ENYAQ bez tajemnic. Tego na pewno nie wiesz o najnowszym modelu ŠKODY

Monika Przybysz
Taki samochód jak ŠKODA ENYAQ iV trudno opisać jednym słowem, ale spróbujemy: “nareszcie”. Chwilę to trwało, ale nareszcie dotarliśmy do momentu, w którym krytykanci zielonych tablic powoli tracą argumenty do narzekań. Nareszcie mamy ŠKODĘ nie tylko na miarę nowych, zrównoważonych czasów, ale i na miarę naszych, nieco samolubnych, to prawda, motoryzacyjnych aspiracji. Nareszcie elektryk, który zaskakuje.
Za tym niepohamowanym entuzjazmem, który w wielu recenzentach wyzwoliły jazdy testowe, stoją twarde argumenty. Oto co powinniście wiedzieć o ŠKODZIE ENYAQ iV, zanim umówicie się na swój własny próbny przejazd:

“Jeśli to auto nie przekona Polaków do elektryków, to już nic tego nie zrobi”

Skoro była mowa o entuzjastycznych recenzjach, nie wypada nie przytoczyć tej właśnie. Opinie o samochodach elektrycznych bywają, lekko mówiąc, ostrożne. Wszyscy wiemy, że napęd elektryczny to przyszłość, ale mimo to jeszcze chwilkę, jeszcze momencik, chcielibyśmy pobyć w teraźniejszości warczących silników, szybkich zrywów i dynamicznych przyspieszeń do setki.


ENYAQ iV zapewnia nam cichy, co prawda, ale mocno dynamiczny transfer pomiędzy tymi dwoma czasoprzestrzeniami.

Pierwszy elektryk od A do Z, a właściwie od M przez E do B

O sukcesie ENYAQa w znacznej mierze decyduje fakt, że jest to auto całościowo pomyślane jako elektryczne. Pierwszy taki model w portfolio ŠKODY ma jednak solidną, sprawdzoną bazę, czyli MEB.

Skrót, który należy rozwinąć jako: Modularer E-Antriebs-Baukasten (lub przetłumaczyć na angielski: modular electric-drive toolkit), jak również całą technologię modułowej platformy konstrukcyjnej samochodów elektrycznych stworzyli inżynierowie grupy Volkswagen. Podobne zestawy podzespołów i rozwiązania technologiczne, co w ŠKODZIE ENYAQ, znajdziemy więc na przykład w Volkswagenach iD.3, iD.4 oraz iD.6.
Fot. materiały prasowe

Bateria zapewnia ogrom mocy…

ŠKODA ENYAQ iV pojawiła się na naszym rynku w dwóch wersjach, z których żadnej nie można określić mianem kompromisu. Parametry robią wrażenie zarówno w przypadku ENYAQa 60 iV, jak i 80 iV. W opcji numer jeden bateria ma pojemność 62 kWh, w opcji numer dwa: 82 kWh. Moce silników to odpowiednio 179 KM i 204 KM.

… ale wielkością nie przeraża

Oczywistym jest, że samochody elektryczne muszą godzić się na kompromisy, jeśli chodzi o ładowność. Elektryczne akumulatory zajmują miejsce — to fakt. Ale jak widać na przykładzie ENYAQa, tego miejsca nie potrzebują już dużo. A może i potrzebują, ale inżynierom ŠKODY udaje się je tak sprytnie “ukryć”, że przestrzeni “załadunkowej” wciąż mamy masę.

Pojemność bagażnika wynosi tu 585 l. Dodajmy, że pod podłogą mamy do dyspozycji sprytny schowek na kabel do ładowania. Podłokietniki oraz przestrzeń pod konsolą również zmieszczą sporo (odpowiednio 6 i 11 litrów).

ENYAQ w pełni zasługuje na miano przestronnego — i nie chodzi tu tylko o bagażnik. Nawet rośli kierowcy nie będą narzekać na brak pola manewru za kierownicą, a co najważniejsze: nie będą musieli słuchać utyskiwań dochodzących z tylnych siedzeń — raczej wyrazów zachwytu nad ilością miejsca na nogi.

Pierwszy samochód elektryczny w służbie TOPR

Najlepszym chyba potwierdzeniem potencjału ENYAQa jest fakt, że zasłużył on na miano pierwszego elektrycznego samochodu we flocie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Jeśli zastanawiacie się, czy to naprawdę możliwe, żeby elektryczne auto niczym rasowy taternik wspinało się po ostrych podjazdach i przymierzało kręte górskie ścieżki chyżo niczym kozica — obejrzyjcie nasz materiał wideo (i koniecznie przeczytajcie tekst o długiej przyjaźni, jaka od lat łączy TOPR i Skodę).

Nazwa kryje mocne przesłaniem

W nazewnictwie SUV-ów ŠKODY nietrudno dostrzec fonetyczną powtarzalność. Pierwsze, choć tak naprawdę ostatnie, skrzypce gra tu głoska “q”. Mieliśmy więc Kamiqa, Karoqa i Kodiaqa. Dlaczego teraz mamy ENYAQa?

Wszystkie powyższe nazwy poza tym, że brzmią podobnie, nie są jedynie intrygującymi zlepkami dźwięków. Kamiq to w języku Inuitów określenie na dopasowanie się do panujących warunków. Karoq to z kolei zbutka słów oznaczających “samochód” i “strzałę”. Kodiaq, jako największy z trójki, nawiązuje do gatunku niedźwiedzia zamieszkującego archipelag Kodiaq.

ENYAQ ma swoją genezę w nieco cieplejszym, ale również nie tak do końca przystępnym klimacie. “Enya” to po irlandzku “źródło życia”. Łatwo więc odnieść ten termin do nowego początku, jakim w historii motoryzacji jest elektromobilność. Zakończenie literką “q” symbolizuje natomiast przynależność do rodziny SUV-ów.

Planowanie podróży wcale nie jest wyzwaniem logistycznym

Warto zaznaczyć, że choć sieć stacji ładowania pojazdów elektrycznych nie jest jeszcze utkana zbyt gęsto, to przy dobrze zaprojektowanym oprogramowaniu nawigującym ten fakt nie stanowi problemu.

Elektryki ŠKODY prowadzi funkcja ŠKODA Connect, dzięki której dokładnie wiemy, z jak dużym wydatkiem energetycznym wiąże się nasza trasa oraz kiedy i gdzie będziemy musieli zrobić przerwy na doładowanie.

ENYAQ to dopiero początek

Plany ŠKODY co do elektromobilności, jak z resztą całego rynku, muszą być ambitne. Już za trzy lata samochody elektryczne mają stanowić jedną czwartą wszystkich sprzedawanych przez markę modeli. To sporo, ale z ENYAQiem w portfolio przeskoczenie tej poprzeczki wydaje się realne.

Artykuł powstał we współpracy z marką Škoda.