Skończ mówić "nie jestem jak inne dziewczyny". To wcale nie czyni cię lepszą

Maja Mikołajczyk
"Nie jestem jak inne dziewczyny/kobiety" – nie zliczę, ile razy słyszałam ten tekst, a co gorsza – sama kiedyś tak o sobie myślałam. To toksyczne hasło powtarzane jest wciąż zbyt często, a powinnyśmy z nim raz na zawsze skończyć, bo nie wyraża niczego poza (często nieuświadomioną) nienawiścią do siebie samych i innych kobiet.
"Nie jestem jak inne dziewczyny" to bardzo toksyczne hasło. Fot. kadr z filmu "Słodkie zmartwienia"

Jestem lepsza, bo "nie jestem jak inne dziewczyny"

"Nie jestem jak inne dziewczyny" to hasło w założeniu podkreślające odmienność wypowiadającej je osoby od reszty kobiet. Najczęściej posługują się nim kobiety, które mają zainteresowania, nawyki czy emocjonalność różniącą się od tych stereotypowo kojarzonych z płcią żeńską.

"Nie jestem jak inne dziewczyny, bo nie interesuję się modą", "Nie jestem jak inne dziewczyny, bo oglądam piłkę nożną", "Nie jestem jak inne dziewczyny, bo nie lubię się malować" – przykładów podobnych stwierdzeń można mnożyć. Łączy je pogarda dla wszystkiego, co "kobiece" i podziw dla tego, co "męskie".
Czytaj także: Zdejmij okulary, a będziesz piękna. 8 kłamstw o kobietach, jakie wciskano nam w ulubionych filmach
Skąd się biorą takie przekonania? I tu zawinił potwór zwany patriarchatem. Kultura, w której żyjemy, od małego każe nam sądzić, że wszystko, co stereotypowo związane jest z "kobiecością", jest czymś gorszym, mniej wartościowym. Taki przekaz słyszymy często w domu, w szkole, w filmach czy tekstach piosenek.


Taylor Swift, obecnie znana z tego, że nie wstydzi się swojej "dziewczyńskości" i z dumą się z nią obnosi, na początku swojej kariery śpiewała w piosence "You Belong With Me" o dziewczynie, która była zakochana w swoim zajętym przyjacielu.

Bohaterka utworu żali się m.in., że nie jest wystarczająco kobieca, by podbić serce obiektu swoich uczuć: "Ale ona nosi krótkie spódniczki, ja noszę t-shirty, Ona jest kapitanką cheerleaderek, a ja siedzę na trybunach", "Ona nosi szpilki, a ja noszę tenisówki (...)".

Już sam tekst niepotrzebnie buduje podziały pomiędzy kobietami na poziomie stylu ubierania, jednak teledysk sugeruje coś znacznie mocniejszego. Jeśli jesteś "chłopczycą", to jesteś "spoko laską", a jak wyglądasz bardziej kobieco, to na pewno jesteś "fochowatą księżniczką". Wniosek dla młodych kobiet płynie z tego jeden: należy robić wszystko, by nie być kojarzoną z tą drugą grupą.
Popkultura pełna jest takich przekazów, choć trzeba przyznać, że jest ich już na szczęście coraz mniej. Wynikiem takiej tresury bywa będąca spuścizną patriarchalnej kultury zinternalizowana mizoginia, czyli nienawiść kobiet do siebie samych i innych przedstawicielek ich płci.

Jej konsekwencją jest właśnie próba dowartościowania się poprzez odcinanie się od reszty kobiet i tego, co zwyczajowo się z nimi kojarzy. Mówiąc więc "nie jestem jak inne dziewczyny" nie stajemy się lepsze, a podtrzymujemy patriarchalną wizję świata i promujemy mizoginię.

"Nie jestem jak inni faceci"

A co z mężczyznami? Rzadziej, ale też można przecież usłyszeć tekst "nie jestem jak inni faceci". Chodzi w nim jednak o coś zupełnie innego, bo chłopcy od urodzenia nie słyszą, że ich zainteresowania są błahe, próżne czy bezwartościowe. Mówiąc "nie jestem jak inni faceci", chcą raczej podkreślić, że np. nie zdradzają, przejmują się uczuciami swoich partnerek czy nie kłamią.

Mężczyźni, którzy posługują się tym hasłem, najczęściej mają więc podobny cel do kobiet, bo też próbują odseparować się od stereotypów związanych z płcią. Różnica jest jednak wbrew pozorom spora – podczas gdy kobiety próbują się odcinać od cech czy zachowań raczej neutralnych, mężczyźni dystansują się od tych, które – niezależnie od płci – są postrzegane negatywnie.

Dwa podobnie brzmiące hasła, a znaczenie zupełnie inne. Deklaracja "nie jestem jak inni faceci" również opiera się na stereotypach, ale nie ma w niej, jak w stwierdzeniu "nie jestem jak inne dziewczyny", ukrytej nienawiści do własnej płci.
"Nie jestem jak inni faceci" – to najczęściej tekst na tani podryw.Fot. Internet

Bądź jaka chcesz, ale nie obrażaj innych kobiet

Nasza kultura jest niestety pełna paradoksów i sprzecznych komunikatów – z jednej strony mówi nam, że powinnyśmy być atrakcyjne, zadbane i kobiece, a z drugiej czynności, które do tego prowadzą, są deprecjonowane oraz uważane za stratę czasu i "głupoty". Kobiety powinny być też czułe i wrażliwe, ale gdy pokażą publicznie swoją emocjonalność, od razu nazywane są "histeryczkami".

Wiele kobiet ma problem z odnalezieniem się wśród takiego chaosu, ale droga jest tylko jedna: olać to i robić swoje. Jak nie masz ochoty, to nie biegaj raz w miesiącu na manicure, ale też nie czuj się winna, gdy odczuwasz taką potrzebę.

Tak jak mężczyźni nie musza się wstydzić oglądania meczy czy fascynacji drogimi samochodami, tak samo kobiety nie powinny być skrępowane spędzaniem czasu na robieniu rzeczy utożsamianych z ich płcią.

Hasło "nie jestem jak inne dziewczyny" jest już dla wielu osób na szczęście skompromitowane. Coraz więcej kobiet przestaje się wstydzić zachowań określanych jako "babskie", bo w ich słownikach to określenie przestaje funkcjonować jako synonim słowa "gorsze". I tego życzę wszystkim "nie takim dziewczynom".
Czytaj także: Zapomnijcie o aniołkach Victoria's Secret. To koniec epoki gloryfikującej seksizm i body shaming