Sport amatorski. Sprawdzam, czy ten hybrydowy SUV coupé od Renault mógłby zostać olimpijczykiem

Michał Jośko
Panie, panowie, oto Renault Arkana E-Tech 145 R.S. Line, czyli topowa wersja pierwszego SUV-a coupé w historii marki z francuskiego Boulogne-Billancourt. Mam dwa dni na to, aby sprawdzić, co potrafi owa przednionapędowa hybryda o – ponoć – wybitnie sportowym zacięciu.
Fot. naTemat
Niska (jak na kompaktowego SUV-a oczywiście) sylwetka. Tylna część nadwozia opadająca w stylu rasowych samochodów coupé. Niewielka powierzchnia szyb bocznych. Do tego garść smaczków stylistycznych, takich jak osłona chłodnicy, którą okraszono listwą w stylu bolidów F1.

W środku: smakowite połączenie skóry i alcantary, czerwone przeszycia, aluminiowe pedały oraz wstawki à la włókno węglowe. No i wreszcie kierownica ozdobiona dwoma żółtymi rombami – tak, aby kierowca ani na sekundę nie zapomniał, że ma do czynienia z wozem, któremu pikanterii dodali spece z R.S. (Renault Sport), czyli rozkochanego w prędkości oddziału francuskiej firmy.
Fot. naTemat
Mówiąc o tym wozie, przedstawiciele Renault odmieniają słowo "sport" przez wszystkie przypadki. Jak podkreślają, mam do czynienia z "bezkompromisową hybrydą", która ma zawojować segment będący dla tej firmy absolutnym priorytetem.


Dość powiedzieć, że na rynku polskim kompakty odpowiadają za ok. 52 proc. sprzedaży samochodów osobowych (średnia europejska to niemal 40 proc.), z czego 43,7 proc. stanowią ich uterenowione wersje, czyli pojazdy C-SUV (w Europie to aż 55 proc.),
Fot. naTemat
No dobrze, czas sprawdzić, czy możliwości tej świeżynki od Renault zrobią na mnie równie piorunujące wrażenie, co owe liczby z Excela. Chwytam mocno (naprawdę dobrze wyprofilowaną) kierownicę, zbieram się na odwagę, zagryzam nerwowo zęby, wciskam pedał gazu i czuję, że… śledziona jednak NIE przykleiła mi się do kręgosłupa.

Owszem, samochód rozpędza się ochoczo i nawet największy malkontent nie określiłby go mianem zawalidrogi, jednak osiągnięcie pierwszych stu kilometrów na godzinę zajmuje mu 10,8 sekundy, natomiast prędkość maksymalna wynosi 172 km/h. To wartości, które można by, owszem, określać mianem sportowych, lecz pod warunkiem, że… przenieślibyśmy się do ósmej dekady ubiegłego wieku.
Fot. naTemat
A pamiętajmy, że zasiadam w fotelu najmocniejszej z hybrydowych Arkan, czyli dysponującej stu czterdziestoma trzema końmi mechanicznymi odmiany E-Tech. Co kryje się pod ostatnim z pojęć?

W telegraficznym skrócie: E-Tech jest rozwiązaniem powstałym na bazie doświadczenia zdobywanego w wyścigach F1 (i chronionym ok. stu pięćdziesięcioma patentami), w którym czterocylindrowa, wolnossąca jednostka benzynowa o pojemności 1,6 litra współpracuje z dwoma silnikami elektrycznymi.
Fot. naTemat
Pierwszy z nich wspomaga ją dodatkowymi niutonometrami podczas przyśpieszania, natomiast drugi współpracuje z automatyczną skrzynią biegów (nieźle spisującą się, dodajmy). Oba zasilane są z akumulatora trakcyjnego o pojemności 1,2 kWh, który na papierze zapewnia symboliczny – bo wynoszący 3 kilometry – zasięg w trybie elektrycznym, jednak dzięki zmyślnemu systemowi odzyskiwania i przekazywania energii nawet 80 proc. jazdy po mieście może odbywać się bez udziału motoru spalinowego.
Fot. naTemat
No a skoro o takich warunkach mowa: to właśnie w jeździe miejskiej – gdy wspominana przed chwilą porcja elektrycznych niutonometrów ułatwia żwawe ruszanie spod świateł – układ napędowy Arkany ukazuje pełnię możliwości. Wszystko jednak trwa zaledwie chwilę, po czym samochód znów odcina się od słowa "sport". Jedziesz autostradą albo drogą ekspresową? To okoliczności, w których manewry wyprzedzania powinieneś planować z rozwagą.

I to niezależnie od tego, który z trybów jazdy wybrałeś. Pierwszym z nich jest Eco, który stawia na przemieszczanie się w sposób łagodny i przyjazny Matce Ziemi oraz twojemu portfelowi; gdy tylko jest to możliwe, pozwala działać napędowi elektrycznemu.
Fot. naTemat
Tryb domyślny, czyli MySense, optymalizuje jazdę w trybie hybrydowym, natomiast Sport krzyczy "wszystkie ręce na pokład"! Przy czym, powiedzmy sobie szczerze, nie wiąże się to ze spektakularnym polepszeniem osiągów. Główne różnice? Układ kierowniczy staje się bardziej precyzyjny i bezpośredni, a samochód głośniejszy.

Przyznaję, niezależnie od trybu jazdy tym Renault można przemieszczać się w naprawdę przyjemny sposób. Zawieszenie dzielnie radzi sobie z polskimi drogami, a dwudziestocentymetrowy prześwit ułatwia pokonywanie dziur i krawężników. Średnie spalanie – uwzględnijmy, że chodzi tutaj o wóz o masie przekraczającej 1,4 tony – oscyluje w okolicach zaledwie pięciu litrów na sto kilometrów nawet wówczas, gdy przemieszczamy się w sposób dynamiczny.
Fot. naTemat
Przestronna jest zarówno kabina (oferuje zaskakująco dużo miejsca, również na kanapie, a do tego znajdziesz w niej dwanaście schowków o łącznej pojemności 26,2 litra), jak i 480-litrowy bagażnik (owszem, w porównaniu ze spalinowymi Arkanami skurczył się o 33 litry, lecz to wciąż 8 litrów więcej, niż oferuje Renault Kadjar).

No i wreszcie: samochód oferuje mnóstwo nowoczesnych – wcale nie oczywistych w tej klasie – rozwiązań, dzięki którym podróż może stać się zarówno milsza, jak i bezpieczniejsza. Do dyspozycji mamy m. in. personalizację wyświetlaczy (można dopasować je pod kątem własnych potrzeb, niemal jak w smartfonie), multimedialną platformę Easy Link (kompatybilną z Apple CarPlay i Android Auto i wykorzystującą łączność 4G) oraz system nagłośnienia Bose.
Fot. naTemat
Oprócz tego znalazła się tutaj cała grupa "aniołów stróżów", takich jak asystent jazdy Easy Pilot (sprawdza się zarówno w miejskich korkach, jak i na autostradach), funkcja inteligentnej zmiany świateł drogowych na mijania, a także rozmaite systemy kontrolujące martwe pole, wykrywające (i w razie potrzeby reagujące samoczynnie) rowerzystów oraz pieszych, rozpoznające znaki drogowe, a także kontrolujące martwe pole.
Fot. naTemat
Czy tem produkowany w południowororeańskim mieście Busan samochód jest przepisem na wielki sukces sprzedażowy? Przecież mamy tutaj do czynienia z rozsądnie wycenionym (testowana wersja E-Tech 145 R.S. Line kosztuje 142 900 zł, natomiast najtańszą z [mikro]hybryd można posiąść już za 111 900 zł) atrakcyjnie wystylizowanym, praktycznym SUV-em coupé w najbardziej poszukiwanym rozmiarze, który nie ma bezpośredniej konkurencji rynkowej.
Fot. naTemat
Jak twierdzą przedstawiciele firmy Renault, nabywcami tego wozu mogą być osoby, które wcześniej rozważały zakup modelu Megane lub Kadjar. Bądź też Nissana Qashqaia lub Toyoty CH-R.

Tak więc można zakładać, że po ten wóz ustawi się długa kolejka. Jedynym problemem może być to, iż część z nich będą stanowić niewłaściwe osoby. Czyli ci, którzy zasugerują się słowami francuskich speców od marketingu ("Hybrydowa Arkana to sport, sport i jeszcze raz sport"!), po czym… przeżyją zawód.
Fot. naTemat
Zarazem w kolejce owej mogą nie pojawić się ludzie będący w tym przypadku klientelą wręcz idealną: poszukujący kompaktowego SUV-a, który nie musi być tzw. zwijaczem asfaltu, zapewniającym kosmiczne doznania za kółkiem. Ot, wystarczy, że będzie ładny, dobrze wykonany, przestronny i nowoczesny, a do tego ekologiczny i ekonomiczny.

Dodajmy jeszcze gwoli dziennikarskiej formalności, że koncern nie planuje ani "prawdziwej" wersji R.S. (ponoć w Korei powstał nawet prototyp takiego wozu, jednak podobna wisienka na torcie nie trafi do produkcji – na przeszkodzie stoją europejskie normy emisyjne), ani też hybrydy plug-in (jak twierdzą przedstawiciele Renault, pakowanie dużej, ciężkiej baterii do wozu o tak sportowym – podkreślmy to – zacięciu mija się z celem).
Fot. naTemat

Wyobraź sobie, drogi czytelniku, wyczynowego atletę; muskularną, buzującą testosteronem bestię, której dokonania sportowe wywołują opad szczęki. Renault Arkana E-Tech 145 R.S. Line nie jest jego samochodowym odpowiednikiem.

Ten wóz przypomina raczej amatora, który po prostu ćwiczy regularnie, nie myśląc o zdobywaniu medali i przechodzeniu na zawodowstwo. Nawet jeżeli w trakcie treningów nosi profesjonalną odzież techniczną (tutaj: z logo R.S.), jego priorytetami są wyłącznie dobra kondycja i zdrowa sylwetka. To uczciwe i godne pochwały podejście do sprawy, po co więc ma udawać kogoś, kim nie jest?