Róża Kozakowska, czyli niezwykła historia mistrzyni. "Złoto? Nie mogłam was zawieść"
Historia Róży Kozakowskiej to gotowy scenariusz na film. Pochodząca z trudnej rodziny, od zawsze walczyła o swoje, z niegasnącym uśmiechem na ustach. Nawet wtedy, kiedy została czterokończynowo sparaliżowana. Choć w przeszłości była sprinterką, walczyła o wysokie lokaty w skoku w dal. W Tokio zdobyła złoty medal.
– Jak zobaczyłam 28 metrów na tablicy, to już wiedziałam, że to moja piękna, wymarzona chwila. Całe życie na nią czekałam, marzyłam o tym. Trudno to opisać słowami. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – mówiła mistrzyni.
Polka w młodości zapowiadała się na świetną sprinterkę. Zachowała jednak na neuroboreliozę stawowo-mózgową. Ta zaatakowała jej układ nerwowy, a wszystko za sprawą ukąszenia przez kleszcza.
– Jestem nietypowym sportowcem. Muszę więcej odpoczywać, mniej się stresować i wtedy rzucam. Nie mogę przeciążyć układu nerwowego. Inaczej skutki byłyby opłakane. Ale to nieważne. Nie ma co płakać, dałam radę – opisywała Kozakowska.
– Sport jest całym moim życiem. Wypełnia mnie całą. Pomaga zwłaszcza wtedy, kiedy jest ciężko, a zdrowie potrafi dać mi naprawdę w kość. Nie poddałam się dzisiaj. Nie mogłam przecież zawieść was wszystkich. Cały kraj przecież na mnie liczył – z uśmiechem przyznała Róża po sukcesie w Tokio.
źródło wypowiedzi: TVP Sport
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut