Marianna Schreiber chyba cierpi na amnezję. Jej wpis "Won z mojego miasta" to nie fake
Marianna Schreiber, żona ministra PiS i świeżo upieczona uczestniczka "Top Model" ma pretensje do internautów, że "wyganiają ja z miasta, bo przeczytali pomówienia w internecie". Przekonuje na Instagramie, że informacje o niej to fake newsy i szczucie. Ale to nieprawda. Schreiber trzy lata temu napisała homofobiczne "won z mojego miasta" do dziewczyny z tęczową torbą i to jest fakt. Małżonka polityka popisuje się hipokryzją, a przecież wystarczy słowo "przepraszam".
Tak, Marianna Schreiber dostała się do drugiego etapu w "Top Model". O jej udziale w show TVN miał nie wiedzieć jej mąż, minister i polityk Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Schreiber. Dlaczego żona nic mu nie powiedziała? Bo koncepcja "Top Model" jest sprzeczna ze spojrzeniem Schreibera na obraz rodziny.
Zresztą to wcale nie koniec, bo żona ministra, który wzywał do piętnowania mowy nienawiści – zanim skasowała swoje konto na Twitterze po interwencji męża, który przeprosił za zachowanie żony – dała przykład owej nienawiści i pogardy jeszcze kilkakrotnie. Dowody wyciągnięte przez sprytnych internautów wciąż hulają na Twitterze.
I teraz, trzy lata później, Marianna Schreiber, cała na biało, przychodzi do popularnego programu, a na Instagramie krytykuje hejterów, przekonuje, że wszystko to fake i pomówienia, a poglądy nie są jej własne. Serio?
Hipokryzja w wydaniu Marianny Schreiber
"Całkowicie odcinam się od polityki, moi znajomi i przyjaciele świetnie o tym wiedzą, bo mnie znają. Wiedzą, jaka jestem, co przeżyłam, z czym mi trudno, a wreszcie co jest prawdą a co nie. Oni nie wyganiają mnie z miasta, bo przeczytali pomówienia w internecie. Internet wszystko przyjmie – takie trudne mamy czasy" – pisze Schreiber na Instagramie po emisji odcinka "Top Model".I dalej: "Wiem, że ciężko uwierzyć w wiele rzeczy po artykułach sprzed 3 lat, ale naprawdę – proszę o refleksje nad tym, jak fake i internet napędza ludzi do nienawiści. (...) Hejterom dziękuję za to, że udowadniacie jaki szacunek można okazać drugiemu człowiekowi tylko dlatego, że ocenia się go po poglądach (nawet nie jego własnych)".
Schreiber zresztą niestrudzenie ciągnie narracje o fake newsach. W opisie na profilu na Instagramie prosi, aby nie czytać o niej fałszywych informacji, a kilka tygodni temu nagrała relację na InstaStories, w której zwraca się do "wszystkich, którzy ją poniżali i hejtowali za wpisy o niej, z których nie miała szansy się wytłumaczyć" słowami: "Wszystko, co mnie zabija, sprawia, że żyje". Zresztą relacje na InstaStories, w których żali się na hejt i krytykuje kondycje współczesnego społeczeństwa, nagrywa regularnie.
Czytaj także: Żona ministra z PiS wzięła udział w Top Model. Piróg dla naTemat: Wszystko postawiła na jedną kartę
Tyle że Schreiber miała i wciąż ma okazję się wytłumaczyć. Może to zrobić w każdym poście na Instagramie, których nagrywa ostatnio sporo. Może powiedzieć "przepraszam", bić się w pierś, powiedzieć, że to przeszłość i przeszła całkowitą przemianę. Ludzie lubią cudowne metamorfozy. A jeśli faktycznie jakimś cudem homofobiczne i nienawistne poglądy nie są (nie były) jej, to ma szansę wyjaśnić, jak tweet ze zdjęciem dziewczyny z tęczową torbą znalazł się na jej koncie.Dopóki tego nie zrobi nie ma prawa użalać się na hejt i krytykować ludzi, że krzyczą do niej "won", tak jak ona zrobiła to w 2018 roku. Bo to po prostu hipokryzja, a tej mamy we współczesnej Polsce (i polityce, której aktywną postacią jest również minister Lukasz Schreiber) naprawdę dosyć.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut