Przyszedł do kościoła w czapce. Prokuratura: obraził uczucia religijne parafian

Wioleta Wasylów
Zarzuty prokuratorskie potrafią być naprawdę zaskakujące. Dobitnym przykładem jest przypadek 24-letniego Bartosza Horbowskiego. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", chłopak stanie przed sądem za obrazę uczuć religijnych parafian, bo przyszedł do kościoła… w czapce.
Jak się okazuje, noszenie czapki w kościele może być odebrane przez niektórych jako obraza uczuć religijnych Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Sytuacja miała miejsce podczas pasterki w 2016 roku w sanktuarium Marii Śnieżnej na Górze Iglicznej w Kotlinie Kłodzkiej, w którym kustoszem jest ksiądz Andrzej Adamiak.

Wszedł w czapce do sanktuarium


Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej", to wcale nie od czapki wszystko się zaczęło. Gdy Bartosz Horbowski wszedł do kościoła, chciał wyciszyć telefon, ale wtedy gospodyni księdza wyrwała mu go. Niedługo później chłopaka zaczęli szarpać organista wraz z ojcem jednego z ministrantów.

Tymczasem proboszcz Andrzej Adamiak podszedł do kolegi Pana Bartosza, który również miał czapkę. Zerwał ją z głowy mężczyzny i rzucił na ziemię.


Gdy Pan Bartosz zaczął nagrywać całe zdarzenie, miał zostać zaatakowany przez wściekłego księdza. Taca z opłatkiem znalazła się na ziemi, a w szarpaninę wdali się także inni ludzie, którzy przyszli na pasterkę.

Grupa osób, która wmieszała się w incydent uznała, że Pan Bartosz obraził ich uczucia religijne. Cała sprawa ciągnęła się długo, ale w grudniu 2019 r. prokuratura wysłała akt oskarżenia do sądu.

"Oddaj telefon"

Cytowana przez „GW” jedna z parafianek mówiła przed Sądem Rejonowym w Kłodzku: – Widziałam uniesione ręce, pięści. To było dynamiczne zdarzenie. Nie wiem, co kto robił, kto się bronił, kto próbował rozdzielać. Nie wiem też, w jakim momencie zostały strącone na ziemię opłatki. Wiem tylko, że oskarżony był w tym tłumie ludzi i kilkukrotnie wypowiadał słowa: "Oddaj telefon" – relacjonowała.

Kobieta twierdziła też, że parafianie nie chcieli zostawić tej sprawy. Utrzymywała, że pan Bartosz wszedł do kościoła ze zbyt dużym impetem i niewłaściwie się zachował, nie zdejmując czapki.

– Nie widziałam, by to pan Bartosz wytrącił tacę z opłatkami. Gdyby jednak ten pan potrafił się zachować w kościele, nie byłoby sprawy, nie byłoby tu nas dziś – przyznała.

Parafianie stoją za księdzem


Pan Mateusz, jeden z trzech mężczyzn, którzy podczas feralnej pasterki stali w czapkach, relacjonował: – Wchodząc w czapce nie miałem zamiaru obrażać niczyich uczuć religijnych. Szliśmy na piechotę, było bardzo zimno.

Tłumaczył, że taca z opłatkiem wypadła księdzu z rąk, gdy rzucił się na Bartosza Horbowskiego. Dodał: – Ja jestem w ogóle w szoku, że o takie coś toczy się sprawa. Ludzie, którzy nie widzieli zajścia, zaczęli stawać po stronie księdza i w jego obronie. Chcieli księdzu pomóc. A to oskarżony został pokrzywdzony.

Prokuratura kontra sąd


Dzięki monitoringowi ustalono, że nie doszło do napaści na księdza, a to właśnie proboszcz był agresywny.

Sąd nie przyznał racji prokuraturze i uniewinnił Pana Bartosza. – To zdarzenie wzbudziło wiele różnych emocji i najwyraźniej te emocje udzieliły się i prokuratorom, i sądowi I instancji, bo obie te instytucje popełniły rażące błędy proceduralne – przyznała w maju sędzia Ewa Rusin. Mimo to prokuratura nadal obstaje przy swoim i wniosła o kasację wyroku.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut