To im Czarnek może dać wielką władzę. Kim są kuratorzy oświaty, których boją się w szkołach?

Katarzyna Zuchowicz
Szkoły stracą autonomię, a dyrektorzy pełną kontrolę nad swoimi placówkami. Jak nigdy będą podporządkowani kuratorom oświaty - takie czarne scenariusze tworzą przed 1 września przeciwnicy tzw. lex Czarnek. A kim są urzędnicy, których tak boją się dyrektorzy szkół?
Projekt zmian w prawie oświatowym, tzw.. Lex Czarnek, budzi ogromne kontrowersje. Zakłada m.in. zwiększenie uprawnień kuratorów oświaty. Andrzej Iwanczuk/REPORTER/East News
W Polsce jest ich 16, tylu, ile województw. Wszyscy obecni objęli stanowiska wraz z rządami PiS, większość została wymieniona jeszcze za minister Anny Zalewskiej. Praktycznie wszyscy byli związani z oświatą, pracowali jako nauczyciele, dyrektorzy szkół lub w kuratoriach.

Ale jednocześnie wielu było radnymi PiS. Kilku startowało na posłów jeszcze w 2019 roku. Wśród nich jest też m.in. była kandydatka na burmistrza oraz katolicka działaczka od 25 lat. Kuratorem jest również były senator PiS. A także siostra byłego wiceszefa MSWiA, Jarosława Zielińskiego – Małgorzata Bielang, wcześniej radna, dziś pomorska kurator oświaty.


Już samo to rodzi obawy, że obecna ekipa kuratorów oświaty może pilnie wypełniać założenia tzw. lex Czarnek, projektu nowelizacji prawa oświatowego, który od tygodni budzi ogromne kontrowersje i niepokój. Bo jeśli zmiany wejdą w życie, ich rola będzie nieporównywalnie większa niż dotychczas.

Jakie uprawnienia kuratorów


Przypomnijmy projekt zmian poznaliśmy w wakacje. – Zmiana dotycząca uprawnień kuratora narusza ustawowe status quo, które mamy. Czyli podział kompetencji pomiędzy samorząd, a nadzór pedagogiczny. Te kompetencje zapisane są ustrojowo, a ministerstwo próbuje je zmienić rozporządzeniem, zwiększając uprawnienia kuratora, kosztem organu prowadzącego, czyli samorządu. Dla dyrektora pracodawcą jest samorząd, a nie kurator. Ale to kurator będzie mógł odwołać dyrektora, jeśli ten nie spełni jego zaleceń pokontrolnych. Dyrektor będzie miał dwa tygodnie na pożegnanie się z pracą. Samorząd nic nie będzie mógł zrobić, bo nie ma żadnej ścieżki odwołania, czy niezgodzenia się z decyzją kuratora – wyjaśnia nam rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis.

Mówi, że dyrektorzy bardzo się boją, bo projekt innego rozporządzenia wprowadza też nową odpowiedzialność karną dla nich – za niedopełnienie obowiązków dyrektor może trafić do więzienia na okres do 3 lat.

– Boją się m.in. o donosy, że np. jeden list, nawet anonimowy, który zostanie wysłany do kuratorium, sprawi, że oni nagle stracą pracę, twarz i swój dorobek zawodowy. Boją się, że zapanuje atmosfera lęku. Kuratorzy są urzędnikami z nadania ministerstwa, którzy realizują rządową politykę edukacyjną. A tu dostaną konkretne narzędzia dyscyplinowania niepokornych – podkreśla. Nauczyciel z zachodniej Polski mówi nam wprost: – Niektórzy dyrektorzy już nawet z humorem reagują, że teraz to już tylko więzienie. Są ogromne obawy. Dyrektorzy nie będą mogli liczyć na kuratora i to jest najgorsze.

To kurator oświaty miałby też wpływać na to, co się dzieje w szkole poprzez wyrażenie zgody lub nie na zajęcia dodatkowe. Choć min. Czarnek uspokaja, niepokój jest. – Cały czas słyszymy, że to rodzice decydują, co dzieje się w szkole, że to rodzice mają prawo. A ten przepis odbiera rodzicom to prawo. Jeśli rodzice będą chcieli, żeby dzieci uczestniczyły np. w zajęciach o tematyce klimatycznej, to kurator może się na to nie zgodzić. Tak naprawdę wybór zajęć dodatkowych to będzie taka biurokratyczna machina nie do przejścia, że nie wiem, czy ktokolwiek z nauczycieli się jej podejmie – uważa Magdalena Kaszulanis.

Już widać, że część szkół woli z takich zajęć rezygnować niż potem mieć kłopoty. – Zanim projekt pojawił się w wykazie prac legislacyjnych, gdy była to tylko zapowiedź, to już wtedy na część dyrektorów padł strach. Już wtedy na wszelki wypadek wycofywali się z różnych rzeczy. Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej już w czerwcu mówiło, że ma poodwoływane warsztaty zaplanowane na wrzesień – opowiada Iga Kazimierczyk, prezeska Fundacji "Przestrzeń dla edukacji” i jedna z inicjatorek ogólnopolskiej akcji "Wolna szkoła" przeciw reformie forsowanej przez ministra Czarnka.
– Pracujemy z organizacjami, które współpracują ze szkołami. Te, które angażowały się w akcje protestu kobiet, są ze szkół usuwane. To się dzieje. To nie jest tak, że my panikujemy i nic się nie wydarzyło. Wiadomo, że prawo jeszcze się nie zmieniło, może coś jeszcze zmieni się na etapie końcowym. Ale klimat jest już taki, jaki jest. Jest efekt mrożący i poczucie strachu – mówi.

Czym zasłynęli kuratorzy oświaty


Najbardziej znana – zwłaszcza z kontrowersyjnych wypowiedzi – od lat jest Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty. – Minister Czarnek kilka razy podkreślał i doceniał publicznie jej zasługi. Mówił, że to absolutnie wzorowa postawa. Czyli taka miękka wytyczna, jak ma wyglądać sprawowanie tego urzędu, już została wypowiedziana na głos – mówi Iga Kazimierczyk.

Ale część pozostałych kuratorów też już mocno dała o sobie znać.

Na przykład Robert Gaweł, wielkopolski kurator oświaty, były senator PiS, zasłynął z powodu homofobicznej wypowiedzi:

"Miarą europejskości ma być to, czy będą w Polsce związki partnerskie, a może kiedyś adopcje dzieci. Niech nas pocałują w tyłek! W Polsce żadna mniejszość nie może mieć specjalnych przywilejów".

Gdy w 2020 roku stanął na czele kuratorium oświaty, na spotkaniu inauguracyjnym stwierdził z kolei, że "oddziela LGBT od homoseksualistów i że są to dwie różne rzeczy".

"Wszystko wskazuje na to, że w Wielkopolsce będziemy mieli nową Barbarę Nowak" – pojawiły się wtedy komentarze, wraz z petycją o jego odwołanie.
Z kolei w czasie ubiegłorocznego Strajku Kobiet, szkoły otrzymały od niego pismo z ostrzeżeniem: "Proszę nie angażować się w protesty. Jakakolwiek forma agitacji politycznej na terenie szkoły lub placówki jest niedopuszczalna".

Pisma w sprawie protestów rozesłano wtedy praktycznie wszędzie. "Apeluję o uspokojenie nastrojów wśród Waszych uczniów oraz podkreślanie, że udział w zgromadzeniach odbywa się z naruszeniem obowiązującego dziś stanu prawnego" – zwrócił się do szkół łódzki kurator od 2020 roku, Waldemar Flajszer. Wcześniej radny PiS i dyrektor szkoły.

Kurator pomorska, Małgorzata Bielang, uznała udział w protestach za "niedopuszczalne i zabronione prawem wszelkie próby wykorzystywania uczniów do działań o charakterze politycznym oraz indoktrynacji ideologicznej".

Małgorzata Rauch, kurator z Podkarpacia pod adresem nauczycieli: "To skrajnie nieodpowiedzialna postawa, narażająca młodzież, a zdarza się, że i dzieci, nie tylko na wojnę ideologiczną i niebezpieczeństwo zdrowotne, ale nadużywająca zaufania także ich rodziców".

"Martwi nas, jeżeli nauczyciel, który naprawdę odpowiada za właściwą jakość wychowania i nauczania, namawia uczniów do wzięcia udziału w tych protestach" – stwierdziła z kolei zachodniopomorska kurator oświaty. Magdalena Zarębska-Kulesza, w oświacie od blisko 40 lat, kurator od 2016 roku, dwukrotnie, w latach 2015 i 2019 startowała z listy PiS w wyborach do Sejmu, ale bez rezultatu. W ostatnich wyborach zdobyła 0,42 proc. poparcia.

Dwa lata temu jej kuratorium zajęło się głośnym wykładem prof. Leszka Balcerowicza w jednym ze szczecińskich liceów. Maturzystom rozdano kwestionariusze. "Czy podczas wykładu prelegent (chodzi o profesora Balcerowicza) zachęcał do głosowania na którąkolwiek z partii politycznych" – brzmiało jedno z pytań.

Ciekawych postaci w tym szeregu jest jednak więcej. W ubiegłym tygodniu lokalne oddziały "Wyborczej" przygotowały poczet wszystkich kuratorów w Polsce. Część jest zdecydowanie mniej znana.

O kurator lubelskiej napisano m.in., że współpracowała z Czarnkiem, gdy był jeszcze wojewodą lubelskim. O śląskiej – że jedną z jej pierwszych decyzji "było rozpoczynanie każdego nowego roku szkolnego w województwie mszą św. na Jasnej Górze". O mazowieckiej – "że razem z Markiem Suskim biła brawo wpatrzona w prezesa" (choć w kręgach oświatowych Aurelia Michałowska ma opinię bardziej zachowawczej). A o kuratorze świętokrzyskim, że "wypowiadał się, iż nauczyciele mają prawo do prezentowania publicznie swoich poglądów" – pisała "Wyborcza".

Na przykład Marek Gralik, kurator kujawsko-pomorski, zaczął swoje urzędowanie w 2016 roku od listu z ostrzeżeniem ws. organizowania Halloween. W 2019 roku chciał, aby na lekcjach przygotowania do życia w rodzinie lub na godzinach wychowawczych dyskutowano o filmie "Nieplanowane" na temat aborcji.

Z kolei Roman Kowalczyk, dolnośląski kurator, zanim objął urząd, prowadził bloga, na którym nie ukrywał swoich sympatii – m.in. kpiąc z PO, chwaląc 500+, Andrzeja Dudę, czy film "Smoleńsk". W ostatnim wpisie pisał:

"Mam szczery zamiar pracować co sił, aby oświata dolnośląska kwitła. Myślę, że państwo polskie potrzebuje naprawy i rzetelnej pracy, a nie kuriozalnych twierdzeń o "braku demokracji” i krzyków o rzekomym "stanie wojennym". Na czas pełnienia funkcji kuratora zawieszam pisanie politycznych komentarzy. Jednocześnie spieszę poinformować, że będę dalej dawał koncerty ballad solidarnościowych oraz prowadził wspólne śpiewanie pieśni i piosenek patriotycznych z różnych okazji".

W 2018 roku na wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych (z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę) zaprosił wszystkich dyrektorów szkół.

Jak opisywała "Gazeta Wrocławska", wyznaczył terminy, w których dyrektorzy z poszczególnych miast powinni zjawić się na wspólne śpiewanie we wskazanych przez niego miejscach. "Ci, którzy osobiście zjawić się nie mogli, mieli zorganizować zastępstwo. Kto zaś udziału nie potwierdził, odbierał ponaglające telefony od zaniepokojonych wizytatorów z kuratorium" – relacjonowała.

W 2019 roku Roman Kowalczyk ubiegał się o mandat posła, uzyskał 0,34 proc. głosów. On też sprawdzał, czy nauczyciele wspierają strajkujące kobiety lub zachęcają uczniów do udziału w protestach.

– Z jednej strony na pewno zna się na oświacie, na pewno jest bardzo otwarty. Stara się unikać polityki. Ale gdy włącza się polityk, to jest taki jak PiS – mówi nam o dolnośląskim kuratorze jeden z wrocławskich nauczycieli.

Narzędzie w ręku kuratorów


Co będzie, jeśli projekt zmian oświatowych wejdzie w życie? – Do tej pory kuratoria sprawdzały, czy szkoła postępuje zgodnie z przepisami prawa. Ale od jakiegoś czasu kuratorzy komentują w mediach działania dyrektorów, straszą, nasyłają dodatkowe kontrole. Nie mieli jednak mocy sprawczej, żeby dyrektora zdyscyplinować. A tu dostają narzędzia, które pozwalają im to zrobić – wskazuje Magdalena Kaszulanis.

Podkreśla: – W szkole potrzebna jest kreatywność i autonomia. A teraz o tym będzie decydował urzędnik oddalony o 100-150 km od szkoły. Do tego dołóżmy potencjalne spory między rodzicami. – Wystarczy, że w grupie rodziców znajdzie się jeden albo dwójka, której bliska jest linia polityczna dominująca w ministerstwie. Jeśli zmiany wejdą w życie, może dochodzić do konfliktów, jedni drugim będą blokować różne inicjatywy. Dyrektorzy będą woleli wycinać wszystkie inicjatywy, które potencjalnie mogą takie konflikty wywoływać – mówi.

Czy taka wizja szkoły w roku szkolnym 2021/22 nas czeka? Zobaczymy.