Skok do pustego basenu. Olimpijski skandal w polskim pływaniu

Maciej Piasecki
Igrzyska w Tokio jeszcze na dobre się nie rozpoczęły, a już zawrzało w polskiej drużynie. Wszystko za sprawą organizacyjnego skandalu przez który szóstka z kadry pływackiej musiała wrócić do domu. Bez możliwości startu na igrzyskach, które zabrała im nieudolność pływackiego związku.
Mina Alicji Tchórz po przedwczesnym powrocie do kraju z Tokio mówi wszystko... Fot. AGENCJA SE/East News
Dominika Kossakowska, Aleksandra Polońska, Alicja Tchórz, Mateusz Chowaniec, Jan Hołub i Bartosz Piszczorowicz. To ci ludzie do Tokio pojechali na najsmutniejszą wycieczkę w życiu. Miała być olimpijska przygoda, szansa na życiowy sukces, a skończyło się na łzach i rozgoryczeniu.

Dlaczego sportowcy nie mogli wystartować? Zostali źle zgłoszeni przez Polski Związek Pływacki. Zamiast potwierdzenia na liście z tzw. minimum A, wymieniona szóstka znalazła się w kategorii z minimum B. Czyli dla rezerwowych, czytaj: trafi się olimpijska relokacja, zwolni się miejsce i będzie można popłynąć. Miało wyjść dobrze.


Tylko... oficjalnego potwierdzenia zabrakło. Czyli zgodnie z tradycją, mądry Polak po szkodzie. PZP zaczął gorączkowo działać, kiedy sportowcy byli już w samolocie do Tokio, z olimpijskimi przepustkami. Symbolicznymi zaproszeniami tam, gdzie formalnie startować nie mogli.

Dopiero 14 lipca prezes PZP Paweł Słomiński dowiedział się bowiem od Szefa Misji Olimpijskiej, że nic z tego nie będzie. Nie ma przymykania oka czy zmieniania zasad. Okazało się, że brak kategorycznego "nie" wcale nie znaczy, że powiedziano już "tak". Igrzyska to poważna impreza.

Rozgoryczeni sportowcy jednoznacznie wskazują na niedopatrzenie po stronie związku. Otwarty list z żądaniem dymisji zarządu PZP szybko trafił do opinii publicznej. Podpisali się nie tylko ci, którzy przedwcześnie wrócili do domów, lecz aż 22 z 23 osób w kadrze pływackiej. Zadziałała solidarność w słusznej, choć olimpijsko przegranej sprawie.

Czytaj także: Polscy pływacy żądają dymisji władz związku. "Odebrano nam marzenia"

Podpisał się też Paweł Korzeniowski, w przeszłości trenujący pod okiem... a jakże, prezesa Słomińskiego. Był on też trenerem Otylii Jędrzejczak. Tej, która w okresie współpracy ze Słomińskim, została mistrzynią olimpijską. Igrzyska w Atenach (2004) to już jednak głęboka przeszłość, a dziś Jędrzejczak również jest wśród tych, którzy krytykują Słomińskiego.

I ma do tego uzasadnione powody. Słomiński w oświadczeniu wydanym przez związek wskazuje na współodpowiedzialność Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Bo lista osób, które mają przepustkę na igrzyska, musi przejść ręce tej organizacji. Tylko czy przypadkiem pływacka centrala nie powinna najbardziej chuchać i dmuchać na swoich kadrowiczów? Znając wszystkie scenariusze, również te, kiedy coś nie pójdzie po myśli? No właśnie.

Najbardziej szkoda olimpijek i olimpijczyków. Kwiaty i przywitanie na lotnisku w Polsce miały być, ale dużo później. Po występach olimpijskich, gdzie już sam udział jest dla wielu wydarzeniem na miarę całej kariery poświęceń.

A kiedy kurz opadnie, baseny pewnie zamienią się na sale sądowe. Kolejne igrzyska w 2024 roku. Może do tego czasu znajdą się nie tylko poszkodowani, ale i winni.

Więcej informacji na temat igrzysk olimpijskich w Tokio znajdziesz w naTemat. Jesteśmy #GotowiNaTokio.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut