Aleksandra Radomska: Internet bardzo łatwo ukochuje i morduje [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]

Joanna Stawczyk
– Czuję się kolorowym ptakiem i dobrze mi z tym. Uważam, że nie tylko mi jest potrzebny kolor na szarych ulicach! – mówi Aleksandra Radomska, która jest bohaterką piątego odcinka mojego wakacyjnego cyklu "NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA". Autorka bestsellera "Mam wątpliwość" i jedna z najbarwniejszych postaci polskiej sieci stawia kawę na ławę i zwierza się z tego, jak się czuje. Nie ukrywa, że ostatni rok dał jej w kość.
Aleksandra Radomska: Internet bardzo łatwo ukochuje i morduje [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5] Fot. Maciej Stanik
Wakacje to doskonały czas na to, aby zatrzymać się, wziąć głęboki oddech i zastanowić się, czego tak naprawdę potrzebujemy, żeby nasze życie stało się lepsze. Nic nie miałoby sensu, gdyby nie ludzie, którzy wyznaczają kierunek dobrych zmian i pokazują, że pasją i uśmiechem można zawojować świat.

Mój wakacyjny cykl dla naTemat pozwoli Wam zapoznać się z bohaterami nietuzinkowymi. To barwni ludzie, którzy realnie zmieniają szarą Polskę i pokazują, że w naszym społeczeństwie i kraju wciąż są siła, kolor i potencjał na przyszłość. Rozmowy o emocjach, strachu, obawach, przeczuciach, ale także pragnieniach. Wsiadaj! "#NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA".


Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce

Jej poczucie humoru potrafi zasilić niejeden polski dom! Aleksandra Radomska pokazuje, że uśmiech jest antidotum na każdą życiową szarówę. Autorka bestsellerowej książki pt. "Mam Wątpliwość" i bloga, który śledzi na Facebooku ponad 250 tys. ludzi, nabiera wiatru w żagle i znowu smakuje życie.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik


Asia Stawczyk: Co czujesz, gdy się budzisz, wiedząc, że tysiące Polek czeka na to, że wrzucisz relację z porannej kawusi, na której najlepiej zmotywujesz je do życia? Przyzwyczaiłaś wszystkich do tego, że Radomska rozjaśnia trudy dnia codziennego swoim pajacowaniem.

Aleksandra Radomska: Ja widzę na ekranie swoją twarz, a nie tysiące cudzych, więc absolutnie się nad tym nie zastanawiam. Do swojej gęby się już przyzwyczaiłam. Nie dorabiałabym jednak do tego większej ideologii. Większość z nas przegląda social media w czasie porannej wizyty w toalecie, tak więc patos jest tu zupełnie zbędny. Co do motywacji, unikam wielkich słów, bo na co dzień się ich sama boję. Stronię także od doradzania. Raczej robię sobie jaja z codzienności. To mój sposób, żeby spojrzeć jej w oczy i się z nią zmierzyć. Zachęcam innych do stosowania takiej techniki. Branie życia mniej poważnie sprawia, że ono nie przeraża aż tak bardzo. Nie będę jednak oszukiwać. Świadomość tego, że ludzie lubią do mnie wracać, jest mega budująca. Może zabrzmię próżnie, ale to zwyczajnie cholernie miłe, że wizyty u mnie są częścią ich rutyny.

Jak się teraz czujesz? Ostatni czas nie był dla ciebie łaskawy. Bałam się, że nie będziesz chciała ze mną przez to porozmawiać. Mimo to, patrzę na ciebie teraz na żywo i wyglądasz kwitnąco.

W tym najgorszym momencie pewnie nie odebrałabym telefonu. Był czas, że jedyne czego pragnęłam, to doczołgać się do wieczora i schować się pod kołdrą. Przy tym wszystkim, co się działo u mnie i we mnie, musiałam wciąż "robić swoje", bo to część mojej pracy. Zapewne z boku wygląda to dla niektórych jak praca marzeń. Gadam do telefonu i muszę poprawiać humor, bo tak się przyjęło. Nikt nie weźmie po uwagę tego, że ja też mogę mieć groszy okres. Jakkolwiek świetna nie byłaby ta robota, to jej podstawowy minus polega na tym, że nie mogę zniknąć na miesiąc. Nawet kiedy wali mi się świat i nie mam siły otworzyć oczu. Ludzie może wybaczą, ale algorytmy nie. W tej branży jest ogromna konkurencja.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik
Otwarcie mówisz o tym, że jesteś na terapii i zażywasz leki. Dlaczego powiedziałaś o tym swoim obserwatorom?

