To one stały się gwiazdami Parady Równości. Liderka seniorek zdradza, z jakimi głosami się zderzyły
"Czy tylko ja patrząc na to zdjęcie marzę o umówieniu się z tą ekipą na kawę?" – to jeden z komentarzy, który pojawił się pod zdjęciem seniorek z Poznania kroczących w Paradzie Równości. – Ci, którzy reagują na nas pozytywnie, też ulegają stereotypom. Uważają, że osoby tak dojrzałe jak my z pewnością muszą się zachowywać inaczej – zaznacza w rozmowie z naTemat liderka grupy "Tęczowe seniorki" Barbara Fiałkowska.
Bardzo. Dziś wstałam wcześniej i zaczęłam sprawdzać na Facebooku, co się dzieje. Nawet moi znajomi z Australii zareagowali, bo dotarła do nich wiadomość o "Tęczowych seniorkach" na paradzie.
Jestem zaskoczona pozytywnymi komentarzami i ich liczbą. Oczywiście negatywne, jakieś kąśliwe uwagi, też się pojawiają.
Jakie są te kąśliwe uwagi?
W stylu "moherowe berety się przebrały". Muszę jednak przyznać, że ci, którzy reagują pozytywnie, też ulegają stereotypom. Uważają, że osoby tak dojrzałe jak my, z pewnością muszą się zachowywać inaczej, że na pewno są źle nastawione.
A prawda jest taka, że "takich" osób jak my jest więcej. Z tych reakcji na Facebooku wynika, że wiele seniorek i seniorów chciałoby do nas dołączyć, chciałoby działać tak samo.
Z Radiem Maryja nie mam nic wspólnego, nie wiem, jaką muzykę tam puszczają, wiem, jaką ja lubię.
Jaką?
Przede wszystkim słucham dobrej muzyki. Oczywiście mogę posłuchać starych przebojów, ale wcale mnie to nie bawi. Interesuje się nowościami, lubię mocnego rocka, uwielbiam bluesa, ciekawią mnie też odkrycia wokalne – ostatnio zachwyciła mnie Sanah.
Kiedy organizuje się spotkania senioralne, ciągle puszcza się przeboje operetkowe typu "Usta milczą, dusza śpiewa". Nie neguję tego, że są osoby, które to uwielbiają, ale trzeba tym seniorom pokazać także coś innego.
Wracając do "Tęczowych seniorek", parada to nie był pań debiut?
A skądże! W poznańskiej fundacji "Barak Kultury" działamy od roku, jesteśmy jej rezydentkami. Pierwszym projektem, tym od którego zaczynałyśmy, była tęczowa flaga. Haftowałyśmy elementy, przygotowywałyśmy ją różnymi technikami – każda swoją – a później połączyłyśmy wszystko w całość i ta flaga do dzisiaj funkcjonuje. Fundacja ją eksponuje.
Jak to się stało, że panie się połączyły i zaczęły działać?
Jestem prezesem pierwszego genderowgo klubu seniora, który działa w "Baraku Kultury". Pewnego dnia szef fundacji zapytał mnie "Co myślisz o tęczowych seniorkach?". Zaprojektowałam kostiumy, poprosiłam inną koleżankę, żeby zajęła się szukaniem materiału i uszyciem tego, i po prostu zaczęłyśmy dalej działać.
Zaprosiłam do projektu dziewczyny, o których wiedziałam, że mają bardzo otwarte umysły i są odważne. Nie oznacza to jednak, że ciągle funkcjonujemy w tej samej grupie, różne osoby nadają się do różnych działań. Robiłyśmy np. tęczowe serca na walentynki, tęczowe jajka na Wielkanoc, a ostatnio powstały tęczowe opowieści.
To, że klub powstał, było wynikiem rozmów i spotkań w fundacji. Poza tym zawsze byłam osobą inną, w tym znaczeniu, że najczęściej nie szłam z prądem, wręcz przeciwnie – w większości przypadków pod prąd.
Byłam prowokacyjna, ekstrawagancka w myśleniu i w działaniu, w sposobie bycia, w ubieraniu się, dlatego i w moim życiu działy się różne historie. Doświadczyłam nieprzyjemności, mimo że – jak to się mówi – mieszczę się w normie hetero. Dlatego rozumiem osoby, które są nieakceptowane przez pewne środowiska.
Z racji wieku wiem też, że są osoby, które są "inne", ale nigdy nie mogły się do tego przyznać, bo wiedziały, że byłyby wręcz niszczone.
Formuła działania klubu jest taka, że każdy może do nas dołączyć. Nie jest tak, że w genderowym klubie seniora trzeba koniecznie być gejem, lesbijką itd. Klub tworzą osoby, które utożsamiają się z ruchem LGBT, które akceptują innych i nie widzą w tym nic złego, nic zdrożnego.
Spotkała pani osobę, która przez lata nie mogła się przyznać do swojej orientacji, do tego, kim jest naprawdę, a dzięki temu, że trafiła do tak życzliwego środowiska, mogła odetchnąć?
Oczywiście. My nie ujawniamy, kto do tego klubu należy, działamy między sobą. Są osoby, którym ciężar spadł z serca, bo wreszcie mogły powiedzieć, co czują. Klub to trochę taki konfesjonał, można powiedzieć o sobie, ujawnić się – wtedy robi się lżej na sercu – ale też nie trzeba.
W ostatnich latach z tą tolerancją w naszym kraju jest gorzej. Co pani myśli, kiedy widzi to, co się dzieje?
Od zawsze jestem symetrystką. W moim działaniu i myśleniu kieruję się dużą dozą obiektywizmu. Nie oddzielam partii politycznych grubą krechą – i tu, i tu widzę zło, i tu, i tu dostrzegam dobro.
Oczywiście, że w tej chwili widzimy nagonkę na pewne grupy, szuka się zła w ich funkcjonowaniu i w tym upatruje się przyczyny swoich niepowodzeń. Nie ma się jednak co obruszać, należy działać, pokazywać, że rzeczywistość jest inna.
Trzeba uświadamiać, że jeśli na Paradzie Równości pojawiają się drag queen, to nie jest nic złego, że to tylko forma sztuki. Do niektórych osób i tak się nie dotrze i to też trzeba brać pod uwagę.
Fot. Fundacja "Barak Kultury"
Oczywiście, zawsze tak było. Nigdy nikogo się nie napiętnowało.
Jakiś projekt teraz się szykuje czy czas na odpoczynek?
Cały czas pracujemy. Rozwijamy projekty i mam nadzieję, że sierpniu będzie bardzo ciekawie.
Nie zdradzi pani, co będzie się działo?
Na razie nie możemy, ale przyjdzie odpowiedni moment i wtedy się pani dowie.
Posłuchaj: