Nie radzisz sobie z chaosem w domu? Ona może pomóc. Oto sposoby na utrzymanie porządku

Aneta Olender
Anna Wiechoczek-Mucha pracowała jako księgowa, ale rzuciła to zajęcie, żeby robić to, co daje jej satysfakcję, dlatego dziś porządkuje mieszkania. – Potrafimy sprzątać, ale nie mamy umiejętności logicznego uporządkowania przestrzeni. Nie umiemy zrobić tego tak, żeby było funkcjonalnie i żeby każdy domownik wiedział, gdzie co jest – podkreśla rozmówczyni naTemat. Twórczyni bloga SzamAnka Porządku podpowiada także, jakich błędów unikać, aby skutecznie zaprowadzić ład w otoczeniu.
Anna pomaga swoim klientom uporządkować ich domy. Fot. archiwum prywatne
Od czego należy zacząć sprzątanie mieszkania?

Jest różnica między sprzątaniem a porządkowaniem. U klientów zajmuję się porządkowaniem. Sprzątanie to czynność syzyfowa, do której potrzebujesz szmatki, wody, jakiegoś detergentu, odkurzacza. Tutaj mówimy o wycieraniu kurzy, myciu podłóg. Jeśli zatrudniasz panią sprzątającą, to ona może to za ciebie zrobić.

Natomiast porządkowanie jest odkładaniem rzeczy na miejsce, a właściwie nadaniem miejsca tym rzeczom. Potrzeba do tego tylko rąk, bo chodzi o funkcjonalne rozmieszczenie przedmiotów. Tu już pani sprzątająca niekoniecznie pomoże. Sami musimy sobie z tym poradzić lub poprosić o wsparcie specjalistę, a takich w Polsce jest jeszcze niewielu.
Fot. 123rf
Nie można połączyć sprzątania i porządkowania?


Problem polega na tym, że część osób, które zaczynają porządkować dom, jednocześnie chcą go sprzątnąć. Chcą jednocześnie ułożyć w szafie i umyć okna, ale w tym momencie zaczyna brakować sił, żeby to skończyć. Pojawia się frustracja, bo ciągle coś dochodzi.

Jeśli przychodzi pani porządkować dom, to ta osoba, która poprosiła o wsparcie, pani towarzyszy?

W większości przypadków mi towarzyszy. Zdarza się, że ten ktoś pracuje, więc bez niego sortuję rzeczy, lecz decyzję o tym, co zostaje, a czego można się pozbyć, musi podjąć już sam, ja tylko pomagam w podjęciu decyzji. Dopiero na koniec ustalamy, gdzie będzie najlepsze miejsce dla tych rzeczy.

Najważniejsze jest to, żeby dana osoba zastanowiła się, czy coś jeszcze jej służy, czy ją cieszy, czy jest jej potrzebne. Nie chodzi o to, żeby wszystko tylko wspaniale uporządkować, kupić piękne pudełka i wrzucić zdjęcia na Instagram.

Staram się najbardziej, jak się tylko da, przepracować to z tymi klientami. Bardzo dużo z nimi rozmawiam. Zadaję mnóstwo pytań. Oni przechodzą trochę taką transformację z tymi przedmiotami i ze sobą.

Z pani konta na Instagramie wiem, że są trzy rodzaje bałaganu. Jakie?

Pierwszy to bałagan naturalny, który określiłam zdaniem "a dopiero co posprzątałam". Jest to bałagan na zewnątrz, który robi się każdego dnia, bo przecież dom to nie muzeum. Nie zawsze mamy czas, żeby odłożyć na miejsce rzeczy, których używamy.

W tym przypadku charakterystyczne jest to, że w szafkach, w szufladach, na półkach, jest porządek. Każda rzecz ma swoje miejsce – nieporządek dotyczy jedynie rzeczy wykorzystywanych na bieżąco. Ten rodzaj bałaganu występuje u każdego, każdego dnia, dlatego polecam raz dziennie – rano lub wieczorem – odkładać rzeczy na miejsce.  

Moim zdaniem lepiej robić to wieczorem, ponieważ, kiedy wstaniemy rano, dom będzie już ogarnięty. Oczywiście zdarza się też, że mamy zły humor, jesteśmy zmęczeni, chorzy itd., w takich momentach najlepiej zebrać rzeczy, ale nie wrzucać ich do uporządkowanej przestrzeni.

Kolejny rodzaj bałaganu?

Drugi to bałagan wewnątrz, który opisałam zdaniem "gdzie są moje skarpety?". Nie widać go, ale ukrył się za drzwiami szaf, w szufladach. Mieszkanie ogarniamy codziennie lub np. przed odwiedzinami, dlatego kiedy goście się pojawiają, chwalą nas za czystość.

I faktycznie jest czysto, bo większość potrafi dbać o porządek, odkurzać, polerować. Jednak tak naprawdę w szafach, w szafkach dalej jest chaos. Wszystko jest poupychane, nie obowiązuje zasada: każda rzecz ma swoje miejsce. Wszyscy czegoś poszukują.

Potrafimy sprzątać, ale nie mamy umiejętności logicznego uporządkowania przestrzeni. Nie umiemy zrobić tego tak, żeby było funkcjonalnie, logicznie i żeby każdy domownik wiedział, gdzie, co jest.

Trzeci rodzaj bałaganu nazwałam rozluźnieniem dyscypliny "ja wychodzę", czyli bałagan wewnątrz i na zewnątrz. Taki, który utrudnia codzienne funkcjonowanie, ponieważ nic nie ma swojego miejsca. Nie ma dobrej, logicznej organizacji przestrzeni. Panuje chaos, totalne zagracenie. Nie mamy nawet gdzie odłożyć nowych rzeczy. Ten bałagan, jak i poprzedni, wymaga pomocy specjalisty.

Czyli brak systematyczności to jeden z poważniejszych błędów, jeśli chcemy utrzymać porządek?

Tak, chodzi o brak nawyku odkładania rzeczy na miejsce. Poza tym chcę zwrócić uwagę jeszcze na inny aspekt. Jeśli ktoś kupuje mieszkanie, buduje dom, to najczęściej kompletnie nie myśli o dopasowaniu przestrzeni do rzeczy, skupia się raczej na dostosowaniu rzeczy do przestrzeni. Warto więc znaleźć takiego projektanta lub architekta, który ma ten zmysł.

Niektórzy mnie pytają "pani Aniu lepiej robić porządki przed przeprowadzką czy po?". Zawsze wtedy odpowiadam: "chce pani ten cały swój dobytek zawieźć 4 busami czy 2?". Zawożąc do nowego miejsca wszystko, marnujemy czas i pieniądze. Największy lub najczęstszy błąd, który nie pozwala nam zapanować nad przestrzenią?

Otaczamy się rzeczami, które są nam niepotrzebne. Nie mam nic przeciwko tzw. przydasiom, ale tylko jeżeli mamy na nie przestrzeń. W większości jednak kupujemy coś, bo pojawiła się zachcianka, dlatego w rezultacie użyjemy tego raz lub wcale i to leży.

Kupujemy rzeczy nie zastanawiając się kompletnie nad tym, czy mamy na to miejsce. Nie zastanawiamy się, gdzie je odłożymy po kupieniu i zwykle lądują na jakiejś stercie.

Poza tym nie wiemy, co mamy w domu. Wielokrotnie kupujemy tę samą rzecz po raz drugi, trzeci itd. Nie ma rozpracowania tych rzeczy, nie ma funkcjonalnego i logicznego rozłożenia tych rzeczy, nie ma nadania konkretnego miejsca.

Czyli lepiej nie kupować niczego?

Niekoniecznie. Chodzi bardziej o to, żeby zastanowić się – przespać się z tym pomysłem – czy ta rzecz jest zachcianką czy faktyczną potrzebą. I czy jest na to miejsce w naszym domu, konkretne miejsce. Jeśli nie wiemy, gdzie to położymy, to absolutnie nie powinniśmy tego kupować.  

Kolejnym problemem jest to, że część domowników nie uczestniczy w porządkach. Kiedyś uczyłam dzieci organizacji i porządku, właśnie wtedy zrozumiałam, że nie od nich powinnam zacząć, tylko od rodziców, dlatego później organizowałam warsztaty dla dorosłych. Chodzi o dawanie przykładu – od tego jak my podchodzimy do tematu, zależy podejście dzieci.

Pamiętajmy też, że jeśli dzieci chcą nam pomóc, a my rezygnujemy z tego, bo same/sami zrobimy to szybciej, to więcej nie spróbują. Poza tym rodzice zwykle mówią "posprzątaj swój pokój", ale nie mówią jak to zrobić.

Załóżmy, że mamy do czynienia z opisanym już totalnym chaosem. Od czego zacząć porządki?

Polecam zacząć od porządkowania ubrań. Zbieramy je w jednym miejscu, wywalamy dosłownie wszystko na środek. Zwykle klienci są w szoku, że tyle tego mają, zastanawiają się, gdzie to zmieścili.

Później dzielimy rzeczy na podkategorie: sukienki, spódnice, golfy, itd. Ustalamy, czy nam to służy, czy jest wygodne, czy jest zniszczone, czy przypomina dobre, czy złe chwile. Czasami mamy prezenty – np. coś od byłego chłopaka, co przypomina nam o rozstaniu – może więc warto się tego pozbyć.

Rozpracowywanie zaczynamy od najmniejszej sterty. Jeśli klient nie potrafi się zdecydować, nigdy nie naciskam, nie mówię, żeby natychmiast podjął decyzję – lepiej to zostawić.

Kolejna kwestia to rozmiar ubrań. Jeśli nasza waga się waha – raz tyjemy, raz chudniemy – warto zastosować pewną zasadę: zostawiamy w szafie tylko to, co pasuje na nas aktualnie. Inne rozmiary pakujemy do kartonu i odkładamy np. na górę szafy lub do piwnicy, opisując przy tym rozmiary.
Fot. 123rf
Czy są jakieś triki, coś, co pomoże nam opanować nieporządek?

Ważne jest, żeby nie zaczynać porządkowania od sentymentów, czyli od książek, fotografii itp. To są elementy, które wydłużają proces porządkowania, bo zaczynamy się zastanawiać, zaczynamy wspominać.

Mówiąc szczerze, trików nie ma. Po prostu trzeba zadać sobie pytanie, czy teraz poszłabym do sklepu i kupiłabym daną rzecz.

Stworzyłam też tabelę nawyków porządkowych, których nie widać. Chodzi o np. usuwanie zdjęć z telefonu, anulowanie subskrypcji, usuwanie zbędnych maili, katalogowanie wizytówek, notatek.

Warto zacząć od małych rzeczy i odhaczać kolejne zrobione, żeby wiedzieć, że coś się dzieje. Chodzi o regularność, o systematyczność, o nawyki. Kiedy zobaczymy, że robimy małe rzeczy, to zaczniemy też robić większe.

Cała rodzina powinna się zaangażować. Cała rodzina powinna wiedzieć, gdzie, co jest i odkładać rzeczy na miejsce. Ważne jest również to, że jeżeli decydujemy się na generalne porządki, musimy zrobić je do końca. Nie planujmy, że dziś zrobimy to, a za pół roku następną rzecz.

Kiedy idę do domów klientów – zajmuję się też garażami, strychami, biurami, a nawet stodołami – też tak pracuję, bo muszę objąć całość swoim umysłem. Najpierw poznaję przestrzeń i wszystkie rzeczy, żeby je skatalogować, żeby znaleźć dla nich odpowiednie miejsce. Dostosowuję  je do potrzeb klientów, do ich działania i do tego, co widzę. Chodzi o to, żeby na przestrzeń spojrzeć z innej perspektywy.

Porządkuję wszystko łącznie z dokumentami. Tu dodatkowym plusem jest to, że jestem byłą księgową. Ludzie nie zastanawiają się nad tym, że np. wyjadą zagranicę, będą czegoś nagle potrzebować, poproszą kogoś o pomoc, a ta osoba będzie musiała spędzić na szukaniu tego kilka godzin. Warto mieć taki czerwony segregator, który w razie pożaru zabieramy i uciekamy. Ktoś kto prosi panią o pomoc musi mieć świadomość, że trochę jest to dzielnie się swoją intymnością?

Odpowiem pewnym przykładem. Mąż bałaganiarz, żona niekoniecznie. Mąż mnie najmuje, więc podkreślam, że trzeba to dogadać z żoną, upewniam się, czy ona na pewno jest gotowa, słyszę "tak wszystko ok". Jadę na miejsce i... dwa dni trwają rozmowy, bo ona jest na nie, jest bardzo zdenerwowana, niemiła dla mnie. Postanawiamy z klientem, że zaczynamy, lecz do przestrzeni żony nie wchodzę.

Po 4 dniach dzwoni do mnie żona i pyta, dlaczego mnie nie ma. Mówię, że pani mąż nie ma czasu, żeby działać ze mną, a ona mnie przeprasza, mówi, że jednak chce mojej pomocy i pyta, czy możemy zacząć od rana.  

Finał jest taki, że ona na sam koniec, kiedy stoimy w tym nowopowstałym miejscu w trójkę, mówi "Boże jaka jestem szczęśliwa, jak jest mi lekko". Mąż na to "Widzisz, nie ważne, jak się zaczyna, ważne, jak się kończy".

Jak później utrzymać ten porządek?

Jeśli klienci bardzo chcą, robię zdjęcia przestrzeni, która jest uporządkowana, i wklejamy je do wewnętrznej szafki. Można też robić etykiety, żeby było widać na kartonikach, co gdzie jest. Można zrobić etykiety przy ubraniach.

W domu powinno znaleźć się także miejsce, gdzie mamy karton lub worek z rzeczami do oddania, rzeczami do oddania konkretnym osobom i z rzeczami do naprawienia. Jestem często umówiona z klientami, że jeśli uzbiera się worek tego, co do oddania, dzwonią, a ja podjeżdżam i odbieram to.

Mają świadomość, że coś, czego się pozbywają nie zostanie wyrzucone. Dana rzecz idzie dalej, trafia do konkretnych osób, do Centrum Zdrowia Dziecka, na bazarki, na charytatywne licytacje, z których dochód wspiera osoby chore lub fundacje pomagające psom – wszystko zależy od tego jakie to rzeczy.

Współpracuję z osobami, które to sortują i przekazują dalej. Wcześniej sama się tym zajmowałam, ale kiedy zaczęłam wracać do siebie z 10 workami i wnosiłam je na 4 piętro, to już było za dużo.
Czytaj także: "Spryskaj grzejnik odświeżaczem powietrza". Te domowe lifehacki sprawią, że życie będzie prostsze