Powiedziałam o tym otwarcie, bo czas to normalizować. Powtórzę po raz setny – masz problemy kardiologiczne idziesz do specjalisty i bierzesz leki. Podobnie z wszelkimi innymi schorzeniami. Z duszą i głową powinno być tak samo. Poza tym staram się być uczciwa wobec moich obserwatorów. Lwia część mojej pracy polega na tym, że się śmieję i żartuję. Czułam się zobowiązana, żeby wyłożyć kawę na ławę i powiedzieć – Ej, jestem chora. Nie dam rady.

Jaki był odzew, jak odważyłaś się powiedzieć to wprost? Po twoich relacjach i postach widać, że kobiety się z tobą bardzo identyfikują.

Niestety to wciąż temat tabu. Wiem jednak, że bardzo wiele osób zgłosiło się po pomoc. Przestali bać się terapii czy psychiatry. Teraz borykam się z powikłaniami po covidzie. Nie będę i nie chcę robić z tego reality show, ale skoro są jacyś ludzie, którzy mnie słuchają, to wykorzystuję swój czas antenowy także po to. Chcę uświadomić ludziom coś, co sama zaczęłam robić zbyt późno. Właśnie dlatego teraz apeluję – badaj się, dbaj o siebie, doceniaj. Po prostu.

Nie masz wrażenia, że depresja jest w Polsce wciąż bagatelizowana w mainstreamie?

Ludzie niestety wciąż mówią o depresji jako o tymczasowym spadku nastroju, który najpewniej wywołała jakaś trudna życiowa sytuacja. Obudźcie się i wyłączcie tą znieczulicę! Człowiek, który ma udany związek, wymarzoną pracę i worek pieniędzy też może zachorować. Depresja to nie są żarty. To jest choroba, która realnie odbiera życie. W tym wszystkim jest też druga strona medalu.

Niektórzy stosują wyznania o depresji jako łatwą przynętę, aby zwrócić na siebie uwagę. Z całym szacunkiem, już wolałabym pokazywać gołe dupsko (NIE) niż szukać w chorobie, która odbiera radość życia, powodu do ściągania cudzych spojrzeń. To jest zwyczajnie żałosne. Ludzie nadal myślą stereotypami. Z drugiej strony każdy upraszcza cudzą sytuację. Jeśli sam spowoduje stłuczkę, to znajdzie uzasadnienie w pogodzie, złym oznakowaniu czy zarwanej nocy. Jeśli będzie to wina obcego, to zaraz nazwą go idiotą, który nie powinien mieć prawa. Ja natomiast tak wyłażę sobie z szufladek: tak jestem kolorową papugą, choruję, mam hardcorowe poczucie humoru, chcę bawić tłumy, czasem nie mam siły wstać, rozwiodłam się, jestem mamą i noszę tatuaże.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik
Powiedziałaś ostatnio, cytuję: "depresja to szmacisko, które nie wybiera odpowiedniego momentu i nie pyta, czy może wejść z buciorami do twojego życia". Co chciałabyś powiedzieć ludziom, którzy znaleźli się z tym sami?

Powinni wiedzieć, że życie może odzyskać smak. Ta czarna dziura to nie koniec świata. Naprawdę ciężko znaleźć mi słowa, które nie będą brzmiały naiwnie. Mogę powiedzieć – cześć, jestem Ola, ta szmata (depresja) wraca, czasem ma powód, innym razem nie, odbiera mi kolory. One jednak wracają, życie odzyskuje smak, a ja znów mogę go odczuwać, tak jak teraz. Ciućkam to życie jak porąbana, bo wiem jak tęskniłam… Tak, jak tęsknią ci, którzy chorują.

Internauci dają ci dużo pozytywnego odzewu. Chcą cię oglądać, ale ty chyba już nie chcesz pokazywać im wszystkiego.

To nie jest reality show. Do moich żartów i tekstów zawsze inspiracją było prawdziwe życie. Nie jestem księżniczką z pałacu. Tak jak ty i oni robię zakupy w osiedlowym sklepie. Mnie także dojeżdża okres, o którym też warto mówić otwarcie, żeby nasze córki czuły się swobodniej. Mówię i pokazuję to wszystko po coś. Po co? Aby rozbawić, pokazać "ej też tak mam", przypomnieć, że dzieli nas może parę kilometrów i szklany ekran, ale poza tym mam zwykłe życie, z którego sama robię sobie przygodę i skecz. Uważam, że tak trzeba żyć, mimo problemów, których mam masę, tak jak każdy człowiek.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik
Niektórzy influencerzy trąbią na lewo i prawo, że oni mają "misję", bo tak czują się bardziej szlachetni i przydatni. Nigdy nie sprowadzałam mojej działalności w internecie do takich pompatycznych słów. Ja nie mam misji. Ja po prostu jestem Radomską, która w końcu odżywa i zaczyna na nowo cieszyć się życiem.

O co najczęściej pytają cię twoi obserwatorzy? Chyba wybitnie często tematy skręcają do twojego byłego małżeństwa.

Są ciekawi i to jest normalne. Tak jesteśmy skonstruowani. Od zawsze interesowało nas cudze życie. Tak funkcjonują normy społeczne i w razie ich złamania wkracza ostracyzm. Społeczeństwo czuwa, żeby wszystko wyglądało tak jak oni uważają, że powinno. To, że każdy może uważać inaczej, to już inna historia. Nie mam za złe, że wypytują. Wierzę, że większość nie ma nich złych intencji, choć oczywiście na bank jest jakaś część, która karmi się moją porażką i niepowodzeniem. Jest mi trudno z tym, że nie respektują, że o czymś nie chcę mówić, bo mnie to boli. Nie są w stanie po ludzku uszanować tego, że nie mam ochoty być obiektem dyskusji, bo muszę na przykład chronić swoje dziecko.

Czujesz presję ze strony kobiet, które także zakończyły związek lub chciałyby?

Kwestie związane z moim ex-mężem faktycznie grzeją szczególnie damską część mojej publiczności. Tak to już jest, jak uchyli się drzwi do swojego życia. Spójrzmy, jaki był dym po tym, jak wyszło, że Wojciechowska i Kossakowski już nie są razem. Nie dość, że samoistnie nie jesteś w stanie wyrzucić z głowy tych wszystkich męczących myśli, to dodatkowo cały świat ci o tym przypomina i ciska tym z każdej strony. Nie czuję jednak presji, o którą spytałaś. Na pewno nie będę teraz na barykadach opowiadać o tym jak to cudownie, że moje małżeństwo się rozpadło i jestem wolna. Przyznaję się do życiowej porażki, z której wyciągam wnioski. Traktuję je jako etap i właśnie teraz zaczęłam nowy. Uważam, że szczęścia trzeba szukać najpierw przede wszystkim w sobie, a nie uzależniać ten stan od innych.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik
Ludzie bywają jednak okrutni. Potrafią sobie mnóstwo dopowiedzieć i wyobrazić. Dostaję skrajne wiadomości. Od wyzwisk, że wybrałam karierę, po obelgi, że rzekomo zdradzałam, przez pełne współczucia kondolencje wynikające z faktu, że rzekomo byłam zdradzana czy bita (co jest nieprawdą). Potwierdza mi to tylko, że większość ludzi pisze o sobie i patrzy na mnie wyłącznie ze swojego punktu widzenia. To nie moje. Moja historia jest inna. Jest bolesna, trudna, ale prywatna.

Nie masz wrażenia, że najlepiej chciałyby, żebyś powiedziała im, jak żyć w kolejnej książce, rechocząc ze swojej przyszłości i instytucji małżeństwa?

To prawda. Sporo osób dopytuje nawet o to, czy jeśli zdecyduję się napisać kolejną książkę, to czy będzie ona bezpośrednio nawiązywać do mojego rozstania. Ja się śmieję z bardzo wielu trudnych doświadczeń. Dokładnie za chwilę idę do szpitala i wiszą nade mną bardzo nieciekawe diagnozy. Robię w gacie ze strachu, co nie zmienia faktu, że będę sobie robić jaja, że mam współpracę z NFZ i przebywam w spartańskim SPA, bo tak mi będzie lżej się z tym zmierzyć. Pewnie będę się śmiać z tego, co trudne, żartować, że mam więcej czasu, bo nie piorę skarpet i młoda bywa u taty. Czy przez to, co przeszłam, zrobi się łatwiej i prościej? Nie, ale ja i może ktoś jeszcze zdobędzie się na szczery uśmiech.

Życie dostarcza wielu powodów do łez, ale jeszcze więcej do śmiechu. Beka z małżeństw na pewno się gdzieś u mnie pojawi i będzie przewijać, ale totalnie nie będzie wymierzona w nikogo personalnie, bo ja głównie nabijam się z siebie. Nie zamierzam oczerniać mojego ex-męża w mediach społecznościowych, bo to wciąż tata mojej córki i ktoś, kto w przeszłości był mi bliski. Jak czułaby się Lenka, gdyby za parę lat dowiedziała się, że jej rodzice prali brudy na oczach setek tysięcy ludzi? Ona i tak wystarczająco odczuwa, że jest bardziej obserwowana i oceniana, bo ma taką mamę. Nie będę toczyć chorej wojenki, na którą pewnie czeka jakiś procent internautów.

Czujesz więź ze swoimi odbiorcami? Identyfikujesz się z nimi?

Jest ich za wielu, żeby używać jakichś wielkich słów. Lubię natomiast, kiedy podchodzą na ulicy, ripostują storieski, piszą maile, przychodzą na występy, spotkania czy zjazdy. Łączy nas chyba poczucie humoru, skoro ze mną są.

Często w twoich relacjach albo Q&A pada pytanie o kolorowe warkoczyki. Co więcej, nieraz zakręciło to do tego, że ktoś mógłby uznać, że przez barwny image jesteś złą matką.

To chore, że w 2021 roku coś takiego jak kolorowe włosy wzbudza kontrowersje i sprzeciw. Pedofilia w kościele za to ma się całkiem nieźle. Nie mam na to czasu ani nerwów. Robię warkoczyki, bo dodają mi animuszu i najlepiej odzwierciedlają to, co mi w duszy gra. Czuję się kolorowym ptakiem i dobrze mi z tym. Uważam, że nie tylko mi jest potrzebny kolor na szarych ulicach! Co do stereotypów, mierzę się z wieloma. Jeśli robisz to sama i bierzesz na klatę, to nie ma problemu. Wychylasz się w sieci, to musisz się z tym liczyć. Jednak kiedy słyszę, że na pewno jestem fatalną mamą albo że mogłabym stracić prawa rodzicielskie przez to jak żyję, to krew mnie zalewa. Naprawdę ciężko się nie wkurzyć. Moja córka ma kolorową mamę, ale sama nie lubi warkoczyków. Ja poza byciem mamą, komiczką, autorką książki, marketingowcem czy copywriterką jestem po prostu Olą. Jestem sobą, swoją własną, niczyją więcej Olą, która będzie decydować o sobie samej.

Zdarza się, że pokazujesz swoją córeczkę u siebie w social mediach. Ona cieszy się z tego, że ma sławną mamę?

To już epizodyczne sytuacje, bo ja nigdy nie przewidziałam, że moje działania tak się rozrosną. Nie zastanawiałam, jak będę odbierana jako mama przez jej kolegów ze szkoły. Lenkę z jednej strony kusi świat internetu i YouTube, a z drugiej coraz mocniej podkreśla swoją odrębność. Coraz ważniejsi są dla niej także rówieśnicy, dlatego oddzielam to co robię od macierzyństwa. Jeśli bierze udział w jakichś działaniach komercyjnych, to z prozaicznego względu. Ona wyraża chęć i zgodę, a pieniądze z nich idą na jej konto, a dzięki nim będzie miała fajniejszy start. Absolutnie nie pozwolę natomiast na żadne bycie youtuberką. Internet to nie miejsce dla dzieci. One powinny spędzać czas na placu zabaw. Sieć jest okrutna i włażenie tam bez mocnego tyłka to kiepski pomysł.

Niektóre osoby publiczne kryją swoje dzieci przed pokazywaniem w mediach. Ty jednak się na to zdecydowałaś. Spotkało cię w związku z tym coś niemiłego?

O tym 8 lat temu nie było mowy. Mnie obserwowała garstka ludzi i zwyczajnie zabrakło mi wyobraźni, że coś mogłoby się jej z tego tytułu stać. Jeśli coś się działo, zazwyczaj było to miłe. Dziś pojawia się okazjonalnie. Lenka ma już po prostu swoje sprawy i życie. Pozowanie z mamą do zdjęć jest obciachem (śmiech). I dobrze, niech obierze swoją ścieżkę. Co do opinii ludzi, one zawsze będą różne. Parafrazując Martę Frej - nie mogę słuchać wszystkich, bo jest ich zbyt dużo i każdy mówi co innego. Nie jestem idealna, popełniam błędy, gafy i tyle. Internet bardzo łatwo ukochuje i morduje. Trzeba mieć dystans, bo to może wykończyć.

Twoja pociecha też chciałaby zostać influencerką?

Nie wie jeszcze, co to znaczy. Youtuberów nazywa łojtuberami, słynną Ekipę zna tylko z podwórka i może dwa razy dałam jej zobaczyć, o czym mówią rówieśnicy. Lubi grać w gry i występować. Ma zacięcie artystyczne, ale jeszcze nie wie, kim będzie albo zmienia pomysły. Zresztą tak jak dziecko powinno. Pilnuję by nie zachłysnęła się iluzją rzekomo łatwego życia, bo każda praca ma minusy i chyba każdy przedstawiciel danego zawodu wolałby, żeby jego dziecko wybrało inaczej. Akurat moja praca zależna od ludzi jest bardzo wyczerpująca psychicznie.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik
Codziennie muszę mierzyć się z oceną, opiniami ludzi, którzy nie mają hamulców i refleksji, że ja też jestem tylko człowiekiem. Potrafią napisać ci coś tak przykrego, że nawet sobie nie wyobrażasz. Czasem Lenka tylko patrzy z pogardą, kiedy mówię, że pracuję, a ona widzi, że siedzę na telefonie albo wychodzę z domu w śmiesznym przebraniu. Niestety nadal wielu myśli, że praca musi być ciężka i trzeba jej nienawidzić, bo tylko w takiej ma się prawo do zmęczenia.

Bardzo często podkreślasz, że czujesz ogromne wypalenie zawodowe. Co robiłaby Aleksandra Radomska, gdyby nie była tą Radomską z internetów?

Czuję je już od kilku miesięcy, po 10 latach działalności. Ta praca jednak łączy wszystko, czego chciałam – występy, scenę, rozmowy z fascynującymi ludźmi, pisanie, kreację, wymyślanie kampanii, pracę z wielkimi markami, możliwość doświadczania życia, które było abstrakcją. Po prostu jestem wyczerpana tym, co mnie spotkało, chorobą, powikłaniami po covidzie i chciałabym móc zniknąć na jakiś czas. Wiem jednak, że cholernie bym tęskniła. Czekam na informacje w sprawie obostrzeń, bo bardzo chcę wrócić na scenę i realizować się z programem, idącym w kierunku stand-upowego. Nigdy nie doświadczam nudy ani rutyny. Odczuwam za to dużo stresu, niepewności i adrenaliny.

Dlaczego mieszkasz w Łodzi? Sama miałam okazję tam mieszkać i wiem, że to artystyczne miasto z niepowtarzalną duszą. Łódź jest jednak dość depresyjna.

To nie miejsca są depresyjne, a ludzie. Nasza głowa jest filtrem rzeczywistości i doskonale wiedzą to ludzie z depresją, którzy nie są w stanie widzieć kolorów w życiu. Chodziłam w Łodzi do liceum. Marzyłam o studiach w Krakowie, ale zatrzymała mnie młodzieńcza miłość. Potem znalazłam tu wszystko, czego potrzebowałam jako mama, czyli skromny etat, zdolność kredytową, żłobek i przedszkole. To jest dla mnie standardem i normalnością, a np. posiadanie własnego mieszkania w stolicy wiąże się z luksusem.

Poza tym mieszkam tu już połowę swojego życia. Oczywiście widzę wady, ale byłabym idiotką nie doceniając zmian na lepsze. Łódź przeszła i wciąż przechodzi niebywałą metamorfozę. Teraz z dumą zapraszam tu moich znajomych. W Łodzi cudowne jest to, że jest pośrodku. Jeśli zatęsknię za szumem morza, to 3 godziny później mogę go słuchać w Gdańsku. Jeśli mam ochotę na inny klimat, to w jakieś 4 godziny mogę znaleźć się na górskim szlaku. Moja praca pozwala mi na mobilność, natomiast moja osobowość sprawia, że lubię wracać do siebie – małego, ciasnego, własnego mieszkania w starym bloku, bo nie muszę żyć ponad stan ani na bogato, żeby uznać, że żyję dobrze.

Jakiś czas temu wystąpiłaś na stand-upie z Cezarym Pazurą. Czujesz flow występując na żywo? Jednak to, co nagrywasz w sieci zawsze można usunąć albo nagrać od nowa.

Przez pandemię czekałam rok na występ. W międzyczasie waliło mi się życie prywatne, chorowałam i nie pokazywałam się raczej na żywo. Przed show z Pazurą potwornie się bałam szczególnie, że występowałam w swoich rodzinnych stronach, a to zawsze najtrudniejsze. Bez cienia zawahania powiem, że za pierwszy występ o 17 się wstydzę, ale z tego drugiego o 20 jestem dumna. Występowanie na żywo to totalnie inna energia. Jestem bogatsza o to doświadczenie, a jednocześnie wierzę, że stać mnie na dużo więcej.

Na ostatnim live'ie zdradziłaś, że szykuje się coś większego, telewizyjnego związanego z twoją osobą. Zdradzisz ciut więcej?

Życie zweryfikowało mi już wiele pewniaków, więc zamiast myśleć o tym, co i czy w ogóle się wydarzy, ja się po prostu jaram tym, że w ogóle taka możliwość i pomysł powstał. A cóż tego będzie? Przed pandemią miałam mieć swój własny program. Zaorał to COVID-19 i groźby podatku od mediów. Ja żyję tu i teraz. Wydarzy się to super. Na pewno o tym opowiem. Nie? Trudno. Na pewno jeszcze wiele przede mną. Za dużo czasu zmarnowałam na umartwianie i już za dużo łez wylałam, sorry!

Widziałabyś się w telewizji? Jakby miał powstać twój autorski program, to w jakim kierunku byś się skłoniła?

Nie mam telewizyjnej urody, za to bardzo grube okulary, więc nie wiem, czy telewizja by mnie polubiła. Telewizja przyzwyczaiła widzów do widoku perfekcyjnych, drobnych i ślicznych pań. Mimo to wierzę, że mogłabym być powiewem świeżości. Niemniej jednak teraz chyba rządzi internet, więc jeśli telewizja mnie nie chce, to jakoś to przełknę. Moje filmy ogląda czasem kilka milionów widzów, więc to też całkiem pokaźny wynik.
Aleksandra Radomska szczerze o depresji, wypaleniu zawodowym i ukochanej córce. [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #5]Fot. Maciej Stanik
Jaka jest Radomska tak naprawdę? Wtedy, gdy nie trzyma palca na przycisku "nagrywaj".

Nie ma nieprawdziwej Radomskiej. Jest Radomska w różnym nastroju i stanie. Ekstrawertyk, który odpoczywa w ciszy. Ta, której nie zamyka się gęba albo ta, która woli pomilczeć. Każdy z nas jest różny. Ja przecież też nie zawsze się śmieję. Bywa, że marudzę. Czasem wyglądam ładnie, a czasem jak kupa. To jest prawdziwe życie, więc bywa różnie.

Czego życzysz sobie i Polakom na przyszłość?

Poczucia posiadania sztamy ze sobą i niezbędnej umiejętności poszukiwania spokoju w tych popieprzonych czasach pełnych absurdu. No i tego, żeby mnie lubili, bo ja z rozkoszą będę ich bawić i wzruszać, jeśli mi pozwolą.
Czytaj także: Agata Wątróbska: Nie mam kompleksów, że mam znanego męża [NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA #4]

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut