Gdańsk nie wystąpi o zwrot za działkę Głódzia. Posłanka Lewicy: "Proboszcz wprowadza w błąd"
W poniedziałek posłanka Lewicy Beata Maciejewska poinformowała, że władze Gdańska zdecydowały się nie występować o zwrot za nieruchomość, którą abp Sławoj Leszek Głódź pozyskał od miasta. Wcześniej w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" informację tę potwierdził wiceprezydent Gdańska. Zdaniem Maciejewskiej władze miasta "nie chcą w żaden sposób naruszyć interesu Kościoła".
10 lat temu teren ten był wyceniany na 460 tys. zł, ale Archidiecezja Gdańska zapłaciła tylko około 1 proc. wartości, czyli 4,5 tys. zł. Ekipa Adamowicza zdecydowała się na przyznanie Kościołowi tak potężnej bonifikaty, gdyż działka miała posłużyć "działalności sakralnej".
Później okazało się, że na działce przez lata swojej prywatności strzegł abp Sławoj Leszek Głódź. Mówiono nawet, że hierarcha miał ją wykorzystywać przede wszystkim do hodowli swych ukochanych danieli.
Wiceprezydent Gdańska o decyzji ws. działki Głódzia
Z rozmowy wiceprezydenta Gdańska Alana Aleksandrowicza z "Gazetą Wyborczą" wynika, że władze Gdańska nie wystąpią o zwrot bonifikaty.– Z materiału, który zebraliśmy na koniec dziesięcioletniego okresu związanego z bonifikatą oraz z wyjaśnień proboszcza wynika, że na tej nieruchomości znajdują się obiekty kultu religijnego. Ksiądz proboszcz deklarował, że odbywały się tam spotkania religijne – przyznał.
Tego samego dnia, w którym Aleksandrowicz przekazał ową wiadomość dziennikowi, swoją konferencję prasową zorganizowała posłanka Lewicy. – Wiemy, że od 10 lat użytkowania tej działki nie działo się nic oprócz hodowli danieli Głódzia. Po odsunięciu przez Watykan Sławoj Leszek Głódź zabrał ze sobą daniele. Teraz już stoją tam krzyże i figurka – stwierdziła Beata Maciejewska.
Czytaj także: Miejsce kultu czy wybieg dla danieli? Kontrowersje ws. działki, którą Głódź załatwił za 1 proc. ceny