Pokerowa zagrywka polskich trenerów, która dała złoto. Pierwszy taki medal od 41 lat

Krzysztof Gaweł
Trenerzy polskich czterystumetrowców Aleksander Matusiński i Marek Rożej zdecydowali się na pokerową zagrywkę przed finałem olimpijskim sztafet mieszanych w Tokio. Po świetnym występie w piątkowym półfinale zmienili trójkę z czwórki startujących Biało-Czerwonych. Efekt? Złoty medal i rekord olimpijski. To pierwszy dla Polski medal igrzysk zdobyty na bieżni od 1980 roku.
Trenerzy polskich czterystumetrowców Aleksander Matusiński i Marek Rożej dokonali zmian. Efekt? Złoto Fot. Tokyo 2020
W piątek polska sztafeta mieszana 4x400 metrów w składzie: Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan, Dariusz Kowaluk i Kajetan Duszyński świetnie spisała się w półfinale i pewnie awansowała do finału zmagań. Biało-Czerwoni wygrali swój wyścig bijąc przy tym rekord Polski i Europy (3:10.44).

"Ten rekord przetrwa tylko 24 godziny. Będzie gruby medal i to nie brązowy" - zapewniła roześmiana Małgorzata Hołub-Kowalik po biegu i część dziennikarzy odebrała to jako żarty, albo jako zbytnią pewność siebie Biało-Czerwonych. Dziennikarze pytali też o zdrowie Justyny Święty-Ersetic, nasi biegacze tajemniczo się uśmiechali i mówili, że jest lepiej, niż może się wydawać.

Nie żartowali i nie kłamali. Trenerzy Aleksander Matusiński i Marek Rożej zaskoczyli wszystkich przed biegiem finałowym, dokonali aż trzech zmian w składzie, a w finale pobiegł tylko Kajetan Duszyński. Zaskoczeni byli kibice i dziennikarze, nie nasi biegacze. Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek i Karol Zalewski pobiegli wespół z Kajetanem Duszyńskim po złoto.

Trenerzy dokonali pokerowej zagrywki, ale nasz potencjał pozwala rotować składem, na finał wyszli wypoczęci i głodni bieżni zawodnicy. To jeden plus. Drugi jest taki, że panie i panów czekają kolejne biegi w Tokio, trenerzy rozłożyli więc równo obciążenia i dali się zapoznać większości biegaczy z tartanem w stolicy Japonii. I jeszcze jeden element - najlepszych biegaczy zostawili na finały, czego efektem jest rekord.


Jak widać, nasi czterystumetrowcy są w kapitalnej formie i pewnie w Tokio jeszcze dostarczą nam wzruszeń. Złoto wywalczone w sobotę to pierwszy medal z najcenniejszego kruszcu dla Biało-Czerwonych w Tokio i pierwszy olimpijski krążek na bieżni dla lekkoatletów od 1980 roku (nie wliczając sukcesów Roberta Korzeniowskiego, który na stadionie tylko finiszował w zawodach chodziarzy. Po 41 latach znów jesteśmy najlepsi.
Czytaj także: Polska sztafeta 4x400 m ze złotem olimpijskim! Biało-Czerwoni najlepsi na igrzyskach w Tokio

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut