Nowa Zelandia przechodzi w pełen lockdown. Bo wykryto... jeden przypadek wariantu Delta

Julia Łowińska
Nowa Zelandia zdecydowała się na wprowadzenie niewyobrażalnie surowych restrykcji po wykryciu pierwszego przypadku wariantu Delta. Kraj ogłosił kilkudniowy lockdown, a premier zapowiedziała, że chce uniknąć scenariusza, który spotkał inne kraje.
Pierwszy przypadek wariantu Delta w Nowej Zelandii. Fot. Oleksii Popov/123RF

Wariant Delta w Nowej Zelandii

– Wariant Delta został nazwany przełomowym i taki właśnie jest. Oznacza to, że znów musimy się zmobilizować i wprowadzić surowe zasady, aby wcześnie zapobiec rozprzestrzenianiu się mutacji. Widzieliśmy co się stanie, jeżeli zawiedziemy już na samym początku walki. Mamy tylko jedną szansę – powiedziała stojąca na czele nowozelandzkiego rządu polityczka.

Cały kraj wejdzie w 4. etap lockdownu, w którym nie był już od roku. Wszystko przez wykrycie pierwszego przypadku zakażenia wariantem Delta w Nowej Zelandii. Dla Nowozelandczyków oznacza to, że opuszczać dom mogą tylko w celu zrobienia zakupów lub np. wizyty u lekarza. Wszyscy powinni zostać w swoich domach, jedynie w towarzystwie domowników. Obowiązują też zasady dystansu społecznego. Twardy lockdown potrwa 4-6 dni.


– Z szalejącym na świecie wariantem Delta nie było pytania "czy", ale "kiedy". Mieliśmy szansę nauczyć się od innych, jak wygląda ta mutacja. Jesteśmy ostatnim krajem, którego nawiedziła Delta – mówiła Jacinda Ardern.

Przypadek zakażenia został potwierdzony we wtorek po południu. To 58-letni mężczyzna z okolic Auckland. Epidemiolog Michael Baker zalecił, aby wszyscy nosili maski w przestrzeniach zamkniętych i podkreślił, że należy liczyć się z tym, iż takich przypadków jest więcej.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut