Złoty medal, koniec harówki i Biało-Czerwone święto. "Niech igrzyska będą dla nas radością"

Krzysztof Gaweł
– Na występ w igrzyskach ciężko się pracuje latami, a sam medal olimpijski ma wyjątkowe znaczenie. Ja do sportu nie wracam, ale zazdroszczę naszej reprezentacji adrenaliny i tego, co będzie się działo w Tokio. I już cieszę się razem z nimi – mówi naTemat Magdalena Fularczyk-Kozłowska, złota i brązowa medalistka olimpijska w wioślarstwie, szczęśliwa mama i wielka fanka Biało-Czerwonych. W cyklu #GotowiNaTokio przeczytajcie o tym, jak ciężko pozbyć się medalu z szyi i co dzieje się, gdy złoto trafia do wioski olimpijskiej.
Magdalena Fularczyk-Kozłowska z Rio przywiozła złoty medal wywalczony wspólnie z Natalią Madaj. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Igrzyska to spełnienie marzeń, ale też efekt ciężkiej pracy


Igrzyska olimpijskie za pasem, serce mocniej zabije i wrócą wspomnienia, jak się już wszystko zacznie?
Muszę powiedzieć, że tak. A ja mam same dobre wspomnienia z igrzysk. To jest taki szczególny moment, który się przeżywa bardzo. Ślubowanie, przygotowania, wylot do Japonii. Tak sobie pomyślałam: kurczę, takie rzeczy mnie omijają, a przecież występ w igrzyskach był tak niedawno. Wracają wspomnienia, bo to święto dla każdego sportowca.

Wiadomo, liczą się wyniki i medale, ale to jest naprawdę ważny moment w karierze, na który ciężko się pracuje latami. Dla kolarzy ważne są wielkie wyścigi, dla tenisistów szlemy, ale dla wszystkich medal olimpijski ma wyjątkowe znaczenie. Ja do sportu nie wracam, ale zazdroszczę naszej reprezentacji adrenaliny i tego, co będzie się działo w Tokio. Cieszę się razem z nimi.


Ślubowanie, wylot, a później życie w wiosce pełnej sportowców z całego świata. Z czego składa się typowy dzień olimpijczyka?
Przede wszystkim z rywalizacji, bo po to się zasuwa na treningach, żeby móc reprezentować kraj na igrzyskach. A jak wygląda dzień olimpijczyka? To taki dzień świstaka. Wszystko jest poukładane pod start albo pod trening, jeśli jest się na miejscu chwilę przed.

Igrzyska to specyficzna impreza, ja cały czas mam w głowie te w Rio. Wioska olimpijska robiła wielkie wrażenie. Ile tam było ludzi, jak to wszystko było zorganizowane. To jest małe miasteczkom, które działa bardzo sprawnie.
I wszędzie są gwiazdy sportu, które widuje się najczęściej w telewizji.
Na co dzień obcuje się z topowymi sportowcami, tego można olimpijczykom zazdrościć. Choć nie wszystkie gwiazdy sportu decydują się zamieszkać w wiosce, to i tak jest ich sporo. Na siłowni mijasz Novaka Djokovicia, a obiad jesz z Caroline Wozniacki. Dla mnie, a uwielbiam tenis, to było coś wspaniałego.

Igrzyska to też jest taki czas, nawet dla samej naszej reprezentacji, gdy poznajesz innych zawodników z Polski. Na co dzień trenujemy dużo, widzimy się na mistrzostwach i nie spotykamy się tak często. Na igrzyskach można się poznać, wymienić doświadczeniami, porozmawiać. Tego można zdecydowanie zazdrościć sportowcom.

Złoty medal burzy rutynę, co dzieje się wtedy w wiosce olimpijskiej?


Rutyna, dzień świstaka, wszystko podobne do siebie. Aż pojawia się medal i zaczyna się świętowanie.
Powiem tak, było święto i była wielka radość. Gdy się wraca do wioski olimpijskiej ze złotym medalem, to człowiek przeżywa to w różnych wymiarach. Ja na przykład do końca nie wierzyłam w to, co się stało w Rio. Na szczęście ten medal mi ciążył, bo ważył 500 gramów i ja go nie zdejmowałam nawet na chwilę od czasu dekoracji. Tylko podczas kontroli antydopingowej, na minutę dosłownie. Bo musiałam, tak to się z nim nie żegnałam nawet na chwilę.

A tak to wiadomo. Gratulacje, życzenia, wywiady i świętowanie. Medal budzi wielkie zainteresowanie, świętuje się całą pracę, którą wykonało się przez te naście lat. To piękny moment, spełniłyśmy przecież swoje marzenia i marzenie naszego trenera. Gdy wreszcie wszystko zagrało i wreszcie się udało. To zarazem radość, spełnienie, wzruszenie, różne emocje. Gdy teraz sobie o tym pomyślę, to chciałabym jeszcze raz to przeżyć. Ale tylko dekorację, już bym nie chciała się męczyć (śmiech).

Polscy faworyci do medali - siatkarze, lekkoatleci i wiosła


Za kogo trzyma pani kciuki w Tokio i kto pani zdaniem przywiezie medal do Polski?
Oczywiście ja trzymam kciuki za wioślarzy, jak by nie było to moja dyscyplina. Liczę na dwa medale, nie powiem jakiego koloru, bo to zależy od naszych sportowców. Ale czuję, że będą dwa medale.

Kibicuję bardzo kajakarkom, bardzo blisko ze sobą żyłyśmy, trenowałyśmy w tym samym ośrodku i mocno im kibicuję. Trzymam kciuki za Anitę Włodarczyk, uważam że ona na tych igrzyskach wystrzeli. Oczywiście lekkoatletyka i rzuty. Mam nadzieję, że medal zdobędzie Wojtek Nowicki, bardzo z niego sympatyczny facet. No i Paweł Fajdek, myślę że wreszcie przełamie złą passę na igrzyskach i wreszcie mu ten rzut wyjdzie.

Sztafeta 4x400 metrów, to jest nasza popisowa konkurencja, liczę na dziewczyny. Marcin Lewandowski, Patryk Dobek, trzymam za nich kciuki. A mamy przecież świetnych kolarzy, Kasia Niewiadoma czy Michał Kwiatkowski i Rafał Majka. Zawsze można liczyć na żeglarzy.

No i przede wszystkim siatkarze, bo siatkówkę bardzo lubię. I mam nadzieję, że w końcu spełni się ich marzenie, bo długo na medal czekają. My też jechałyśmy do Rio w gronie faworytek, wieszano nam medal na szyi już w samolocie, a to bywa bardzo trudne. Z jednej strony to jest ciężkie dla sportowca, ta ogromna presja z zewnątrz. A przecież mamy swoją własną presję, niekiedy trudniej sobie z nią poradzić, niż z tą zewnętrzną.

Zawsze są też niespodzianki, to jest piękno sportu i samych igrzysk. Faworyci faworytami, ale zawsze pojawiają się niespodzianki i mam nadzieję, że kilka razy się zaskoczymy. Ktoś trafi z formą i dzięki temu będzie świętowanie.

Jak będą zatem wyglądały pani igrzyska w Tokio?

Będą pracujące, bo dostałam propozycję współpracy z "Przeglądem Sportowym" jako ekspert. Ale kiedy będę tylko mogła, to będę oglądała relacje, nawet w środku nocy, jako kibic. To jest święto całego sportu, mam nadzieję, że będą takie momenty, żeby zasiąść przed telewizorem.

Poza tym mam sporo pracy w mojej fundacji (Fundacja Aktywnego Rozwoju - przyp. red.), planujemy już jesienne wydarzenia i mam nadzieję, że to wszystko wypali. No i cóż, moją najważniejszą rolą jest bycie mamą, więc spędzać będę czas z moją córeczką. Nie będę się na pewno nudzić. Niech te igrzyska to będzie dla nas wszystkich święto i mam nadzieję, że wszyscy się będziemy z tego święta cieszyli.

Więcej informacji na temat igrzysk olimpijskich w Tokio znajdziesz w naTemat. Jesteśmy #GotowiNaTokio.
Czytaj także: Ostatnie igrzyska naszego weterana. "To młodsi rywale mają się mnie bać, a nie ja ich"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut