Pokazał cennik "jednego z tańszych" campingów na Helu. "Czy jest to tego warte?"
Ceny nad polskim morzem już dawno przebiły te nad Adriatykiem czy nad Morzem Śródziemnym. Ale mówiąc kolokwialnie: takich rzeczy jeszcze nie grali. Turysta podzielił się w mediach społecznościowych cennikiem "jednego z tańszych campingów w Chałupach". Cena za dużą przyczepę? 27 tys. zł. A to dopiero początek opłat.
Jego zdaniem powstała moda na wypoczynek w Chałupach, który od dawna był mekką kitesurferów. Moda ta sprawiła, że ceny poszybowały w górę w niespotykanym tempie. Ich wzrost widać nie tylko na paragonach w restauracjach czy podczas wynajmu pokoju w hotelu, ale także na campingach.
Czytaj także: Nie daj się nabrać na "świeżą rybkę"! Kucharz rozprawia się z cenami w smażalniach nad morzem
Autor postu zamieścił cennik za wynajem miejsca na przyczepę lub kampera. W zależności od odległości od morza oraz od rozmiarów naszego pojazdu lub przyczepy zapłacimy odpowiednio od 16 tysięcy złotych za wynajem najmniejszej i najdalej położonej działki od morza do 27 tysięcy złotych za największą działkę w pierwszej linii brzegowej. Jak wyjaśnia autor postu, cena dotyczy postoju przyczepy przez okres 4 miesięcy, czyli zapewne chodzi o cały sezon letni. Ale to nie wszystkie opłaty. Osobno trzeba zapłacić za parking (30-60 zł dziennie), prąd (20-25 zł dziennie) i za utylizację ścieków. Ponadto jeśli nie chcemy zabierać swojej przyczepy i ma ona przezimować w tym miejscu musimy nastawić się na kolejne, grube tysiące za tę możliwość.
Fot. LinkedIn / Jacek Gadzinowski
Zamiast Helu Sardynia
"Natomiast za te pieniądze spokojnie można mieć rok na Sardynii w dobrych warunkach lub pół roku w Brazylii. Ew. ok 12-15 miesięcy w El Gounie, w dobrych warunkach do pracy, zabawy i sport. Wybór należy do Was" – podsumowuje Jacek Gadzinowski.Sprawdziliśmy i rzeczywiście na Sardynii można znaleźć pierwszy lepszy nocleg przez platformy hotelowe już za 8 tys. zł miesięcznie. Możliwe, że bezpośrednio rozmawiając z najemcami, jest szansa na tańszą kwaterę.
Zrzut ekranu z Booking.com
– W przypadku tzw. pierwszej linii (czyli miejsc położonych najbliżej wód zatoki) takie kwoty dziś nikogo już dziś nie szokują. OK, zaznaczmy, że jeżeli masz dużą przyczepę i przyjedziesz w dwa samochody, to owa suma rozbija się na osiem osób. Jednak wciąż mówimy tutaj o wydatkach wręcz absurdalnych – mówił w rozmowie z Michałem Jośko.
– Właściciele pól namiotowych zdają sobie sprawę z tego, że Hel jest żyłą złota, więc na tym zarabiają. Cóż, nie zmienimy tego – świat goni za pieniądzem, są popyt i podaż, wszystko się wzajemnie nakręca. Można jedynie wspominać z sentymentem stare czasy i pocieszać się, że fajnych alternatyw dla Mierzei Helskiej jest na świecie całe mnóstwo – podkreślał nasz rozmówca.
Czytaj także: "Porsche Panamera? Na Helu to auto przeciętne". Półwysep, gdzie czekają cię tłok i wariackie ceny
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut