiej, serio.