Elżbieta Witek tłumaczy się z sytuacji w Otyniu. "Ta agresja była naprawdę niebywała"

Tomasz Ławnicki
Elżbiecie Witek podczas sobotniego spotkania w lubuskim Otyniu wyraźnie puściły nerwy. Marszałek Sejmu do przeciwników obecnej władzy wykrzykiwała do mikrofonu m.in.: "warto by się było unieść honorem i od tego 'wrednego' rządu PiS-u tego nie brać". W poniedziałek rano do wydarzeń w Otyniu Witek odniosła się na antenie Programu I Polskiego Radia. Winą za sytuację obarczyła... Donalda Tuska.
Elżbieta Witek w Otyniu. Fot. screen ze strony Facebook.com / KOD Zielona Góra
Województwo lubuskie to region, gdzie Prawo i Sprawiedliwość notuje raczej gorsze wyniki. Spotkanie marszałek Sejmu w lubuskim Otyniu było pełne nerwów. Tuż za przemawiającą Elżbietą Witek pojawił się transparent z napisem "TVP łże", a w tle cały czas było słychać okrzyki przeciwników "dobrej zmiany".

Druga osoba w państwie w końcu sama zaczęła nerwowo pokrzykiwać. Wyraziła przy tym przekonanie, że ci, którzy nie popierają obecnej władzy, powinni zrezygnować ze świadczeń, które im się należą.

– Jestem ciekawa, czy któryś z nich nie korzysta z emerytury w wieku 60/65, a może ktoś nie bierze 500 plus, albo może zrezygnował z 300 plus, albo z darmowych leków dla seniorów. No nie, proszę państwa, biorą, bo mówią, że jak dają, to się bierze – argumentowała marszałek Sejmu.


Czytaj także: Witek chyba zapomniała, skąd PiS ma pieniądze na 500 plus. To mydlenie oczu Polakom

Jej zdaniem "warto by się było unieść honorem i od tego 'wrednego' rządu PiS-u tego nie brać". – A bierzecie. Bez żadnych skrupułów bierzecie i narzekacie. (...) To jest mało honorowe, bo jakbym się nie zgadzała z decyzjami rządu, to nigdy od takiego rządu nic bym nie wzięła – stwierdziła.

Do sobotnich wydarzeń w Otyniu Elżbieta Witek odniosła się w poniedziałkowych porannych "Sygnałach Dnia" w Programie I Polskiego Radia. Tłumaczyła, że w lubuskim mieście spotkała się z agresją.

– Prezentując Polski Ład, a jeździmy po całej Polsce, spotykamy się z Polakami, żeby przybliżyć to, co w Polskim Ładzie jest, spotykamy się z niebywałą wręcz agresją i ta agresja rozpoczęła się od momentu powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki, czyli inaczej mówiąc, wróciło stare. Zresztą pamiętamy, co powiedział pan Donald Tusk do swoich na kongresie krajowym, kiedy powiedział, że dostaje furii, kiedy słyszy, że PiS jest zły, ale, ale coś tam zrobił. Z taką samą agresją spotkałam się w Otyniu – mówiła Witek.
Elżbieta Witek
marszałek Sejmu

Muszę powiedzieć, że ta agresja była naprawdę niebywała. To była wręcz nienawiść w oczach, w zachowaniu, dzikie wrzaski, krzyki, próby przepychania się z miejscowymi. Naprawdę to wyglądało bardzo źle. To była próba zakrzyczenia. Jeszcze nie zaczęłam dobrze mówić, a już te wrzaski się rozpoczęły.

Marszałek Sejmu zdiagnozowała, że ci, którzy wznosili okrzyki z krytyką władzy, nie byli mieszkańcami Otynia.
"To była grupa przyjezdnych, to nie byli tutejsi, bo o tym mówili mi ludzie, którzy tam obok ani stali" – poinformowała. Nie odniosła się jednak bezpośrednio do swoich słów z sugestią, że przeciwnicy PiS powinni zrezygnować ze świadczeń finansowanych z podatków.
Czytaj także: Ekspertka ds. mowy ciała oceniła zachowanie Elżbiety Witek. "Totalne zagubienie"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut