"To trochę kabaret". Tu się toczą takie wojny na prawicy, że marszałek z PiS nie dostał absolutorium

Katarzyna Zuchowicz
Patrząc z boku, to musiał być szok. Marszałek województwa świętokrzyskiego nie uzyskał absolutorium, a od głosu wstrzymało się czterech radnych klubu PiS. Jednak w Kielcach zaskoczenia za bardzo nie ma. – To pokazuje, jak prawica żre się między sobą – mówi jeden z lokalnych działaczy. Oto jak w mikroskali widać tu to, co dzieje się w kraju. Aż głowa boli od słuchania o wewnętrznych tarciach.
Andrzej Bętkowski, marszałek województwa świętokrzyskiego, nie uzyskał absolutorium. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta



Andrzej Bętkowski jest marszałkiem województwa świętokrzyskiego od 2018 roku. Wcześniej, za rządów PiS, był wicewojewodą, a jeszcze wcześniej – od 2007 roku – posłem dwóch kadencji z ramienia tej partii.

A teraz w Sejmiku Wojewódzkim, zdominowanym przez 15-osobowy Klub Radnych PiS – i on, i cały zarząd województwa świętokrzyskiego – nie dostał absolutorium za wykonanie ubiegłorocznego budżetu. Co więcej, zarządu nie poparli między innymi członkowie klubu Prawa i Sprawiedliwości.

– To wojna wewnętrzna. Od dawna w PiS świętokrzyskim jest konflikt absolutny i walki frakcyjne po prostu dają o sobie znać. Widzimy dwie bardzo widoczne frakcje – posła Lipca i wiceminister Krupki. Wielokrotnie wycinali się ze stanowisk i wymierzali sobie publiczne ciosy. Im mają więcej władzy, tym czują się w tym pewniej, stawka jest bowiem coraz wyższa – reaguje na wynik posłanka KO z tego regionu Marzena Okła-Drewnowicz.

Andrzej Bętkowski pochodzi z jej miasta, zna go bardzo dobrze. Tak jak poczynania lokalnych działaczy PiS, które odzwierciedlają to, co dzieje się w obozie władzy w skali kraju. – Te tarcia na prawicy widać na każdym szczeblu. Oni się prędzej czy później między sobą pozabijają. Bo kiedy myśli się tylko o stołkach, o władzy, o wpływach, a nie zajmuje prawdziwą robotą, to nikną w tym wszystkim mieszkańcy i ich problemy. To jest na krótką metę zgubne, ale na dłuższą może być dobre dla Polski. Im szybciej odejdą, tym lepiej dla ludzi – mówi naTemat posłanka.

Zarząd bez absolutorium


Tego samego dnia marszałek Bętkowski otrzymał wotum zaufania, choć w pewnym sensie można uznać, że przez przypadek. Jeden z radnych opozycji, Jan Maćkowiak, pomylił się podczas głosowania.

– Formalnie uzyskał wotum zaufania, ale obarczone moim błędem. Nie wiem, jak to się stało. Pojechałem na sesję zagłosować przeciw, a na tablicy zobaczyłem mój głos "za" i nie uwzględniono mojego wniosku o reasumpcję. Gdyby nie to, nie uzyskałby ani wotum zaufania, ani absolutorium – mówi naTemat radny Jan Maćkowiak.

Absolutorium nie przeszło. W obu przypadkach zadecydował jeden głos. "To prawdziwe trzęsienie ziemi w Sejmiku Województwa" – podsumowała TVP3 Kielce.

Za przyznaniem absolutorium było 15 radnych, 9 przeciw, 6 wstrzymało się od głosu. – Wstrzymanie się od głosu jest w istocie wyrazem niepopierania zarządu, jest głosowaniem "przeciw". By głosowanie było ważne musi być ponad połowa ustawowego składu rady, w przypadku świętokrzyskiego sejmiku jest to 16 głosów – przyznał sam Andrzej Bętkowski w Radiu Kielce.

Co to pokazuje? Po stronie opozycji, odpowiedzi są właściwie jednoznaczne. Wszystkie w bardzo podobnym duchu. – To pokazuje rozbicie i wewnętrzne animozje w ugrupowaniu, które rządzi województwem świętokrzyskim. Myślę, że to jest spory problem dla marszałka – komentuje w rozmowie z naTemat Marcin Chłodnicki, wiceprezydent Kielc.

Jak wielu, nie jest jednak zaskoczony wynikiem głosowania. – Te tarcia i zgrzyty w województwie nie są nowe. Widziałem, że brakuje stabilności i przy okazji tej sesji bardziej to wypłynęło. Ale sam fakt, że większość nie jest stabilna nawet wewnątrz samego ugrupowania, które popiera marszałka, nie raz miało swój wydźwięk – przyznaje.

Tarcia i wojny na prawicy


O tych tarciach słychać tu zewsząd. – Wszystko jest przesiąknięte partyjnością i walkami między kilkoma frakcjami. To już nie są dwie frakcje, jest ich więcej. Myślę, że te tarcia będą się nasilały do wyborów. Przeszkodą nie jest opozycja, ale wewnętrzni konkurenci – uważa jeden z lokalnych działaczy.

– Te różne wewnętrzne wojenki to jest dokładnie to, co dzieje się w kraju. Ta sama kalka tylko w skali regionalnej – dodaje.

"Marszałek Andrzej Bętkowski z PiS łatwo nie ma, co widać na kolejnych sesjach czy komisjach. Ilekroć bowiem pojawi się kontrowersyjna uchwała, część radnych z jego ugrupowania albo głosuje przeciw, albo wstrzymuje się od głosu. Uchwały swoimi głosami niekiedy ratuje opozycja" – opisywała kielecka "Wyborcza". – W świętokrzyskim PiS się gotuje. Wynik głosowania ws. absolutorium to pokłosie ostrej walki politycznej, która toczy się wewnątrz Kielc i województwa świętokrzyskiego. Mamy dwa główne ośrodki, a w tej chwili może nawet cztery. Troszkę to kabaret, troszkę tragikomedia. Tylko wszystko dzieje się kosztem województwa świętokrzyskiego i mieszkańców – mówi nam Arkadiusz Stawicki, prezes stowarzyszenia Przyjazne Kielce.

Wymienia m.in. grupę skupioną wokół posła Krzysztofa Lipca, lidera regionalnego PiS i grupą skupioną wokół posłanki Anny Krupki z Kielc.

– Są radni związani z posłanką Krupką, są radni związani z posłem Lipcem. Jest też radny Koza związany z byłym prezydentem Kielc Wojciechem Lubawskim, który odszedł z klubu PiS. Zaczęło się też kotłować między Republikanami i Porozumieniem. Jest spór wokół pani wicemarszałek Janik, która przeszła do Gowina i PiS chciałoby ją odwołać. Są radni, którzy zostali doradcami prezydenta Wenty i popierają działania PiS w Sejmiku. Tam nakłada tyle sprzecznych interesów! Są też ambicje personalne, a poza tym chodzi o stanowiska i kasę – opowiada.

W 2019 roku kielecka "Wyborcza" w szczegółach opisała różne układy i zależności, zapytała też posła Lipca o to, ile jest frakcji w świętokrzyskim PiS-ie. "Nie ma żadnych frakcji. Gramy w jednej drużynie. A informacje o tym, że są jakiekolwiek frakcje, to czyste plotki" – odpowiedział poseł.

Można się jednak pogubić. – W skali ogólnopolskiej to pokazuje, jak prawica żre się między sobą. Że chodzi o małe, partykularne interesy, o utargowanie jak najwięcej stanowisk. O wygryzienie nielubianych osób z zarządu i osłabienie pozycji innych osób w Sejmiku, o jak największe uzależnienie marszałka od różnych grup interesów. W tym absolutnie nie chodzi o interes województwa, ale o partykularne różne wojenki różnych grup w PiS. Już przed sesją Sejmiku ws. absolutorium wiadomo było, że będą problemy – uważa Arkadiusz Stawicki. Jan Maćkowiak jako radny obserwuje to od środka. – Niestety, duża polityka ze szczebla krajowego przenosi się także do Sejmiku. Odczytuję to jako bardzo silne tarcia, wojnę nawet, pomiędzy ludźmi Porozumienia Jarosława Gowina, a tymi, którzy są zwolennikami Adama Bielana. Bardzo ostro walczą ze sobą. Zwolennicy Bielana chyba nie mogą pogodzić się z tym, że partię Gowina w zarządzie reprezentuje wicemarszałek Renata Janik. Wiem, że są ludzie, którzy mają ambicje zająć jej miejsce. I nie potrafili pogodzić się z jej obecnością – zauważa.

On również wspomina o rozdawnictwie PiS i walce o posady. Sugeruje, że mogło mieć to wpływ na wynik głosowania. – A być może jest też on w części rzetelną oceną nienajlepszej pracy, braku wizji tego zarządu. Wśród opozycji, poza wyjątkami, chyba nikt nie ma wątpliwości, że województwo nie rozwija się tak jak byśmy chcieli. Albo wcale się nie rozwija – zwraca uwagę.

Będzie wniosek o odwołanie zarządu


Marszałek Andrzej Bętkowski przyznał, że jest rozczarowany wynikiem głosowania, ale przyjmuje go z pokorą. – Nie jest to dla mnie i dla zarządu rozstrzygnięcie satysfakcjonujące, ale należy je przyjąć – jak mówią młodzi ludzie – "na klatę” i próbować z impasu wyjść – powiedział, w Radiu Kielce.

– Powiedziałbym, że przyjął to dzielnie. Próbował tłumaczyć, że nie na wszystko miał wpływ, że oceny są byt radykalne. Nie wiem, czy marzył o tym, by być marszałkiem, bo nie ubiegał się o mandat w Sejmiku w tych wyborach, czy ma wizję i pomysł na województwo, czy ma zapał, żeby go rozwijać. Szczerze mówiąc wątpię. Czy ma dobrą kadrę urzędników? Wątpię. Bardzo wielu dobrych urzędników zwolnili, według mojej oceny nie było to merytoryczne – mówi Jan Maćkowiak.

Jednak same emocje to nie wszystko. Województwo czekają konsekwencje prawne takiego głosowania radnych – to wniosek o odwołanie zarządu województwa, który powinien być głosowany nie wcześniej niż za dwa tygodnie. Maksymalnego terminu nie ma. Taki wniosek musi zyskać poparcie 3/5 gremium, jak zauważył sam marszałek, w przypadku sejmiku województwa świętokrzyskiego musi to być co najmniej 18 radnych. I teraz pytanie – czy może oznaczać to jakiejkolwiek zmiany w zarządzie? Tu zdania są podzielone.

– Otwiera to jakąś furtkę do zmiany zarządu, ale myślę, że do tego nie dojdzie – uważa Marcin Chłodnicki, wiceprezydent Kielc.

– Gwarantuję, że w drugim głosowaniu im się uda. Zaraz będzie w tej sprawie telefon z Warszawy. Chodzi o to, żeby w międzyczasie coś utargować. Liczą na przykład, że uda się odwołać panią Janik. Zaraz będą rozdzielane pieniądze unijne, za co odpowiada pani wicemarszałek. Chodzi o to, żeby PiS je rozdzielał, a nie osoba od Gowina – twierdzi Arkadiusz Stawicki. Posłanka Marzena Okła-Drewnowicz patrzy bardziej optymistycznie: – W polityce wszystko się może zdarzyć. Od dawna już były już pomysły, by w samorządzie województwa świętokrzyskiego doprowadzić do zmiany. Dziś ta szansa jak najbardziej jest realna.

Jan Maćkowiak: – Czy jest możliwe odwołanie zarządu? Być może tak, będzie to na pewno trudne. Ale głosowania w Sejmiku są wyraźną oceną tego, co się dzieje. I na pewno nie jest to komplement. Ani dla Andrzeja Bętkowskiego, ani dla zarządu i dla wszystkich radnych prawicy. A także dla szefostwa tego regionu, które tak rządzi, że ludzie są sfrustrowani i roszczeniowi.